Kontrole ubojni nie wskazują, by mięso wołowe stanowiło zagrożenie dla zdrowia konsumentów - oświadczył minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski. Jak dodał, "znaleziono uchybienia, ale w dokumentacji".
Ardanowski przypomniał podczas środowej konferencji prasowej z udziałem producentów wołowiny, że kontrole ubojni są związane z zaleceniami, jakie dali Polsce unijni inspektorzy, którzy kontrolowali w Polsce na początku lutego system bezpieczeństwa żywności w związku z ujawnieniem nielegalnego uboju bydła w rzeźni na Mazowszu.
Pod koniec stycznia "Superwizjer" TVN ujawnił kwitnący w Polsce rynek obrotu chorym i martwym bydłem. Jeden z dziennikarzy zatrudnił się w ubojni, do której trafiało chore bydło.
Minister podkreślił, że to wydarzenie negatywnie wpłynęło na postrzeganie polskiej żywności, w tym wołowiny. Jak mówił, "wołowina jest jednym z ważniejszych kierunków produkcji rolnej w Polsce". - Wszystkie przypadki, które szkodzą wizerunkowi polskiej żywności, będziemy starali się wyjaśniać, tak by odzyskać zaufanie konsumentów własnych i międzynarodowych - zapewnił szef resortu rolnictwa. - W wielu ubojniach były problemy i nie można ich bagatelizować, trzeba ustalić, kto zezwala na takie niedociągnięcia - mówił Ardanowski. Podkreślał, że znalezione uchybienia są głównie związane z dokumentacją, między innymi z wycofywaniem z rejestru zwierząt ubitych lub padłych.
"Mięso wychodzi bezpieczne"
Ardanowski poinformował, że w zakładach przetwórczych i rozbioru mięsa pobrano około 400 próbek na obecność salmonelli, czyli tyle, ile wymagają unijne przepisy i w żadnej nie stwierdzono zakażenia mięsa. - Te wyniki nie wskazują, by gdziekolwiek było zagrożenie dla zdrowia i bezpieczeństwa obywateli, by to mięso było niebezpieczne dla zdrowia - oświadczył Ardanowski. - Mięso z polskich ubojni i zakładów rozbioru wychodzi bezpieczne - dodał. Minister mówił, że jest ostrożny w formułowaniu radykalnych wniosków. - Jeśli obracamy milionami ton mięsa, to różne przypadki błędów zamierzonych lub nie mogą się pojawić - stwierdził. Dodał, że chodzi o to, by je usuwać, informując przy tym konsumentów i partnerów handlowych, a nie "robić z tego element wojny handlowej".
Przypomniał, że polskie mięso zostało "ostro potraktowane" w Czechach i na Słowacji, a potem okazało się, że na przykład w Czechach wykryto ubojnię funkcjonują całkowicie poza jakimkolwiek systemem.
Audyt w ubojniach
Główny Lekarz Weterynarii Paweł Niemczuk poinformował, że w ubojniach odbył się audyt. Od razu po audycie skontrolowano 366 ubojni, z czego dwie zostały zamknięte.
Na podstawie analizy ryzyka wytypowano ponadto ubojnie, które mogły być najbardziej problemowe. W 47 z nich stwierdzono pewnego rodzaju nieprawidłowości, które nie skutkowały jednak zamknięciem zakładu. Były to na przykład nieterminowe zgłaszanie przemieszczeń zwierząt, błędy w dokumentacji, brak procedur, nieuzasadnione przetrzymywanie bydła, transport krów nienadających się do przewożenia. Podjęto decyzje o nałożeniu kar. Niemczuk zaznaczył, że od 25 marca do 5 kwietnia odbędzie się rozszerzony audyt unijnych kontrolerów i Inspekcja Weterynaryjna jest na taką wizytę przygotowana.
Zmiany w przepisach
Ardanowski poinformował, że ministerstwo rolnictwa kończy prace nad zmianą ustawy o weterynarii, która ma uszczelnić system nadzoru nad bezpieczeństwem żywności. - W ciągu kilkunastu dni projekt ustawy powinien trafić na Komitet Stały Rady Ministrów - powiedział.
Chodzi o to, by nadzorem nad bezpieczeństwem żywności zajmowali się lekarze urzędowi, a nie wyznaczeni lekarze wolnej praktyki. A na taki system potrzebne są dodatkowe etaty. Dodał, że projekt jest na etapie wyliczania, ile więcej potrzeba etatowych lekarzy weterynarii i jakie będą koszty ustawy. Minister poinformował, że w poniedziałek spotka się z unijnym komisarzem do spraw rolnictwa, by przedstawić wdrażanie zaleceń sformułowanych przez inspektorów UE po kontroli zarządzonej "po nielegalnym uboju w jednej z ubojni".
Autor: mb / Źródło: PAP