Ustawa ograniczająca handel w niedziele miała być korzystna dla tradycyjnych, rodzinnych placówek, a pogłębia ich problemy i wypycha je z rynku - pisze poniedziałkowa "Rzeczpospolita".
Z danych Euromonitor International, na które powołuje się gazeta, wynika, że w tym roku można się spodziewać spadku obrotów w tradycyjnych sklepach o 5,1 procent.
Nieco lepiej radzą sobie też placówki wyspecjalizowane czy sprzedające głównie alkohol i papierosy. W znacznie gorszej sytuacji są małe, tradycyjne spożywczaki - dla nich prognozowany jest bowiem spadek obrotów o 6,3 procent.
Zaskakujące wyniki
Spaść ma też liczba placówek. Zgodnie z prognozami liczba tradycyjnych sklepów w tym roku skurczy się o 5,2 tys., ale blisko 2 tys. z tej liczby mają stanowić małe punkty. W artykule zwrócono uwagę, że małych sklepów ubywa od lat, a ten rok miał przynieść odwrócenie trendu z powodu zakazu handlu w niedzielę. W założeniu małe sklepy w ten dzień mogły pracować, zatem po zamknięciu hipermarketów czy dyskontów miały zdobyć klientów.
- Zakaz uderzył najmocniej w sklepy największe i najmniejsze, pozostałe wciąż szukają modelu poradzenia sobie z tym wyzwaniem. O ile problemy hipermarketów były spodziewane, to spadki w małych sklepach pomysłodawców ustawy mogą zaskoczyć - mówi w rozmowie z "Rz" Andrzej Faliński, prezes Forum Dialogu Gospodarczego i ekspert rynku handlowego.
"Potwierdzają to dane firmy Nielsen, zgodnie z którymi w miesiącach z zakazem handlu najmocniej wzrosła sprzedaż FMCG na stacjach benzynowych, ale też w dyskontach i sklepach ze słodyczami i alkoholem. Liderami spadków są hipermarkety, ale 1–2 proc. tracą też małe sklepy" - czytamy w "Rz".
Autor: mb / Źródło: Rzeczpospolita