W pierwszych dniach lutego wejdzie w życie zakaz sprowadzania paliw z Rosji. - Embargo na rosyjski olej napędowy będzie dla nas istotne, ponieważ dużą część popytu zaspokajaliśmy importem z tego kraju. Jakiś efekt w cenach paliw możemy odczuć - stwierdziła w rozmowie z TVN24 Biznes analityczka BM Reflex Urszula Cieślak. PKN Orlen zapewnia, że "już od dawna realizuje obostrzenia, które formalnie wejdą w życie od 5 lutego".
- Dzisiaj jeszcze wszyscy zapełniają swoje dostępne pojemności olejem napędowym z Rosji, czyli jeśli można jeszcze kupić olej napędowy z Rosji, to go kupujemy. Po 5 lutego trzeba będzie kupować go z innych kierunków - wskazała Cieślak.
Co z olejem napędowym po wejściu embarga na rosyjski?
Analityczka Biura Maklerskiego Reflex powiedziała, że "embargo na rosyjski olej napędowy będzie dla nas istotne, ponieważ dużą część popytu zaspokajaliśmy importem z Rosji, więc jakiś efekt w cenach paliw możemy odczuć". Jej zdaniem jednak na razie "trudno przewidzieć, jaki może to być wzrost".
- Zobaczymy, jak będzie wyglądał rynek. Chiny powoli się odblokowują - czy ta sytuacja się utrzyma i jak będzie wyglądał popyt na paliwa gotowe? Oczywiście rosyjski olej napędowy trzeba będzie zastąpić produktem z innych kierunków, ale to nie jest decyzja zaskakująca, więc wydaje mi się, że było wystarczająco dużo czasu, by się przygotować - powiedziała.
Dodała też: - Nie wiemy, co się wydarzy. Embargo na ropę weszło, a cena nie wzrosła. Do momentu, kiedy nie odczujemy braku oleju napędowego, sytuacja powinna być spokojna. Do tego złoty jest mocny i jeżeli będzie się umacniał, to będzie to działało na korzyść.
- Nie chciałabym w tym momencie mówić, że olej napędowy będzie kosztował 10 złotych za litr. By tak się stało, cena hurtowa w rafinerii musiałaby wzrosnąć o około 30 procent. Na teraz wydaje mi się to mało prawdopodobne - oceniła Cieślak.
Zawirowań "nie można wykluczyć"
Robert Brzozowski, wiceprezes ds. handlowych Unimotu - największego niezależnego importera paliw w Polsce, a także operatora sieci ponad 100 stacji paliw pod marką AVIA - stwierdził, że spółka nie spodziewa się większych zawirowań na rynku, ale "nie można ich również zupełnie wykluczyć".
Ocenił, że olej napędowy jest dostępny, m.in. na Bliskim Wschodzie, w Stanach Zjednoczonych czy Chinach, które przez sytuację pandemiczną mają cały czas ograniczony wewnętrzny popyt. Jednak dostarczenie go do Polski po pierwsze trwa dłużej, a po drugie jest droższe.
- Wyzwaniem będzie wydłużony łańcuch logistyczny – statek z Primorska płynie do Gdyni 2 dni, z rejonu Morza Czerwonego – 30 dni, a z Indii około 40 dni. Ze względu na odległość produkt dostarczany jest też większymi statkami, które nie mogą bezpośrednio zawijać do portów w Gdyni i Świnoujściu z uwagi na zbyt małą głębokość - powiedział Brzozowski.
Jak wyjaśnił, polskie porty przystosowane są do obsługiwania tankowców, których pojemność wynosi około 35 tys. ton i takie statki płynęły bezpośrednio z portu w Primorsku. Tymczasem olej napędowy z dalszych kierunków transportowany jest dużymi tankowcami o pojemności około 100 tys. ton, więc musi być przeładowywany na mniejsze tankowce w portach ARA lub w cieśninach duńskich, żeby móc dotrzeć do portów na Morzu Bałtyckim.
Wiceprezes Unimotu ocenił, że w najbliższej przyszłości ceny importowanego oleju napędowego z pewnością wzrosną ze względu na wyższe koszty logistyczne.
- Nie można jednak stwierdzić wprost, że przełoży się to na wzrost ceny paliw dla odbiorców detalicznych, ponieważ na cenę paliw na stacjach wpływa bardzo wiele zmiennych, a koszt sprowadzenia ich do Polski jest tylko jedną z nich - zaznaczył Brzozowski.
"Nie importujemy oleju napędowego z Rosji"
- Jakieś zawirowania na rynku będą, ale sytuacja powinna się ustabilizować. I w Europie, i na świecie są możliwości dostosowania się do unijnego embarga na paliwa gotowe, w tym diesla - powiedział w rozmowie z PAP główny ekonomista PKN Orlen Adam B. Czyżewski.
Sama spółka w odpowiedzi przesłanej TVN24 Biznes zaznaczyła, że "od początku wojny w Ukrainie nie importuje oleju napędowego z Rosji, bilansując polski rynek zakupami z alternatywnych kierunków".
