Około dziewięć tysięcy "zombie" maszerowało w sobotę ulicami Mexico City. Zatrzymano ruch w mieście, zamknięto ulice, by "żywe trupy" mogły bez przeszkód straszyć przechodniów przerażającą charakteryzacją i tryskać "krwią" na prawo i lewo.
Jednak, jak zapewnia jeden z uczestników marszu "bycie zombie to coś więcej niż bycie martwym". - Obecnie taki pochód to nie jest już żadna wielka sprawa. To demonstrowanie swojej wolności bez względu na to, co mówią inni - stwierdza jeden z maszerujących zombie. - Mamy trudną sytuację społeczną i polityczną w kraju, a ten marsz jest formą uwolnienia się od stresu i presji - mówi organizator pochodu Jezus Escalona.
Zbiórka żywności i rekord Guinnessa
Wiadomo jednak, że tegoroczny spacer zombie miał jeszcze co najmniej dwa cele. Po pierwsze uczestnicy zbierali puszki z żywnością w ramach powiązanej z marszem charytatywnej, świątecznej zbiórki dla najbiedniejszych.
Po drugie Meksykanie chcieli pobić rekord Guinnessa w kategorii: najliczniejszy spacer zombie. Do tej pory najwięcej "żywych trupów" zebrało się w New Jersey w USA. Było ich 4,093. Wygląda jednak na to, że ten rekord został wręcz pożarty przez Meksykanów, których według wstępnych szacunków na spacer przybyło około 9 tys.
Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: Reuters/EPA