Brytyjski komik Sacha Baron Cohen przeszedł po czerwonym dywanie. Jak zwykle nie mógł przejść niezauważony. W mundurze imitującym strój dyktatora Muammara Kaddafiego i z urną ze zdjęciem dyktatora Korei Północnej Kim Dzong Ila (obaj zmarli w zeszłym roku) nieoficjalnie promował swój nowy film "The Dictator".
"Prochy" z urny aktor próbował rozsypać na czerwony dywan. W części mu się udało. Powstrzymał go ochroniarz.
Niesforny członek Akademii
Cohen sam jest członkiem amerykańskiej Akademii Filmowej, która przydziela nagrody, oraz odtwórcą jednej z głównych ról w filmie "Hugo", który zdobył najwięcej (11) nominacji do tegorocznego Oscara.
W środę plotkarski magazyn "Deadline.com" podał, że akademia unieważniła jego bilety na niedzielną galę, gdyż zapowiedział, że chce przyjść na uroczystość w stroju bohatera swego filmu "The Dictator". Film jest komedią o fikcyjnym dyktatorze z Bliskiego Wschodu - gra go sam Cohen. Jego bohater nosi biały paradny mundur z orderami, ciemne okulary, długą brodę i nakrycie głowy przypominające turbany talibów.
Rzecznik Akademii Filmowej szybko zdementował informację, że Cohenowi cofnięto bilety.
Mistrz prowokacji i przebieranek
Cohen słynie z podobnych prowokacji. Na ceremonii rozdania nagród MTV Movie Awards "fruwał" w powietrzu w stroju bohatera-geja ze swojego filmu "Bruno" i wylądował na głowie rapera Eminema.
W 2007 r. Akademia nie zgodziła się, by Cohen wręczał nagrodę w jednej z kategorii ucharakteryzowany na tytułowego bohatera innego swego filmu "Borat". Cohen zrezygnował z udziału w uroczystości.
Źródło: Reuters, tvn24.pl, PAP