"Koncern już od dawna realizuje więc obostrzenia, które formalnie wejdą w życie od 5 lutego 2023 roku. Taka praktyka, oprócz oczywistych względów, miała za zadanie przygotowanie PKN Orlen do zakupu paliw z dowolnego kierunku na świecie, co powiodło się" - przekazał koncern.
Dodał, że "nie należy oczekiwać dodatkowych problemów z dostępnością paliw dla klientów PKN Orlen", co "oznacza, że nie zabraknie paliw dla klientów zarówno hurtowych, jak i kupujących paliwa na stacjach".
"Zapewniamy też, że spółka analizuje na bieżąco otoczenie, które podlega dużym wahaniom i podejmuje wszelkie działania, aby utrzymać stabilny poziom cen dla swoich klientów" - czytamy w odpowiedzi Orlenu.
Import oleju napędowego do Polski
Z danych Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego wynika, że popyt na olej napędowy w Polsce po 3 kwartałach 2022 r. był o 2 proc. wyższy niż po 3 kwartałach 2021 r.", a dostawy rynkowe paliwa wyniosły 16,7 mln m3 (były o 400 tys. m3 większe rdr). Jeśli chodzi o import, to POPiHN podał, że do kraju przywieziono łącznie 5,1 mln m3 oleju napędowego, co stanowi 33 proc. krajowej konsumpcji.
"W poprzednich latach największym dostawcą diesla na nasz rynek była Rosja, ale wojna zmieniła sytuację. Z danych Agencji Rynku Energii wynika, że w pierwszych trzech kwartałach 2022 r. Rosja odpowiadała za 34 proc. jego importu do Polski wobec 65 proc. rok temu. Innymi słowy, między styczniem a wrześniem 2022 do Polski przypłynęło z Rosji 1,26 mln ton oleju napędowego wobec 2,68 mln rok temu" - napisał portal polityka.pl w grudniu 2022 roku.
W raporcie POPiHN "Przemysł i Handel Naftowy", który podsumowuje 2021 rok (jeszcze nie został opublikowany raport za 2022 rok), możemy przeczytać, że w 2021 roku zużycie oleju napędowego wyniosło niemal 22 mln m3, przy prawie 7 mln m3 paliwa z importu (ok. 32 proc.).
"Olej napędowy nabywano tradycyjnie w większej liczbie krajów niż benzyny. Głównymi dostawcami pozostały Rosja, Niemcy i Słowacja oraz Białoruś. Paliwo to kupowano też w znacznych ilościach na Litwie i w Czechach. Znacznie spadły – po wprowadzeniu sankcji ekonomicznych – zakupy na Białorusi. Zza naszej wschodniej granicy, z terytorium państw nienależących do UE, zaimportowano około 70 proc. produktu (o 2 punkty procentowe więcej niż w roku poprzednim)" - podano w raporcie POPiHN.
Z kolei portal wysokienapiecie.pl pod koniec zeszłego roku zwrócił uwagę, że "w całym 2022 roku na import paliw zasilających głównie samochody wydamy ok. 110 mld zł, z czego 73 mld zł za zakup surowej ropy naftowej, 30 mld zł za zakup oleju napędowego, 5 mld zł na zakup benzyn i 3 mld zł na zakup LPG".
Olej napędowy z Kuwejtu
9 stycznia agencja Bloomberg podała, Kuwejt może częściowo pomóc przezwyciężyć Europie skutki embarga na import produktów naftowych z Rosji, które zacznie obowiązywać na początku lutego. Kraj zamierza w tym roku eksportować pięciokrotnie więcej oleju napędowego i dwukrotnie więcej paliwa lotniczego na Stary Kontynent niż w 2022 roku.
Wielkość dostaw oleju napędowego z Kuwejtu ma wzrosnąć do 2,5 mln ton w ciągu roku i około 50 tys. baryłek dziennie, z kolei wolumen eksportu paliwa lotniczego ma się podwoić - wielkość rocznej sprzedaży do Europy ma być na poziomie 5 mln ton - powiadomił Bloomberg, powołując się na własne źródła zbliżone do władz Kuwejtu.
Pod koniec ubiegłego roku kraje UE kupowały dziennie prawie 1,3 mln baryłek produktów naftowych z Rosji, z czego około połowy stanowił olej napędowy. Po 5 lutego, gdy zacznie obowiązywać unijny zakaz importu z Rosji, ceny oleju napędowego na kontynencie mogą znacznie wzrosnąć - prognozuje amerykańska agencja, przytaczając szacunki analityków rynku paliw.
Kuwejt nie jest jedynym państwem Bliskiego Wschodu, które zamierza w 2023 roku zwiększyć eksport produktów naftowych do Europy. Podobne plany mają władze Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratów Arabskich - przypomniał Bloomberg.
Źródło: TVN24 Biznes, PAP
Źródło zdjęcia głównego: gme_stuff / Shutterstock.com