Przed siedzibą greckiego parlamentu w Atenach zebrały się w środę wieczorem tłumy ludzi niezadowolone z polityki rządu Aleksisa Ciprasa. Przez pewien czas było bardzo niespokojnie, w ruch poszły koktajle Mołotowa. Dzisiaj parlament zdecyduje, czy przyjąć porozumienie z wierzycielami. Głos na "nie" może oznaczać dymisję premiera, który pełnego poparcia nie ma nawet w swojej własnej partii.
Głosowanie ws. pomocy Grecji odbyło się już we Francji. Dokument przyjęty w poniedziałek w Brukseli na szczycie strefy euro zatwierdziły obie izby francuskiego parlamentu.
Najpierw poparło go 412 deputowanych Zgromadzenia Narodowego, a następnie 260 senatorów. Zgromadzenie Narodowe liczy 577 deputowanych, a Senat 348 senatorów.
Cipras poda się do dymisji?
Inne kraje, których parlamenty muszą zatwierdzić porozumienie - m.in. Finlandia, Holandia czy Belgia - czekają na wynik głosowania w Grecji.
W parlamencie w Atenach ma ono się odbyć dziś wieczorem. Jego wyniki zadecydują nie tylko o losach programu pomocowego, ale także rządzącej partii Syriza i premiera Aleksisa Ciprasa. W samej Syrizie doszło do podziału, oczekuje się, że wielu (mówi się o 30-40) deputowanych tego ugrupowania zagłosuje przeciw. Partię wspomoże jednak prawdopodobnie opozycja.
Sam Cipras w wystąpieniu telewizyjnym we wtorek przyznał, że nie wierzy w skuteczność porozumienia, które podpisał, ale Grecja nie ma innego wyboru i musi wdrożyć je w życie. Oświadczył także, że nie poda się do dymisji i "jak kapitan, który pozostaje u steru statku podczas burzy", doprowadzi Grecję do spokojnego portu.
Jeżeli jednak parlament nie zgodzi się na przyjęcie planu ratunkowego, Cipras może zrezygnować. - Jeśli nie będę miał waszego wsparcia, to ciężko będzie mi pozostać na stanowisku premiera - powiedział szef rządu do posłów swojej partii.
Jak donosi Cezary Grochot, wysłannik "Faktów" TVN w Atenach, Grecy wyszli w środę na ulice w proteście przeciwko Ciprasowi. Twierdzą, że Syriza oszukała obywateli i postępuje jak poprzednie rządy, a Cipras podpisał - w ich opinii - znacznie gorszą umowę niż proponowano Grecji kilka tygodni temu.
Podczas demonstracji w pobliżu parlamentu w Atenach przeciwko polityce oszczędności i reform policjantów obrzucono koktajlami Mołotowa. Policja użyła gazu łzawiącego. Według niej na ateńskim placu Syntagma demonstruje ok. 12,5 tys. ludzi. Agencja dpa pisze, powołując się na grecką telewizję, że do starć z policją doprowadziła grupa ok. 200 anarchistów. Demonstranci podpalili wóz transmisyjny jednej z telewizji. Po 21:30 sytuacja się uspokoiła.
Getting a bit ugly outside Greek Parliament #Greece pic.twitter.com/TEh3mjAeEP
— Nick Malkoutzis (@NickMalkoutzis) lipiec 15, 2015
Atenom kończy się czas
Na przyjęcie pierwszej części wymaganych przez kredytodawców reform Ateny mają czas do końca dnia. To ustawy w sprawie racjonalizacji systemu podatku VAT i rozszerzenia bazy podatkowej, zmian w systemie emerytalnym, niezależności urzędu statystycznego ELSTAT oraz wprowadzenia automatycznego hamulca wydatków w przypadku niedotrzymania celów pierwotnej nadwyżki budżetowej.
Jeśli parlament je zaakceptuje, rusza rozmowy o programie pomocowym dla Grecji. Ustalenia te zapadły na ostatnim szczycie przywódców państw strefy euro w Brukseli.
Autor: ToL//bgr / Źródło: PAP