Grecki rząd zerwał negocjacje z europejskimi wierzycielami i zdecydował o zamknięciu banków. Co to oznacza dla polskiego kredytobiorcy? I na co uważać jadąc na wakacje do Grecji? Tłumaczymy.
1. Co wydarzyło się w weekend?
Grecy potrzebują pieniędzy, by spłacać swoje ogromne długi zagraniczne. Problem w tym, że ich państwowa kasa jest pusta, a jedynym ratunkiem jest pomoc zagraniczna. Zachodni kredytodawcy stawiają jednak warunki - chcą by Ateny przeprowadziły szereg reform i zaciskały pasa - dopiero wtedy dostaną pieniądze. Lewicowy rząd uważa jednak, że propozycje kredytodawców są zbyt drakońskie i od kilku tygodni prowadził negocjacje, by je ograniczyć. Jeszcze w piątek wydawało się, że uda się ustalić wspólną wersję. W weekend premier Grecji Aleksis Cipras zwołał jednak nadzwyczajne posiedzenie swego gabinetu, by omówić propozycje wierzycieli ws. programu pomocowego dla Aten. Po spotkaniu z ministrami ogłosił, że "propozycje naruszają europejskie zasady" a ich celem jest "upokorzenie całego narodu greckiego". Dlatego jego rząd je odrzucił. Zapowiedział też, że chce, aby to Grecy w referendum w niedzielę 5 lipca zdecydowali, czy przystać na żądania wierzycieli. Cipras podkreślił, że obecnie w rękach wszystkich Greków spoczywa historyczna odpowiedzialność, dotycząca de facto przyszłości całej Grecji. W sobotę szef eurogrupy Jeroen Dijsselbloem ocenił, że jest "bardzo negatywnie zaskoczony" decyzją Grecji w sprawie referendum i odrzuceniem propozycji porozumienia w sprawie programu pomocowego, przedstawionej przez KE, MFW i EBC. Natomiast niemiecki minister finansów Wolfgang Schaeuble dodaje, iż decyzja Greków oznacza "odejście od stołu negocjacji". Tego dnia przedstawiciele Unii Europejskiej zdecydowali, że nie zgodzą się na przedłużenie programu pomocowego do czasu referendum, czego chce Cipras. Podkreślają, że program wygasa według planu, czyli we wtorek 30 czerwca.
2. Grecja zamyka banki
W niedzielny wieczór premier Aleksis Cipras potwierdził wprowadzenie kontroli kapitału. Oznacza to zamknięcie greckich banków do 6 lipca. Rząd ograniczył też wypłaty z bankomatów - do 60 euro dziennie na osobę. Ograniczenia dotyczą także transakcji online. Zakazano też przelewów zagranicznych. To odpowiedź na masowy odpływ pieniędzy z greckiego sektora bankowego - ludzie wolą trzymać je w przysłowiowym materacu niż w banku. Na mocy nowych rządowych reguł dziś bankomaty w całej Grecji są nieczynne. Ograniczony dostęp do nich ruszy jutro. Limit dziennych wypłat ma dotyczyć posiadaczy kart wydanych przez greckie banki. Posiadacze kart wydanych przez zagraniczne banki będą mogli wypłacać pieniądze do limitu wyznaczonego przez te banki. Na banki, które złamią zasady będą nakładane kary grzywny w wysokości do 10 proc. kwoty każdej transakcji naruszającej środki kontrolne.
Do 6 lipca będzie też zamknięta grecka giełda.
Premier Grecji Aleksis Cipras w niedzielnym telewizyjnym orędziu do narodu zapewnił, że depozyty w bankach są całkowicie bezpieczne. Wezwał rodaków do zachowania spokoju.
