Rosja odstąpiła od jednego ze swoich największych projektów, którego znaczenie geopolityczne od początku przewyższało znaczenie gospodarcze - wybija we wtorek dziennik "Kommiersant", komentując rezygnację Moskwy z budowy gazociągu South Stream.
Rosyjska gazeta pisze, że "po konflikcie na Ukrainie Unia Europejska całkowicie zablokowała realizację projektu i teraz zamiast South Streamu Gazprom zamierza ułożyć rurę do Turcji, by choć częściowo zrezygnować z tranzytu gazu przez ukraińskie terytorium i wykorzystać poczynione już inwestycje".
Władze w trudnej sytuacji
O rezygnacji Rosji z budowy South Streamu poinformował w poniedziałek w Ankarze prezydent Władimir Putin. Decyzję tę uzasadnił tym, że UE nie chce realizacji tego projektu. Putin skrytykował w tym kontekście Bułgarię, która - jak zauważył - pod presją Brukseli i Waszyngtonu zabroniła Gazpromowi prac na swoim terytorium przy budowie gazociągu.
"Kommiersant" podkreśla, że "decyzja bułgarskich władz postawiła Gazprom w trudnej sytuacji, ponieważ koncern wykonał już wszystkie prace przygotowawcze konieczne do rozpoczęcia budowy odcinka magistrali biegnącego przez Morze Czarne".
- Rury dla pierwszej nitki zostały wyprodukowane i częściowo dostarczone do Warny, skąd miał je zabrać statek do układania gazociągów. Ważniejsze jest jednak to, że koszty rozszerzenia systemu przesyłu gazu na terytorium Federacji Rosyjskiej na potrzeby South Stream oceniane były na 1 bln rubli (tj. 19 mld euro według kursu wymiany Banku Rosji sprzed obecnej, blisko 30-procentowej deprecjacji rubla), z czego 400 mld RUB (7,6 mld EUR) Gazprom już wydał. Ponadto koncern zainwestował prawie 5 mld euro w kontrakty związane z morskim odcinkiem - podaje dziennik.
Podpisano list intencyjny
Koszt budowy morskiego odcinka South Stream szacowany był na 14 mld euro, a lądowego na terytorium Europy - na 9,5 mld EUR.
- W konsekwencji władze Rosji w charakterze alternatywy postanowiły poprowadzić rurociąg do Turcji, która jest drugim pod względem wielkości rynkiem eksportowym Gazpromu; rynkiem, gdzie w odróżnieniu od UE zużycie gazu rośnie" - wskazuje "Kommiersant". Gazeta zaznacza, że "również w swym nowym wariancie gazociąg pozwoli na rezygnację z tranzytu przez Ukrainę przy dostawach do Turcji, Grecji i - prawdopodobnie - Bułgarii".
Prezes Gazpromu Aleksiej Miller ogłosił w poniedziałek, że zamiast gazociągu South Stream do Bułgarii przez Morze Czarne do Turcji, a następnie do jej granicy z Grecją, zostanie ułożona magistrala o takiej samej mocy przesyłowej, tj. 63 mld metrów sześciennych rocznie. Miller poinformował, że jego koncern podpisał z tureckim Botas list intencyjny w sprawie budowy nowego gazociągu przez Morze Czarne w stronę Turcji.
Dodał, że z 63 mld metrów sześc. surowca, który ma być przesyłany tą rurą, 14 mld będzie przeznaczone dla samej Turcji. Wyjaśnił, że jest to ta część gazu, jaką Turcja otrzymuje obecnie z Rosji przez Ukrainę i Bałkany. Pozostałe około 50 mld metrów sześc. paliwa będzie dostarczane na granicę turecko-grecką, gdzie powstanie gazowy hub (węzeł). Nowy gazociąg przez Morze Czarne zacznie swój bieg w tłoczni Russkaja koło Anapy, w Kraju Krasnodarskim, czyli w tym samym miejscu, gdzie miał się zaczynać South Stream.
Gazprom nie ujawnia
W 2013 roku Turcja zakupiła w Rosji 26,7 mld metrów sześc. "błękitnego paliwa". Kraj ten sprowadza rosyjski gaz przez - również biegnącą przez Morze Czarne - magistralę Blue Stream i Gazociągiem Transbałkańskim. Czynny od 2003 roku Blue Stream aktualnie pozwala na przesyłanie 16 mld metrów sześc. gazu rocznie. W poniedziałek strony porozumiały się w sprawie zwiększenia jego mocy o 3 mld metrów sześc., co będzie wymagało modernizacji tłoczni na rosyjskim wybrzeżu Morza Czarnego.
"Kommiersant" podkreśla, że Gazprom na razie nie ujawnia dokładnej trasy planowanej magistrali. "Otwarta pozostaje sprawa obecnych akcjonariuszy morskiego odcinka South Stream, czyli (włoskiego) Eni, (francuskiego) EdF i (niemieckiego) Wintershall, do których należy 50 proc. minus 1 akcja tego projektu i które poniosły już koszty z nim związane" - konstatuje dziennik.
"Kommiersant" przypomina, że rozstrzygnięte zostały już też przetargi na dostawę rur dla dwóch pierwszych nitek South Strem - jeden na kwotę 1 mld euro, drugi - na 800 mln EUR. Kontrakty przypadły rosyjskim OMK, Iżorskiej Fabryce Rur i Siewierstali, a także niemieckiemu Europipe i japońskiemu konsorcjum Marubeni-Itochu&Sumitomo.
Mający liczyć 3 600 km South Stream - wspólny projekt Gazpromu i ENI - miał zapewnić dostawy gazu z Rosji do Europy Środkowej i Południowej. Rura miała prowadzić z południa Rosji przez Morze Czarne do Bułgarii, a następnie do Serbii, na Węgry, do Austrii i Słowenii. Jedna z odnóg miała dostarczać surowiec do Grecji i na południe Włoch.
Komisja Europejska zgłaszała poważne zastrzeżenia do projektu, gdyż w jej ocenie porozumienia międzyrządowe Bułgarii, Węgier, Grecji, Słowenii, Chorwacji i Austrii z Rosją są sprzeczne z tzw. trzecim pakietem energetycznym UE.
W grudniu 2013 roku KE zaleciła renegocjacje porozumień w sprawie South Streamu; w opinii KE umowy te dają nadmierne prawa Gazpromowi, m.in. zarządzanie gazociągiem, wyłączny dostęp do niego czy ustalanie taryf przesyłowych. South Stream miał być drugą - po Gazociągu Północnym (Nord Stream) - magistralą gazową z Rosji omijającą Ukrainę.
Autor: pp / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: kommersant.ru