Postępowanie w sprawie przydziału częstotliwości LTE powinno zakończyć się w ciągu ok. trzech miesięcy - mówiła w poniedziałek dziennikarzom prezes UKE Magdalena Gaj. Nie chciała jednak zdradzić żadnych szczegółów, by nie "wpływać na zachowania przedsiębiorców".
Jak mówiła Gaj, w tej chwili toczy się postępowanie drugoinstancyjne w ramach złożonych wniosków o ponowne rozpatrzenie sprawy. W ramach tego postępowania Urząd Komunikacji Elektronicznej rozpatruje sytuację formalno-prawną, która zaistniała w związku ze złożeniem pisma cofającego wniosek o dokonanie rezerwacji częstotliwości przez NetNet. Chodzi o blok 5 MHz, który NetNet (spółka Heronima Ruty - współpracownika Zygmunta Solorza-Żaka - PAP) wylicytowała w wyniku zakończonej w październiku 2015 r. aukcji częstotliwości 800 i 2600 MHz. Spółka miała za nią zapłacić do budżetu 2,05 mld zł.
Trzy miesiące
- Nie chciałabym, żeby to postępowanie trwało dłużej niż to postępowanie w pierwszej instancji. Tamto trwało koło trzy miesiące, tutaj też możemy zakładać taki czas tego postępowania. Chcemy je zakończyć najszybciej, jak się da. Natomiast w związku z tym, że ono jest z punktu widzenia procedury administracyjnej troszeczkę trudniejsze od postępowania pierwszoinstancyjnego, tym bardziej, że podmioty zmodyfikowały swoje wnioski na etapie postępowania drugoinstancyjnego, w związku z tym ono może potrwać te trzy miesiące - powiedziała prezes UKE. Jak zaznaczyła, ostatni wniosek o ponowne rozpatrzenie sprawy wpłynął do Urzędu około dwa tygodnie temu. Według UKE rezygnacja NetNet oznacza automatyczne przyjęcie do rozpatrzenia wniosku na ten blok, złożonego przez T-Mobile, którego oferta - 2,02 mld zł - była druga w rankingu. Firma ta chciałaby jednak dokonać zamiany bloków z P4, operatorem Play, który wygrał przetarg na blok D, sąsiadujący z blokiem C, który w ramach aukcji także przypadł T-Mobile. W sprawie tej trwają negocjacje pomiędzy operatorami i Urzędem. Jednak jak pisał w artykule dla portalu telko.in prezes P4 Joergen Bang-Jensen, firma ta nie chce zamienić się na bloki z T-Mobile, gdyż blok E jest prawnie "skażony".
Wszystko jest możliwe
Gaj, pytana, czy istnieje ryzyko, że T-Mobile wycofa się z postępowania, a dwa miliardy zł nie wpłyną do budżetu, odparła, iż teoretycznie wszystko jest możliwe, ale zaznaczyła, że takie postępowanie wiązałoby się z określonymi konsekwencjami formalno-prawnymi. - Taki podmiot traci swoją wiarygodność w kolejnych postępowaniach. Nie wiem, czy podmioty funkcjonujące rzeczywiście na naszym rynku od wielu lat są gotowe ponosić takie ryzyko. (...) Z mocy prawa T-Mobile stał się podmiotem wyłonionym w tym bloku. Nie chciałabym snuć hipotez, bo przekładając to na praktykę, jest to niemożliwe. Nie wyobrażam sobie, że podmiot, który stał się podmiotem wyłonionym, prowadzi od lat działalność telekomunikacyjną i ma kilkanaście milionów użytkowników, rezygnuje z 5 MHz częstotliwości po to, żeby nie móc w przyszłości ubiegać się o 700 MHz. Jest to zachowanie nieracjonalne - oceniła. Podkreśliła, że efektywna gospodarka widmem stoi w interesie i operatorów, i regulatora rynku, toteż trwają rozmowy z operatorami. Nie chciała jednak zdradzić żadnych szczegółów. - Nie chciałabym teraz mówić o przebiegu i o możliwych scenariuszach, bo każda moja wypowiedź może wpływać na zachowania przedsiębiorców w trakcie prowadzonego postępowania - zaznaczyła. Łącznie za wszystkie częstotliwości będące przedmiotem aukcji LTE telekomy zadeklarowały 9,233 mld zł, z których z powodu wycofania się NetNet do tej pory wpłynęło 7, 128 mld zł. Wpływy te mają stanowić istotny element tegorocznego budżetu państwa.
Autor: msz/gry / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock