Na pewno państwo słyszeli o tym, że coś podrożało, albo potaniało przez amerykański Fed. Złoty zyskał, albo stracił przez Fed, euro drożeje przez Fed, dolar drożeje, obligacje tanieją, albo drożeją. I tak dalej i tak dalej. Generalnie prawie wszystko na rynkach finansowych od dobrych kilku lat dzieje się przez Fed.
W poniedziałek na przykład na rynkach finansowych nie wydarzyło się nic ciekawego. Nic nie podrożało, ani nie potaniało w sposób na tyle istotny, aby społeczność finansowo-bankowo-analityczno-inwestorsko-dziennikarska mogła o tym mówić, jak o czymś ważnym. Dlaczego tak się dzisiaj stało ? Oczywiście przez Fed. A dokładniej: dzisiaj nic się nie wydarzyło, bo "rynki czekają na jutrzejsze wystąpienie szefowej Fed Janet Yellen".
Wcześniej rynki czekały na dane z amerykańskiego rynku pracy, bo one mają wpływ na decyzje Fed, a jeszcze wcześniej czekały na posiedzenie Fed. Fed jest najważniejszy na świecie. Racjonalna analiza tej hipotezy dość szybko wykazałaby jej spore braki logiczne, ale przecież inwestorzy na rynku nie zachowują się w sposób racjonalny, czy logiczny. Najczęściej kupują jak jest drogo, bo drożeje i sprzedają jak jest tanio, bo tanieje. Fed jest więc najważniejszy na świecie, bo inwestorzy w to wierzą.
Tak naprawdę oczywiście Fed rzeczywiście jest najważniejszy na świecie, bo jest to świat oparty o amerykańskiego dolara, a najcenniejszym instrumentem finansowym świata nie jest już złoto, ale amerykańskie obligacje. Fed jednocześnie kontroluje oprocentowanie dolara na rynku międzybankowym i jest największym na świecie posiadaczem amerykańskich obligacji. Ale to nie musi oznaczać, że każdy codzienny ruch na każdej giełdzie na świecie jest spowodowany tym co robi albo za chwilę zrobi Fed. Natomiast spora część inwestorów tak myśli, bo jest to prostsze niż głębsze analizy bardziej złożonej rzeczywistości.
Nie zazdroszczę im, bo granie pod to, co za chwilę zrobi Fed staje się coraz trudniejsze. Głównie dlatego, że Fed prawdopodobnie przez wiele najbliższych miesięcy nie zrobi niczego nowego, ani niczego zaskakującego. Wszystko zostało już zapowiedziane. Trudno będzie dalej grać pod wycofywanie się Fed ze skupu obligacji, skoro to wycofywanie się już się zaczęło. Trudno grać pod zakończenie tego skupu, skoro wiadomo, że nastąpi to pod koniec tego roku. Trudno żywiołowo reagować na rynku ciągle na te same i nie zmieniające się od miesięcy zapowiedzi. Fed ich nie zmieni, bo wtedy położyłby na szali swoją wiarygodność.
Wystąpienie Janet Yellen w Kongresie na pewno będzie ciekawe, bo to będzie jej pierwsze publiczne wystąpienie jako prezesa Fed. Ale przecież nie powie ona niczego stojącego w sprzeczności z komunikatem z ostatniego posiedzenia. A na kolejnym posiedzeniu Fed ponownie zrobi to samo co w grudniu i w styczniu, czyli troszeczkę ograniczy tempo skupu obligacji z rynku. Żadne dane na które rynek czeka "bo mogą mieć wpływ na decyzje Fed" tak naprawdę nie będą miały na te decyzje wpływu, bo decyzje już zapadły. Fed zapowiedział, że zacznie wycofywać się z łagodnej polityki, zaczął się wycofywać w grudniu i nie będzie już tego zmieniać. Rynek mógł się tym przestraszyć raz i zareagować wyprzedażą walut i obligacji z tak zwanych rynków wschodzących, ale przecież takie reakcje po każdym kolejnym posiedzeniu Fed byłyby zbyt absurdalne. Tym samym nieuchronnie wracamy do normalności. Bardzo trudnej normalności dla wszystkich na rynku, bo świat w którym decyzje Fed nie wywołują większych reakcji na rynkach (bo są od dawna zapowiedziane) będzie światem, w którym zarabianie na giełdach będzie trudniejsze niż w ostatnich kilku latach.
Niektórzy może nawet zniechęcą się do tego na tyle, że pomyślą o inwestowaniu bardziej fundamentalnym, może nawet inwestowaniu w realną gospodarkę, a nie tylko takim polegającym na czystej spekulacji finansowej. Jeśli tak się stanie, to będzie to największy sukces Fed, Bena Bernankego i Janet Yellen. Czego im szczerze życzę.
Autor: Rafał Hirsch
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock