Na chwilę przed wejściem w życie zakazu handlu w niedziele, sytuacja branży handlowej wygląda dobrze - podaje Biuro Informacji Kredytowej. Mimo to, w nową rzeczywistość sklepy wchodzą z łącznym długiem szacowanym na 1,6 miliarda złotych.
Od 1 marca obowiązuje ustawa ograniczająca handel w niedziele - w każdym miesiącu (w 2018 roku) będzie można handlować tylko w pierwszą i ostatnią niedzielę miesiąca. – Dobrze w takiej sytuacji, że zmiana wchodzi w życie w momencie gdy sprzyja jej dobra koniunktura gospodarcza. Miniony rok branża z pewnością może uznać za udany – zwraca uwagę Sławomir Grzelczak, prezes BIG InfoMonitor.
Jak zaznaczono, w ubiegłym roku handel był jedną z branż, które najbardziej skorzystały na niskim bezrobociu i wzroście dochodów Polaków.
(Niewielkie) długi
Z danych wynika, że 30 tys. firm, czyli 4 proc. przedsiębiorstw handlowych ma kłopoty z terminowymi płatnościami. "Na tle całej gospodarki, to niedużo, bo odsetek firm niepłacących w terminie kontrahentom i bankom, w całej puli przedsiębiorstw wynosi 5,4 proc." - zaznaczono w komunikacie.
Zaległości blisko 30 tys. firm to już jednak spora suma - według obliczen BIK to ponad 1,5 mld złotych. Największe długi mają sklepy ogólnospożywcze, "jest ich wśród sklepów najwięcej i m.in. z tego względu zgromadziły 398 mln zł zaległości"- pisze BIK.
Na drugim miejscu, z kwotą 119 mln zł, znajdują się sklepy niewyspecjalizowane, a niechlubne podium zamykają firmy zajmujące się sprzedażą wysyłkową oraz internetową – 107 mln zł.
Mimo długów, firmy zajmujące się handlem dobrze oceniają swoją sytuację. Na ponad 11,5 tys. analizowanych firm powyżej 60 proc. jest w silnej i dobrej kondycji. W słabej znajduje się 19 proc., a w złej 21 proc. - wynika z badania przeprowadzonego przez Bisnode Polska.
Jednak z roku na rok sklepów ubywa. "W ostatnich dziecięciu latach zniknęło ich niemal 100 tys. Na koniec stycznia 2018 r. ich liczbę Bisnode Polska szacuje na nieco ponad 271,2 tys. Co oznacza, że w porównaniu do roku ubiegłego ubyło 4,2 proc. sklepów" - przypomina BIK.
Znikające sklepy
Na rynku królują duzi gracze, bo - jak zauważa BIK - mimo, że sklepów ubywa z każdej gałęzi handlu, to ponad 13 proc. przestało działać w branży detalicznej sprzedaży owoców i warzyw. "Jednak najliczniej likwidowane były sklepy sprzedające odzież. Tylko w ostatnich dwunastu miesiącach liczba sklepów odzieżowych spadła o ponad 1,8 tys." - napisano.
Co więcej, to właśnie duże korporacje sklepowe mogą zyskać na zakazie handlu w niedziele. - Mogą skorzystać na tym duże sieci, bo je stać na silną reklamę sobotnich promocji. Skorzystają też na tym sklepy, które maja możliwość przenieść sprzedaż do internetu - mówi nam Maciej Ptaszyński, dyrektor Polskiej Izby Handlu.
- Pozostali przedsiębiorcy nie muszą na tym skorzystać, ale też nie przewidujemy upadłości z tego powodu i znacznego pogorszenia sytuacji - dodaje Maciej Ptaszyński.
Tymczasem z danych BIK wynika, że sklepy internetowe już rosną w siłę. W ciągu roku przybyło ich 1,3 tys.
W podobnym tonie wypowiada się Kamil Rybicki, ekspert Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. - Naszym zdaniem najbardziej stracą na tym małe sklepy, gdyż wiele z nich wcale nie będzie w niedziele otwartych np. jeśli kilka sklepów ma jednego właściciela to ten może wybrać tylko jeden w którym będzie sprzedawał. Ponadto promocję robione przez duże sieci pod koniec tygodnia spowodować mogą zmianę nawyków zakupowych klientów. Będą oni robić zakupy "na zapas", kupując większość swojego tygodniowego zaopatrzenia podczas jednej wizyty w markecie. Tym samym nie odwiedzą już oni osiedlowego sklepiku - mówi nam.
Autor: ps / Źródło: tvn24bis.pl