W Polsce występują problemy z dostępnością węgla. - Rodzi się pytanie, czy wtedy, kiedy nawoływaliśmy do szybkiego embarga na dostawy węgla z Rosji, czy wtedy ocenialiśmy skutki takich decyzji - powiedział w "Faktach po Faktach" w TVN24 Jacek Piechota, były minister gospodarki. W jego ocenie "dzisiaj bardziej ocenę skutków regulacji zastąpiła ocena skutków PR-u przez rząd".
Jacek Piechota, były minister gospodarki, był pytany o nastroje panujące na Forum Ekonomicznym w Karpaczu w sytuacji nadchodzącego spowolnienia gospodarczego. - Nastroje są mieszane, bo z jednej strony tego rodzaju forum służy nawiązywaniu kontaktów, rozmowie o nowych projektach biznesowych, nowych przedsięwzięciach, ale z drugiej strony wszyscy jesteśmy obciążeni sytuacją i przewidywaniami na najbliższe miesiące, tutaj, niestety, ale trudno znaleźć optymistyczne sygnały - powiedział gość "Faktów po Faktach" w TVN24.
W jego ocenie "w kontekście tych trudnych warunków, można powiedzieć wręcz ekstremalnych warunków, w której przychodzi ekipie rządzącej rządzić krajem, co chwilę pada pytanie, gdzie jest racjonalna polityka gospodarcza". - Gdzie jest przed podjęciem decyzji ocena potencjalnych skutków tych decyzji. Co chwila jesteśmy zaskakiwani pewnymi rozwiązaniami, które rodzą pytanie, czy ktoś je do końca przemyślał - zwracał uwagę prezes Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej.
Embargo na węgiel z Rosji
W jego ocenie przykładem jest sytuacja na rynku węgla. Zwrócił uwagę na kolejki przed kopalniami, zapewnienia przedstawicieli rządu, że będzie dobrze, "ale przecież nie jest dobrze". - Rodzi się pytanie, czy wtedy, kiedy nawoływaliśmy do szybkiego embarga na dostawy węgla z Rosji, kiedy byliśmy w pierwszym szeregu, pierwsi zablokowaliśmy te dostawy węgla, czy wtedy ocenialiśmy skutki takich decyzji - mówił Piechota.
8 kwietnia polski rząd w związku z agresją Rosji na Ukrainę wprowadził embargo na dostawy węgla ze wschodu. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego w ubiegłym roku zużycie węgla, głównie rosyjskiego, w gospodarstwach domowych wyniosło 7,4 mln ton. Z Rosji do naszego kraju trafiało, w zależności od roku, około 8 mln ton węgla.
Jak zauważył, w czasie, gdy był członkiem rządu w latach 2001-2003, ocena skutków regulacji to był znacznie obszerniejszy dokument niż sam projekt decyzji. - Wtedy trzeba było się zastanowić, jak będziemy przygotowani na sytuację, która nastąpi po zablokowaniu dostaw rosyjskiego węgla. Przecież uderzyliśmy w polskich przedsiębiorców, którzy już zakontraktowali węgiel, który stał na granicach, po rosyjskiej stronie i tego węgla nie odebraliśmy - powiedział były minister gospodarki.
Jego zdaniem już wtedy trzeba było przeprowadzić szacunek w oparciu o dane dotyczące zapotrzebowania gospodarki, gospodarstw domowych i wydajność polskiego górnictwa. - Obawiam się, że dzisiaj bardziej ocenę skutków regulacji zastąpiła ocena skutków PR-u przez rząd i niestety płacimy za to wszystko cenę. Łatamy dziury w momencie, kiedy już decyzje zapadły, potem nowe regulacje, nowe decyzje, w sytuacji, kiedy już mleko często się rozlało - mówił gość "Faktów po Faktach".
"Nie słyszymy ze strony rządu nawoływania do oszczędności"
Piechota był dopytywany o ocenę polityki rządu w obliczu kryzysu energetycznego. - To jest moim zdaniem w każdym momencie działanie ex post, po wydarzeniu, po powstaniu konkretnej sytuacji - ocenił.
Były minister gospodarki przyznał, że brakuje mu dzisiaj działań na rzecz oszczędności. - Unia Europejska pracuje nad określonymi działaniami oszczędnościowymi, bogate zachodnie kraje wprowadzają określone ograniczenia w czasie szczytu zapotrzebowania na energię elektryczną. My nie słyszymy ze strony rządu nawoływania do oszczędności, do określonych działań prooszczędnościowych - zauważył Jacek Piechota.
- Sytuacja jest ekstremalnie trudna, ale znowu działamy w sytuacjach, które sami wywołaliśmy. Węgiel jest, niestety, tego przykładem - dodał, zaznaczając, iż wszyscy liczą na to, że "te opowieści o zakontraktowaniu, imporcie węgla rzeczywiście zostaną zrealizowane".
Piechota zwracał też uwagę na sytuację na rynku gazu. - Nie znamy tak naprawdę do końca prawdy o tym, czy mamy zakontraktowane dostawy gazu przez Baltic Pipe, czy nie mamy pełnej kontraktacji. To wszystko są obszary objęte tajemnicą, a rząd głosi, że będzie dobrze. Jeżeli wciąż ze strony rządu, obywatele, zakłady, przedsiębiorstwa słyszą, że będzie dobrze, to nastawienia na oszczędności nie ma - powiedział.
- Jeżeli wciąż mówimy, a nie podejmujemy decyzji o opodatkowaniu nadmiarowych zysków przedsiębiorstw energetycznych, PGNiG, Orlen mają dzisiaj wciąż ogromne zyski, to Unia Europejska pracuje nad opodatkowaniem nadmiarowych zysków, my, niestety, jesteśmy znowu w tyle, reagujemy na sytuację z opóźnieniem - dodał. W jego ocenie "trudno wystawić pozytywną notę tym działaniom rządu".
Rządowa pomoc dla wszystkich
Zastrzeżenia byłego ministra gospodarki budzi fakt, że rządowa pomoc jest kierowana do wszystkich. - To, co uderza w tych działaniach osłonowych rządu, to że pomoc kierowana jest horyzontalnie do wszystkich, do tych, których stać tak naprawdę, by zakupić drogi węgiel i do tych, dla których te 3 tysiące (złotych - red.) dodatku w żaden sposób nie rozwiązują problemu. To zresztą dotyczy wielu działań osłonowych, chociażby wakacji kredytowych - zauważył Jacek Piechota.
- Osłonowa pomoc rządu powinna być absolutnie skierowana do tych, którzy znajdują się w najcięższej sytuacji, powinna być ukierunkowana do rodzin, do ludzi znajdujących się dzisiaj w dramatycznej sytuacji. Tymczasem pieniądze rozrzucane są do wszystkich i bardzo potrzebujących i tych, którzy dają sobie radę doskonale w naszej polskiej, trudnej rzeczywistości - zwracał uwagę.
- Jeżeli gasimy inflację tego rodzaju działaniami, to dolewamy benzyny do ognia w działaniach inflacyjnych, a potem kończy się znowu podnoszeniem stóp procentowych - dodał gość "Faktów po Faktach".
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: TVN24