Co zrobi człowiek, żeby dostać się na listę światowych rekordzistów? Wiele. W dniu bicia rekordów Guinessa spektakularnym wyczynem popisał się pewien Niemiec, który przebiegł płonąc aż 120 metrów. W Londynie ścigała się najszybsza muszla klozetowa, najmniejszy samochód i najszybszy wózek inwalidzki. Inny Niemiec łapał strzały w locie mając jednocześnie zasłonięte oczy.
To wszystko wydarzyło się w czwartek w Światowy Dzień Bicia Rekordów Guinessa. Zwyczajowo tego dnia na całym świecie setki osób ruszyły do bicia absurdalnych rekordów.
Najbardziej spektakularny był najprawdopodobniej wyczyn Denniego Dusterhofta, niemieckiego kaskadera, który dla sławy odział się w ognioodporny strój, oblał łatwopalną substancją i dał podpalić. Następnie przebiegł 120 metrów jako człowiek-pochodnia. Największym wyzwaniem było wstrzymanie na ten czas oddechu. Gdyby śmiałek nabrał powietrza wraz z płomieniami, mógłby silnie poparzyć sobie drogi oddechowe. Ostatecznie udało mu się uniknąć obrażeń.
W Londynie podczas wyścigu najdziwniejszych pojazdów, jeżdżąca muszla klozetowa i mikrosamochód przegrały z najszybszym wózkiem inwalidzkim świata. Także w stolicy Wielkiej Brytanii został pobity rekord "największej ilości osób w jednej sztuce bielizny" - 57 osób zmieściło się w jednych wielkich majtkach.
Z koeli Joe Alexander w Niemczech pobił inny niecodzienny rekord. W ciągu dwóch minut złapał w locie cztery strzały. Poziom trudności podnosiło to, że miał opaskę na oczach.
Bernice Mary Bates z USA stała się za to posiadaczką rekordu Guinessa za sam fakt bycia 91-letnią instruktorką jogi.
Źródło: APTN