3. Niepokój na rynkach
To fatalna wiadomość dla Polaków zadłużonych w walutach obcych, bo rykoszetem oberwał nasz złoty. Zawsze, gdy na rynkach jest nerwowo, inwestorzy szukają "bezpiecznych przystani" do "zacumowania" swoich pieniędzy. A nasza waluta taką nie jest. W rezultacie euro podrożało z 4,17 zł do 4,19 zł, a to najwyższy poziom od połowy lutego. Wielu inwestorów kupowało też amerykańskiego dolara, który w nocy zyskał na wartości z 3,74 zł na 3,81 zł. Uważany za bezpiecznego frank szwajcarski również cieszył się dużym powodzeniem wśród inwestorów. W niedzielny wieczór za jednego franka należało zapłacić 3,98 zł, a tuż po północy kosztował już 4,06 zł. Na złe wieści z Grecji negatywnie zareagowali też inwestorzy giełdowi. Japoński indeks Nikkei225 stracił na otwarciu około 2,4 proc. Niepokojąco wygląda również kontrakt terminowy na amerykańskim indeksie S&P 500, w którego wkład wchodzi 500 największych firm na nowojorskim parkiecie. Kontrakt na tym indeksie znalazł się 1,3 proc. na minusie.
4. Co z turystami?
Turyści, którzy są lub wybierają się do Grecji na wakacje powinni zabrać ze sobą gotówkę. Wprawdzie w teorii ich zagraniczne karty bankomatowe i kredytowe będą obsługiwane normalnie, czyli bez limitów, które mają Grecy, ale sytuacja jest niepewna i w każdej chwili może się zmienić. Co więcej nie ma pewności, czy po prostu w bankomatach nie zabraknie gotówki lub że nie będą przed nimi stały długie kolejki.
Dodatkowo turyści, którzy płacą kartą, a nie mają na rachunku bankowym zgromadzonego euro muszą liczyć się z tym, że w związku z wahaniami kursowymi za przewalutowanie zapłacą więcej niż jeszcze przed weekendem. Jak relacjonuje z Aten wysłannik "Faktów z zagranicy" Cezary Grochot, nie wszystkie sklepy i restauracje chcą też przyjmować płatności kartą - domagają się gotówki. Osoby wypoczywające w Grecji powinny również zachować ostrożność z innych względów. Na największych placach dużych miast może dochodzić do manifestacji. Trzeba pamiętać, że Grecy są podzieleni nie tylko ws. polityki rządu, ale i przyszłości kraju. Jeśli dojdzie do zamieszek, to urlop może zamienić się w okres niepokoju i stresu, a nie odpoczynku.
5. Co dalej?
30 czerwca - to dzień, w którym wygasa program pomocowy dla Grecji i ostateczny termin spłaty długu w wysokości 1,5 mld euro wobec Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Grecja - co podkreślał sam premier Aleksis Cipras - bez porozumienia z wierzycielami nie będzie miała pieniędzy, aby spłacić raty dla MFW. Może nie mieć też na wypłatę pensji i emerytur. Ekonomiści wskazują, że Ateny, aby wypłacać świadczenia będą musiały wprowadzić nową walutę, co jednocześnie oznacza wyjście ze strefy euro. Nowa waluta będzie jednak - zdaniem analityków z GaveKal Research - szybko traciła na wartości, co zwiększy tylko ciężar zagranicznych zobowiązań. Taką zmianę odczują też Grecy, bo znacznie zmniejszy się ich siła nabywcza. 1 lipca - to kolejna ważna data. Jeżeli program wygaśnie i Grecy nie spłacą długu wobec MFW, to Grecja stanie się "niezbadanym terytorium". Takim terminem posłużył się niedawno szef EBC Mario Draghi. Co ono oznacza? Grecka gospodarka będzie sparaliżowana przez kontrolę kapitału, rząd nie będzie miał już gotówki, a sektor bankowy będzie walczył o życie. Niektórzy urzędnicy ze strefy euro twierdzą, że taki stan rzeczy doprowadzi do tak ogromnego gniewu społecznego skierowanego w stronę Ciprasa, że jego rząd upadnie. Może to oznaczać albo nowe wybory albo powstanie tymczasowego rządu jedności narodowej, którego zadaniem będzie "posprzątanie" po katastrofie.
Na antenie TVN24 Biznes i Świat od rana trwa Raport Specjalny poświęcony temu tematowi.
Autor: msz//bgr / Źródło: tvn24bis.pl,