Na wolne miejsce w domu pomocy społecznej nie czeka się już latami – podkreślono w opublikowanym w czwartek raporcie NIK. Przez korzystniejsze dla pensjonariuszy opłaty, coraz większą popularnością cieszą się zakłady opiekuńczo-lecznicze.
"Na wolne miejsce w domu pomocy społecznej nie czeka się już latami. Kolejki teoretycznie się skróciły, w niektórych domach można dostać miejsce od ręki, a część nawet ogranicza swoją działalność z powodu braku chętnych. Jest to jednak złudne, bo opieki wymaga coraz więcej osób starszych" - głosi komunikat NIK dot. świadczenia pomocy osobom starszym.
Różnice w opłatach
Według NIK nieuzasadnione różnice w opłatach przeniosły ciężar zainteresowania seniorów na zakłady opiekuńczo-lecznicze. Część pensjonariuszy przejmują też placówki niepubliczne – tańsze, bo standardy, jakie muszą spełniać są niższe, niż w placówkach publicznych. Kontrola NIK dotyczy lat 2012-2014, przy czym dla określenia występujących tendencji, wykorzystano też dane statystyczne z 2011 roku. NIK sprawdziła 7 powiatowych centrów pomocy rodzinie i jedno starostwo powiatowe prowadzące ponadgminne DPS. Kontrolę przeprowadzano także w 6 gminnych i miejskich ośrodkach pomocy społecznej (ośrodkach pomocy rodzinie) i 13 DPS, pod względem legalności, gospodarności i rzetelności. Ponadto zasięgnięto informacji w 44 jednostkach nieobjętych kontrolą w zakresie sprawowanego nadzoru i uwarunkowań z tym związanych.
Senior otrzymuje wsparcie
W sprawdzanym okresie samorządy umożliwiały osobom starszym korzystanie z usług opiekuńczych w miejscu zamieszkania lub kierowały je do domów pomocy społecznej. NIK podkreśla, że niemal wszystkie osoby starsze ubiegające się o świadczenie usług opiekuńczych w miejscu zamieszkania uzyskały takie wsparcie. Natomiast skierowanie do domów pomocy społecznej otrzymało ponad 90 proc. wnioskujących. Izba zaznacz także, że w większości skontrolowanych gmin kolejki oczekujących na miejsce w domu pomocy społecznej się nie wydłużały. "W niektórych domach były nawet wolne miejsca, a władze pojedynczych placówek wnioskowały o ograniczenie działalności z uwagi na brak chętnych. Szybkie przyjęcie seniora nie jest możliwe właściwie jedynie w dużych miastach, ale nawet tam czas oczekiwania nie przekracza kilku miesięcy. Niezmiennie natomiast brakuje miejsc opieki dla osób (w każdym wieku) z zaburzeniami psychicznymi" - napisano w raporcie.
Społeczeństwo się starzeje
Ustalenia kontroli NIK wskazują jednak, że ubiegających się o świadczenia w publicznych domach pomocy jest mniej niż powinno być, wziąwszy pod uwagę starzenie się społeczeństwa. W toku kontroli stwierdzono, że największą popularnością i uwagą cieszą się obecnie nie domy pomocy, ale oferujące tożsamą opiekę zakłady opiekuńczo–lecznicze. Taki wybór wynikał z korzystniejszych dla pensjonariuszy, ich rodzin i gmin warunków odpłatności. NIK wyjaśnia, że obecnie opieka nad osobą starszą, przewlekle chorą i niesamodzielną odbywa się w dwóch systemach: pomocy społecznej i ochrony zdrowia. "Nie tylko nie są one skoordynowane, ale wręcz oddzielne i organizowane przez różne instytucje" - informuje Izba. Stąd, w ocenie NIK, wynikają niczym nie uzasadnione różnice w formach płatności i kosztach pobytu - rachunki za opiekę w zakładach opiekuńczych niemal w całości pokrywa NFZ, natomiast w domach pomocy pensjonariusz, rodzina i gmina. W konsekwencji ze względów finansowych rodzina często stara się więc o umieszczenie osoby wymagającej całodobowej opieki w zakładzie, a nie w domu pomocy. Rozwiązanie to jest korzystne także dla gmin, które w tym wypadku nie ponoszą żadnych kosztów.
Brakuje wolnych miejsc
W skontrolowanym okresie zapotrzebowanie na usługi zakładów opiekuńczo–leczniczych było tak duże, że wolnych miejsc zaczęło brakować właśnie w tych placówkach. Skala zjawiska, zdaniem NIK, jest na razie trudna do określenia. Szacunkowo w poszczególnych zakładach może brakować od 20 do nawet 80 proc. miejsc. Izba zawraca również uwagę, że wysokie opłaty za pobyt seniorów w publicznych domach pomocy powodują, rosnącą popularność tańszych niepublicznych domów opieki. Z roku na rok powstaje coraz więcej prywatnych placówek tego typu: w latach 2011-2014 ich liczba wzrosła o ponad 82 proc. (ze 196 do 358), a oferowanych miejsc o niemal 100 proc. (z blisko 6 tys. do 11 tys.). Placówki te muszą wprawdzie spełniać określone standardy, ale wymogi wobec nich są niższe niż w placówkach publicznych. Niepubliczne domy opieki nie muszą np. stosować ustawowych norm zatrudnienia i kwalifikacji personelu, który ma opiekować się osobami starszymi. Dlatego, choć świadczą tożsame usługi, są konkurencyjne cenowo. Ich przewaga nad tradycyjnymi domami pomocy polega także na tym, że mogą natychmiast przyjąć potrzebującego, bez długotrwałej procedury postępowania administracyjnego. Niepubliczne domy pomocy mają też możliwość elastycznego dostosowywania się do potrzeb pacjentów, w tym m.in. ofertę pobytów krótkoterminowych.
Domy "na dziko"
NIK alarmuje jednak, że wykorzystywanie luk w przepisach umożliwia istnienie sporej, ale nieujętej w statystykach, liczby prywatnych domów całodobowej opieki funkcjonujących "na dziko", bez wymaganego zezwolenia. Takich miejsc funkcjonujących na granicy, albo z naruszeniem prawa powstaje coraz więcej. Według Izby samorządy nie są zainteresowane rozwijaniem innych form pomocy, alternatywnych wobec tradycyjnych domów i usług opiekuńczych, chociaż liczba seniorów wciąż rośnie, a ustalenia kontroli (badania ogólne i ankiety) wskazują, że najskuteczniejszą formą opieki nad osobami starszymi są usługi środowiskowe (np. mieszkania chronione, rodzinne domy pomocy, domy dziennego pobytu).
Autor: ag/gry / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock