Ceny energii pozostają na wysokich poziomach. - To odzwierciedlenie całościowej sytuacji na rynku, na której ciąży najbardziej wojna prowadzona przez Rosję - powiedział na antenie TVN24 Jakub Wiech, zastępca redaktora naczelnego Energetyka24.com. Jak dodał, aktualne pozostają też konsekwencje pandemii COVID-19. - Nałożyły się na względnie krótki okres dwa potężne czynniki - pandemia oraz wojna. To jest naprawdę nadzwyczajna sytuacja, która odbija się na naszych portfelach i będzie się odbijać jeszcze przez co najmniej kilkanaście miesięcy - powiedział Wiech.
Branżowy portal wysokienapiecie.pl podał, że ceny prądu dla gospodarstw domowych w ofercie PGNiG wzrosną z 0,42 złotego/kWh na początku ubiegłego roku do 1,70 złotego/kWh od jesieni tego roku. Według portalu podobne podwyżki wprowadzają lub planują inne firmy energetyczne.
- Jak wskazał prezes Urzędu Regulacji Energetyki jest to odzwierciedlenie całościowej sytuacji na rynku, na której ciąży najbardziej wojna prowadzona przez Rosję, a także odpowiedź Zachodu na tę wojnę i odpowiedź Rosji na sankcje, czyli chociażby zakręcenie kurka z gazem i wstrzymanie przesyłu błękitnego paliwa przez dwa z czterech głównych gazociągów biegnących z Rosji na Zachód - komentował na antenie TVN24 Jakub Wiech, zastępca redaktora naczelnego Energetyka24.com.
Zwrócił jednak uwagę, że to jest tylko część obrazu całej sytuacji. - Dalej mamy aktualne konsekwencje pandemii i zaburzenia na rynku, spowodowane właśnie koronawirusem, co widać chociażby po wysokich cenach frachtu, czyli po wysokich cenach przesyłu drogą morską, na przykład ropy naftowej, czy gazu, a także węgla - wyjaśnił Wiech.
Ceny energii w górę
Jak podkreślił, "nałożyły się na względnie krótki okres dwa potężne czynniki - pandemia oraz wojna". - To jest naprawdę nadzwyczajna sytuacja, która odbija się na naszych portfelach i będzie się odbijać jeszcze przez co najmniej kilkanaście miesięcy - powiedział gość TVN24.
Wiech wskazał, że ewentualne ustąpienie skutków pandemii przyniosłoby pewną ulgę, ale - jak zaznaczył - "ze względu na to, iż te dwa czynniki mają różną wagę, to nie będzie to poprawa diametralna". - Niestety najbardziej odbija się na nas to, co robi na rynku energii Rosja i co też robimy my jako Zachód odpowiadając na rosyjską agresję na Ukrainę - stwierdził. W jego ocenie "krótkotrwałych, doraźnych możliwości wpływu na sytuację nie ma". - Niestety, Europa uzależniając się od tej stacji paliwowej Władimira Putina skazała się teraz na możliwość i podatność pewnego szantażu energetycznego, który Rosja z upodobaniem stosuje - zauważył Jakub Wiech.
Jakub Wiech: Putin trzyma Europę na energetycznej smyczy
W jego ocenie "w interesie Kremla leży teraz, żeby w ciągu nadchodzącej zimy docisnąć Europejczyków, żeby wywołać szok dla europejskiej gospodarki, podbijając ceny energii, a nawet doprowadzając do potencjalnych przerw w dostawach". - Bo takie ryzyko, niestety, też istnieje, żeby osłabić opór Europy, żeby osłabić tą odpowiedź, która poszła po 24 lutego i na przykład skłonić Europejczyków do ponownego wiązania się z Rosją kontraktami energetycznymi - powiedział Wiech.
- To jest zagrożenie, które jest na stole i na to takiej szybkiej odpowiedzi nie ma. To znaczy ona jest, możemy ograniczyć skutki tego zjawiska, ale niecałkowicie. Żeby uwolnić się od tej energetycznej smyczy, na której Europę trzyma Władimir Putin potrzeba trochę czasu na inwestycje między innymi w infrastrukturę do obioru i przesyłu nierosyjskich surowców energetycznych. Potrzeba nam też nowych własnych, europejskich mocy wytwórczych, chociażby w elektroenergetyce, w energetyce odnawialnej i energetyce jądrowej, a także działań na rzecz efektywności energetycznej - wymieniał gość TVN24.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock