1 stycznia wchodzi w życie umowa między Ukrainą a UE o pogłębionej i całościowej strefie wolnego handlu (DCFTA). To najważniejsza i największa część podpisanej w czerwcu 2014 r. umowy stowarzyszeniowej, której zawarcie było przyczyną wybuchu konfliktu ukraińsko-rosyjskiego.
DCFTA stanowi handlową część unijno-ukraińskiej umowy stowarzyszeniowej. Opóźniono ją o ponad rok ze względu na zastrzeżenia Moskwy.
Umowa przewiduje nie tylko powołanie strefy wolnego handlu, ale także przyjęcie przez Ukrainę ok. 60 proc. unijnego prawa, w tym regulacji w zakresie energii, przepisów technicznych, sanitarnych, fitosanitarnych, celnych i dotyczących ochrony własności intelektualnej. Ma ponadto zabezpieczyć przepływ kapitału oraz stworzyć równe warunki konkurencji.
Co ze sporami?
Strony uzgodniły, że spory rozwiązywane będą według modelu Światowej Organizacji Handlu (WTO), ale za pomocą przyspieszonych procedur. W razie gdy to nie wystarczy, DCFTA pozwala na powołanie komisji arbitrażowej.
Komisja Europejska przedstawia DCFTA jako jedną z najbardziej ambitnych umów bilateralnych, które przygotowała. Liczy 15 rozdziałów, 14 aneksów i trzy protokoły.
Po co?
Ekspert Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych Piotr Kościński mówi PAP, że DCFTA, jak i cała umowa stowarzyszeniowa, ma przede wszystkim charakter stabilizujący. - Chcemy za wschodnią granicą mieć przyjaznego, stabilnego, dobrze funkcjonującego sąsiada. Oczywiście związki kulturowe i historyczne też mają na to wpływ, ale podstawą jest to, że chcemy żyć w bezpiecznym środowisku. A Ukraina w tej chwili nie jest tym bezpiecznym środowiskiem - podkreśla.
Według niego porozumienie pokazuje, co powinna zrobić i zmienić Ukraina. - To nie znaczy, że ona staje się idealnym państwem, tak jak żadne państwo unijne nie jest idealne. Ale niewątpliwie stanie się krajem lepiej funkcjonującym, bardziej przyjaznym dla obywateli. Więc w tym sensie ta umowa może przynieść efekty (...) i związuje Ukrainę z Unią Europejską - zauważa analityk.
Długoterminowa umowa
Kościński zastrzega, że nie należy spodziewać się efektów od razu po wejściu umowy w życie. - Ona ma działać długoterminowo i jej pozytywny efekt jest uzależniony od paru czynników, przede wszystkim od tego, czy Ukraina rzeczywiście przyjmie zawarte tam regulacje unijne, a potem je wdroży - podkreśla.
Dodaje, że DCFTA to także kwestia budowania zaufania do firm i rynku ukraińskiego, certyfikacji różnych produktów, czy towarów, dla których zostanie otwarty unijny rynek.
Rosja twierdzi, że umowa o wolnym handlu między Unią a Ukrainą zaszkodzi jej interesom gospodarczym. Premier Rosji Dmitrij Miedwiediew oświadczył, że jego kraj w celu ochrony swego rynku od Nowego Roku wprowadza dla Ukrainy cła i embargo na produkty spożywcze, gdyż Federacja Rosyjska obawia się napływu przez terytorium ukraińskie towarów z UE obłożonych zerową stawką celną.
Przypadek Rosji
Wcześnie prezydent Rosji Władimir Putin podpisał dekret o wstrzymaniu od 1 stycznia 2016 r. funkcjonowania umowy o strefie wolnego handlu w odniesieniu do Ukrainy.
Zawarcie umowy stowarzyszeniowej było przyczyną wybuchu konfliktu ukraińsko-rosyjskiego.
- Moskwa już jest zantagonizowana. Wojna już trwa, co prawda jest zamrożona, konflikt w Donbasie nie jest może tak intensywny jak przedtem. Ale cóż może więcej zantagonizować Rosję? - pytał Kościński.
- Umowa stowarzyszeniowa i tak obowiązuje, Ukraina szybciej lub wolniej zmienia swoje prawo i dostosowuje do unijnego, DCFTA to nie jest oczywiście tylko formalność, ale też nie jest to jakiś krok niespodziewany, nagły, czy coś, co by miało zaostrzyć sytuację, która i tak jest ostra - mówił.
Zaniepokojenie
Również państwa Eurazjatyckiej Unii Gospodarczej (EUG), do której - oprócz Rosji - należą Białoruś, Kazachstan, Armenia i Kirgistan, są zaniepokojone wejściem w życie umowy.
Umowa stowarzyszeniowa nie wspomina o możliwości przystąpienia Ukrainy do UE w przyszłości. W preambule mówi się ogólnie o "europejskich aspiracjach" i "europejskim wyborze" tego kraju. Jednak państwa na zachodzie UE są sceptyczne w sprawie dalszego rozszerzenia Wspólnoty i uważają, że nie należy składać obietnic o członkostwie, których być może w przyszłości Unia nie będzie gotowa wypełnić.
- Sprawa ewentualnego członkostwa Ukrainy w Unii Europejskiej jest tak trochę tematem tabu. Po pierwsze dlatego, że Ukraina jeszcze nie kwalifikuje się do członkostwa. Ale główny powód jest taki, że państwa - w większości zachodnie - nieco się obawiają własnych społeczeństw, gdyż oznaczałoby to pieniądze dla Ukrainy, oraz ze względu na Rosję, bo może lepiej nie drażnić jej pomysłem, że takie członkostwo może być - zauważył Kościński.
- Rozpatrywałbym tę sprawę raczej w długoterminowej perspektywie, tzn. za 10-15 lat możemy pewnie o tym mówić. I pewnie zaczniemy - dodał ekspert PISM.
- Z drugiej strony w warunkach umowy stowarzyszeniowej Ukraina będzie jedną nogą w Unii, ale nie będzie podejmować żadnych decyzji. Tzn. jeżeli będzie strefa wolnego handlu, ruch bezwizowy i znaczna unifikacja przepisów prawnych, to czegóż więcej chcieć? - pytał.
Autor: gry / Źródło: PAP