Baltic Pipe ma taki sam poziom bezpieczeństwa jak infrastruktura morska w Norwegii, która ma najdłuższą w Europie historię eksploatacji podwodnych sieci przesyłowych - uważa prezes Gaz-Systemu Tomasz Stępień.
Stępień zapytany w rozmowie z "Pulsem Biznesu", czy Baltic Pipe jest dziś bezpieczny, odparł, że ma on taki sam poziom bezpieczeństwa jak np. infrastruktura morska w Norwegii, czyli w kraju z najdłuższą w Europie historią eksploatacji podwodnych sieci przesyłowych.
- Nie wyważaliśmy więc otwartych drzwi. Wykorzystujemy po prostu know-how i rozwiązania już sprawdzone - podkreślił.
Pod koniec września doszło do wycieków z gazociągów Nord Stream 1 oraz 2 na południowy wschód oraz na północny wschód od Bornholmu. Niemiecka prokuratura federalna w Karlsruhe w poniedziałek wszczęła śledztwo w sprawie domniemanego sabotażu. W tym kontekście jako możliwego sprawcę wymienia się Rosję, która próbuje szantażować państwa Europy Zachodniej kwestią dostaw gazu.
Baltic Pipe a inne gazociągi
Pytany, w jaki sposób Baltic Pipe krzyżuje się z innymi gazociągami, prezes Gaz-Systemu odpowiedział, że wszystkie skrzyżowania Baltic Pipe z położoną wcześniej na dnie morza infrastrukturą, jak np. kablami telekomunikacyjnymi czy innymi gazociągami, wymagały wcześniejszych uzgodnień z ich właścicielami.
- Wykonaliśmy ponad dwadzieścia różnych skrzyżowań, a sposób wykonania każdego został określony w projekcie budowlanym. Od strony technicznej skrzyżowania zwykle wyglądają tak, że układa się przed krzyżowaną infrastrukturą skały, tworzące coś w rodzaju estakady, a na samych gazociągach dodatkowo betonowe materace, chroniące je przed uszkodzeniem. Na takiej estakadzie układany jest nowy gazociąg - podkreślił Stępień.
Pytany, czy wybuch lub rozszczelnienie podmorskiego gazociągu to awaria trudna do naprawienia, prezes Gaz-Systemu odpowiedział, że każdy gazociąg da się naprawić lub wymienić dany odcinek i dokonać ponownego połączenia.
- Nasze służby eksploatacyjne mają umiejętności i profesjonalny sprzęt do bieżących napraw infrastruktury lądowej. Na morzu wygląda to trochę inaczej. Utrzymanie służb interwencyjnych jest bardzo kosztowne, dlatego operatorzy infrastruktury powołali międzynarodową organizację Pipeline Repair and Subsea Intervention. Gaz-System jest członkiem tej organizacji i dzięki temu jesteśmy przygotowani do przeprowadzenia naprawy i odtworzenia przesyłu w możliwie najkrótszym czasie. Ta organizacja to rodzaj morskiego pogotowia gazowego, którego zadaniem jest szybkie reagowanie i naprawa między innymi rozszczelnień gazociągów - zaznaczył Stępień.
"Od tamtego czasu wiele się zmieniło"
Dopytywany o to, jak koszt budowy Baltic Pipe wpłynie na opłatę za dystrybucję gazu, Stępień odparł, że opłata za przesył gazu przed kryzysem stanowiła od 7 do 10 proc. wartości rachunku.
- Po zwyżce cen gazu w tym roku ten udział będzie nieco niższy. Jeśli chodzi o samą opłatę przesyłową, to wzrosła średnio o około 20 procent. Ten wzrost, oprócz kosztów budowy gazociągu Baltic Pipe, uwzględnia również koszty eksploatacji wszystkich inwestycji Gaz-Systemu oddanych do użytku w ostatnim czasie. To dzięki tym inwestycjom możemy być pewni, że gaz - mimo inwazji Rosji na Ukrainę i odcięcia dostaw gazu do odbiorców w Europie - w Polsce będzie - powiedział Stępień.
Prezes Gaz-Systemu został też zapytany w wywiadzie o to, jakie są prognozy Gaz-Systemu dotyczące popytu na gaz.
- Dwa lata temu ogłosiliśmy prognozę zapotrzebowania na usługę przesyłową, opartą na ówczesnej prognozie rozwoju rynku. Wtedy mówiliśmy, że w 2035 roku zużycie gazu w Polsce może wynieść nawet do 35 miliardów metrów sześciennych rocznie. Od tamtego czasu wiele się zmieniło. W 2020 roku wybuchła pandemia, potem kryzys cenowy związany z działaniami Gazpromu i brakiem zatłoczenia magazynów gazu na zimę, a w 2022 roku Rosja zaatakowała Ukrainę. Wszystkie te czynniki wpływają na rynkową cenę gazu, a tym samym na jego zużycie. W efekcie obecnie zamiast wzrostu zużycia mamy spory spadek. Szacujemy go na 17-20 procent względem 2021 roku - powiedział Stępień.
Według niego ten trend widać w całej Europie. - Niemcy i Holandia w pośpiechu inwestują w projekty dywersyfikujące dostawę gazu, gdyż w ostatnich dekadach w coraz większym stopniu uzależniały się od rosyjskiego surowca i równolegle wygaszały własną produkcję. Za kilka lat sytuacja na rynku gazu prawdopodobnie się ustabilizuje. Jeśli chodzi o polski system przesyłowy, to dzięki przeprowadzonym inwestycjom jest przygotowany na transport zarówno 20, jak i 35 miliardów metrów sześciennych gazu - zaznaczył.
Źródło: PAP