W maju amerykańskie władze powiadomiły o zamówieniu ostatniej partii jednocentowych monet do wybicia, po czym nie będzie już więcej ich zamawiało. Podczas produkcji ostatniej transzy tych monet obecny był szef mennicy Brandon Beach - podała agencja AP.
Wybito ostatnią jednocentówkę
- Boże, błogosław Amerykę, zaoszczędzimy 56 mln dolarów podatników - oświadczył w środę Beach tuż przed wciśnięciem przycisku, by wybić ostatnią jednocentówkę.
W obiegu wciąż są miliardy tych monet, jednak do transakcji finansowych wykorzystuje się je rzadko - podkreśliła AP. Wiele osób nostalgicznie podchodzi do jednocentówek, uważa się je za monetę na szczęście, niektórzy także je kolekcjonują.
Część sprzedawców detalicznych skarży się, że pożegnanie się z jednocentówkami nastąpiło nagle i bez żadnych wytycznych ze strony rządu federalnego dotyczących obsługi transakcji. Niektórzy zaokrąglili ceny w dół, inni prosili klientów o przynoszenie odliczonej kwoty, a bardziej kreatywni rozdawali nagrody, na przykład darmowy napój, w zamian za garść monet - wyliczyła agencja. Tymczasem niektóre banki zaczęły racjonować zapasy jednocentówek.
Koniec produkcji po 232 latach
AP podkreśliła, że w 1793 roku, gdy zaczęto wybijać te monety, za centa można było kupić ciastko albo inny słodycz czy też świeczkę. Dziś wiele z nich leży w szufladach lub słoikach, jest wyrzucanych lub kolekcjonowanych.
Amerykańska mennica straciła w ubiegłym roku fiskalnym 85,3 mln dolarów na wybiciu 3,2 mld monet. W raporcie z tego roku zaznaczono, że koszt produkcji jednej jednocentówki to 3,69 centów. Straty od 19 kolejnych lat przynosi również bicie 5-centówek, znanych popularnie jako nikle, które kosztują 13,78 centów. Jest to efekt rosnących cen metali.
Jednocentówki złożone są z 96 proc. z cynku i 4 proc. miedzi, podczas gdy pięciocentówki ze stopu 75 proc. miedzi i 25 proc. niklu. Jak dotąd nie ma jednak w planach wycofania tych drugich monet.
Do zaprzestania produkcji jednocentówek wezwał jeszcze w lutym prezydent Donald Trump, który zwracał uwagę na koszt monet. Sam pomysł nie jest jednak nowy, bo publicznie mówił o tym jeszcze w 2015 r. minister finansów Jack Lew za rządów Baracka Obamy.
Autorka/Autor: /kris
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: 4kclips/Shutterstock