Nie trzeba być wybitnym ekonomistą czy prezesem NBP, żeby wiedzieć, że jeśli podaż nie spotyka się z popytem, to niestety może być tylko jeden efekt: awaria dystrybutora - powiedziała w TVN24 Grażyna Piotrowska-Oliwa, menadżerka, inwestorka i była prezeska PGNiG. Jej zdaniem wysokie ceny ropy w połączeniu ze słabym złotym powodują, że ceny paliw powinny być wyższe. Inna sytuacja obserwowana obecnie na stacjach to - jak oceniła - "płynna kiełbasa wyborcza".
Gościnią programu Agaty Adamek na antenie TVN24 była Grażyna Piotrowska-Oliwa, menadżerka, inwestorka, była prezeska zarządu PGNiG. Skomentowała aktualną sytuację na rynku paliw.
- Na pewno szczerość jest lepszym rozwiązaniem w gospodarce niż takie ukrywanie i uważanie, że awaria dystrybutora jest lepsza niż napisanie, że po prostu paliwa brak - stwierdziła, odnosząc się do komunikatów zamieszczanych na niektórych stacjach paliw.
Jak dodała, to jednak mogłoby wszystkim przypomnieć, jak było ponad 30 lat temu, przed rokiem 1989. - Albo nawet niedawne sceny, które odbywały się na stacjach benzynowych na Węgrzech, gdzie rząd postanowił sztuczne zarządzać cenami. W takich przypadkach nie trzeba być wybitnym ekonomistą czy prezesem NBP, żeby wiedzieć, że jak podaż nie spotyka się z popytem, to niestety może być tylko jedna rzecz: awaria dystrybutora - wytłumaczyła.
"Paliwa nie mogą być tańsze, mogą być tylko drogie"
Grażyna Piotrowska-Oliwa podkreśliła, że ceny ropy zaczęły spadać dopiero tydzień temu, jest to spadek rzędu 15 procent.
- Jeszcze kilkanaście dni temu cena ropy utrzymywała się na poziomie grubo 95 dolarów za baryłkę. W tej chwili mówimy o 85-84 dolarach - powiedziała.
Dodatkowo, jak zauważyła, decyzja Rady Polityki Pieniężnej o dużej obniżce stóp procentowych, o 0,75 punktu procentowego, doprowadziła do istotnej przeceny złotego.
- Wysoki koszt dolara powoduje, że paliwa nie mogą być tańsze, mogą być tylko drogie. Cenę ustala też giełda ARA: Amsterdam, Rotterdam, Antwerpia. Tam naprawdę widać, ile kosztuje paliwo - zaznaczyła.
Jej zdaniem w zestawieniu z tymi notowaniami cen hurtowych widać było w Polsce rozbieżność. - Na to nie ma wytłumaczenia - stwierdziła ekonomistka.
Czesi przyjeżdżają do Polski tankować tańszą benzynę
Piotrowska-Oliwa zwróciła uwagę, że "oczywiście wszyscy są zachwyceni, że od kilku tygodni ceny paliw na rynku polskim są dużo niższe niż u wszystkich sąsiadów".
- Wystarczy zobaczyć, co się dzieje na polskich granicach. Gdyby różnica między stacją w Czechach a w Polsce nie wynosiła ponad złotówkę, a przy niektórych paliwach nawet dwa złote, to by Czesi do nas nie przyjeżdżali - zaznaczyła.
Według niej prawdziwym powodem niższych cen w Polsce jest "płynna kiełbasa wyborcza". Jednocześnie - jak dodała - "myśmy już, jako kierowcy, za tę obniżkę zapłacili". Jak dodała, wystarczy spojrzeć na wyniki Orlenu i sterowanie marżami w czwartym kwartale 2022 roku.
Inflacja w Polsce
Grażyna Piotrowska-Oliwa była też pytana o to, jaka jest faktyczna inflacja w Polsce w związku z działaniami Orlenu.
- Większość ekonomistów mówi, że ta realna inflacja, gdyby uwzględnić realne ceny paliw, giełdowe i mrożone cen energii, ceny żywności (czasową obniżkę VAT - red.) to będą to dwa punkty powyżej, czyli 10 procent - odpowiedziała.
Według tak zwanego szybkiego szacunku Głównego Urzędu Statystycznego we wrześniu inflacja w Polsce była na poziomie 8,2 proc.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: TVN24