Jest pierwszy prawomocny wyrok w sprawie złamania zakazu handlu w niedzielę. Sąd uznał właścicielkę sklepu za winną, ale odstąpił od wymierzenia kary. Powód? Sąd ocenił, iż nie można jedynie piętnować właścicielki, bo nie dość, że musi walczyć z silniejszą konkurencją, to jeszcze z powodu zakazu utraciła część dochodu.
Wyrok wydał Sąd Rejonowy w Bartoszycach (Warmińsko-Mazurskie). Orzeczenie zapadło 28 maja. Obrońca obwinionej kobiety nie wykluczał wtedy złożenia apelacji, bo zażądał pisemnego uzasadnienia wyroku. Ostatecznie jednak apelacji nie wniósł. Wyrok więc jest już prawomocny, o czym poinformowała nas 18 lipca rzeczniczka prasowa Sądu Okręgowego w Olsztynie sędzia Agnieszka Żegarska.
Wygrana w lotto
Sprawa dotyczyła sklepu spożywczego, w którym sprzedawany był również alkohol, przyrządzano na miejscu hot dogi i sprzedawano zakłady Lotto. Właścicielka, wiedząc, że niebawem zostanie zakazany handel w niedzielę, postanowiła przystosować działalność sklepu do nowych przepisów tak, by jej zakaz - w jej przekonaniu - nie dotyczył.
Jak ustalił sąd, kobieta porozumiała się z dwiema swoimi pracownicami, aby założyły działalność gospodarczą i pracowały u niej w niedziele jako "zewnętrzne podmioty" świadczące usługi. Właścicielka sklepu uznała jednocześnie, że gry losowe i zakłady wzajemne oraz sprzedaż papierosów, gazet i biletów komunikacji miejskiej jest przeważającą formą prowadzenia przez nią działalności. Dzięki temu - jak sądziła - mogła korzystać z wyjątku określonego w ustawie i handlować w niedziele niehandlowe. Uzasadniała, że sprzedaż kuponów Lotto zaczeła stanowić główną część jej działalności po tym, jak okolicę obiegła sensacyjne wiadomość, że to właśnie w jej sklepie wypełniono kupon, na który padła główna wygrana. Od tamtego czasu, jak zeznawała przed sądem, jej punkt zawierania zakładów zaczął cieszyć się wielkim zainteresowaniem wśród graczy. Tę historię dynamiki zmian w sklepie sąd uznał za wiarygodną.
Wizyta inspektora
Kłopoty obwinionej zaczęły się od niedzieli, w którą jej sklep nawiedził inspektor pracy. Przypomnijmy, po wejściu w życie ustawy zakazującej handlu w niedzielę, Państwowa Inspekcja Pracy wysłała swoich inspektorów na powtarzające się niedzielne kontrole do sklepów. Inspektor uznał, że właścicielka sklepu uchyla się od przestrzegania zakazu handlu i skierował wniosek o ukaranie do sądu.
Ustawa o zakazie handlu w niedziele zawiera przepisy o karach dla osób handlujących w niedziele, a nie objętych wyjątkami obszernie i szczegółowo wymienianymi w jednym z artykułów. Artykuł 10 mówi, że kto wbrew temu zakazowi handlu powierza wykonywanie pracy w handlu lub wykonywanie czynności związanych z handlem pracownikowi lub zatrudnionemu, podlega karze grzywny w wysokości od 1.000 do 100.000 zł.
Sąd Rejonowy w Bartoszycach uznał, że choć inspektor był niekonsekwentny w stawianiu zarzutów - bo w protokole przesłuchania były inne niż we wniosku o ukaranie - to co do zasady miał rację. Sprawa rozbiła się o to, że właścicielka sklepu nie zgłosiła w porę w urzędzie zmiany swojej "przeważającej działalności". Powinna była zmienić we wpisie do ewidencji działalności gospodarczej tak zwane kody PKD (statystyczne numery wykonywanej działalności) na właściwe. Nie uczyniła tego jednak i - jak stwierdził sąd - w dniu kontroli inspektora pracy jej sklep był dla prawa zwykłym sklepem spożywczym - takim, który o ile właściciel sam nie stoi za ladą, powinien być w niedzielę zamknięty.
Naprawiła błąd
Sąd ustalił również, że właścicielka sklepu wyciągnęła odpowiednie wnioski z niedzielnej kontroli inspekcji pracy. Wkrótce potem zrobiła porządek z kodami PKD swojego sklepu "tym samym stając się legalnie podmiotem, którego zakaz i ograniczenia handlu m.in. w niedziele nie obowiązuje".
Prawo jednak jest prawem. Faktem jest, że w dniu kontroli inspektora sklep nie powinien był być otwarty i nie powinny były w nim pracować osoby zatrudnione - nawet na umowę cywilnoprawną.
Sąd uznał jednak, że w przypadku tej właścicielki sklepu można zastosować przepis Kodeksu wykroczeń mówiący, że "w wypadkach zasługujących na szczególne uwzględnienie można – biorąc pod uwagę charakter i okoliczności czynu lub właściwości i warunki osobiste sprawcy – zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary albo odstąpić od wymierzenia kary".
Sąd: broniła się przed konkurencją
Tak też sąd uczynił. Nie ukarał obwinionej. Kazał jej tylko zapłacić 100 złotych kosztów postępowania. Sąd uznał, że nie można wyłącznie piętnować kobiety, która tylko pracując przez siedem dni w tygodniu ma szanse rywalizować "z coraz to mocniej naciskającą konkurencją w postaci chociażby supermarketów".
"Tym samym oczywiste jest, iż w wypadku zakazu handlu w niedziele i święta musiałaby liczyć się z utratą znacznej części dochodów, a co za tym idzie poszukiwanie przez nią możliwości zniwelowania ograniczeń wynikających z ustawy z dnia 10 stycznia 2018 r. [o ograniczeniu handlu w niedziele - przyp. red.] było dla niej niezwykle ważne. Należy zaznaczyć, iż ustawa wprowadzająca zakaz handlu w niedziele i święta, uchwalona została w dość szybkim tempie, a jej wejście w życie nie zostało poprzedzone jakąkolwiek kampanią informacyjną, która chociażby w nieznaczny sposób wpływałaby na świadomość często nie mających zbyt wielkiego doświadczenia prawniczego przedsiębiorców, umożliwiając uniknięcia im nieprawidłowego interpretowania nowych przepisów, tym samym chroniąc ich od popełnienia nielegalnych zachowań" - stwierdził Sąd Rejonowy w Bartoszycach.
Autor: jp//bgr / Źródło: tvn24bis.pl