Sąd Okręgowy w Warszawie przychylił się do wniosku zarządu PLL LOT i zakazał przeprowadzania strajku na podstawie referendum związków zawodowych - poinformował w piątek prezes linii lotniczych Rafał Milczarski. - Strajk odbędzie się - odbijają piłeczkę związkowcy. Ich zdaniem decyzja sądu o zakazie strajku to ograniczanie swobód obywatelskich. Związkowcy proszą o pomoc Rzecznika Praw Obywatelskich.
W dniu dzisiejszym Sąd przychylił się do wniosku zarządu i zakazał przeprowadzenia strajku na podstawie referendum związków zawodowych" - powiedział Rafał Milczarek na piątkowej konferencji prasowej.
Dzień wcześniej szef LOT informował, że spółka skierowała wniosek do sądu, by ten udzielił zabezpieczenia poprzez zakazanie pozwanym związkom zawodowym ogłoszenia oraz przeprowadzenia strajku. Zapowiedział ponadto, że firma w ciągu dwóch tygodni złoży rozbudowany pozew w tej sprawie.
"Z ogromną ulgą chciałbym wszystkich pasażerów poinformować o tym, że majówka jest bezpieczna i możecie bezpiecznie lecieć LOT-em, żadnego strajku w majówkę nie będzie" - mówił w piątek Milczarski. "Referendum i strajk pracowników PLL LOT uznajemy za nielegalne, gdyż w związku z orzeczeniem Sądu Najwyższego nie ma w zasadzie przedmiotu tego sporu zbiorowego, którego dotyczyło referendum i potencjalny strajk" - dodał.
Związkowcy nie odpuszczają
Związkowcy potrzebowali kilku godzin, żeby ustosunkować się do słów prezesa. Na zorganizowanej w piątek o godzinie 22 konferencji poinformowali, że nie odpuszczą i będą strajkować. - Procedujemy, zastanowimy się, mamy jeszcze kilka dni. Strajk się odbędzie - powiedziała przewodnicząca Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego Monika Żelazik.
Zdaniem związkowców decyzja sądu o zakazie strajku to ograniczanie swobód obywatelskich. Związki w tej sprawie będą interweniowały u Rzecznika Praw Obywatelskich.
- Kuriozalne jest to, że LOT poskarżył się do sądu 6 kwietnia, czyli na kilka tygodni przed decyzją o terminie strajku - mówiła Monika Żelazik. - Sąd od 6 kwietnia zapomniał nas powiadomić o sprawie. Sąd wysłuchał wyłącznie pracodawcy, który wprowadził sąd w błąd co do ilości referendów - oceniała.
Jednocześnie przewodnicząca zaapelowała do wszystkich związków zawodowych w Polsce o strajki solidarnościowe. Do sprawy odniosło się już Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych.
"Decyzja sądu jest sprzeczna z artykułem 59 Konstytucji RP, zgodnie z którym 'związkom zawodowym przysługuje prawo do organizowania strajków pracowniczych'. Prawo do strajku jest też wpisane w Europejską Kartę Społeczną i konwencje Międzynarodowej Organizacji Pracy" - deklaruje w komunikacie Piotr Szumlewicz z biura prasowego OPZZ.
"Sąd nie powinien służyć władzy i pracodawcom, lecz bronić Konstytucji RP, w tym podstawowych swobód związkowych! OPZZ w pełni popiera protestujących pracowników PLL LOT i deklaruje gotowość do czynnego wsparcia ich działań" - dodał.
Zapowiedź strajku
W czwartek Monika Żelazik, przewodnicząca Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego w LOT zapowiedziała, że pracownicy przewoźnika zdecydowali o wszczęciu strajku generalnego zaplanowanego właśnie na 1 maja. W piątek dodawała, że jej zdaniem bardzo możliwe, że w dniach strajku wszystkie loty będą odwołane. Utrudnienia miały dotyczyć samolotów startujących z warszawskiego lotniska Chopina.
Tymczasem przedstawiciele LOT-u od początku byli zdania, że strajk byłby niezgodny z przepisami prawa. Władze spółki wskazywały, że na sześć związków będących w sporze zbiorowym z firmą, decyzję o proteście podjęły tylko dwa. Zdaniem władz LOT-u takie referendum jest bezprzedmiotowe, ponieważ odbyło się już raz wcześniej, a takiego głosowania nie można powtarzać. Zarzucano mu także błędy proceduralne.
Zarzuty
Jakie są zarzuty pracowników LOT-u wobec pracodawcy? Chodzi m.in. o zatrudnianie na umowy cywilnoprawne.
- Prezes firmy Rafał Milczarski od co najmniej dwóch lat nie zatrudnia ani pilotów, ani stewardess na podstawie umowy o pracę. Nie ma naszej zgody na pozorne samozatrudnienie członków załóg lotniczych, bo to ma bezpośrednie przełożenie i wpływ na obniżenie poziomu bezpieczeństwa w operacjach lotniczych - wskazywał w czwartek Adam Rzeszot ze Związku Zawodowego Pilotów Komunikacyjnych PLL LOT.
Załoga skarży się także na warunki płacowe w firmie. LOT wypowiedział regulamin pracy z 2010 roku, co było podyktowane złą sytuacją finansową spółki. W związku z tym pracownicy zarzucają firmie brak uregulowania zasad wynagradzania.
- Wypowiedzenie regulaminu wynagradzania z 2010 roku wynikało z pomocy publicznej, jaką otrzymał LOT w 2013 roku. Pomoc ta ratowała spółkę przed likwidacją i upadłością, ale musiała być notyfikowana w Komisji Europejskiej i wiązała się z restrukturyzacją spółki. Jednym z elementów restrukturyzacji było właśnie wypowiedzenie regulaminu wynagradzania - wyjaśnił prezes Milczarski w piątek.
Dodał też, że "spór toczy się o to, czy poprzedni zarząd miał prawo spółkę uratować, ograniczając w pewnym sensie zarobki personelu, czy nie miał tego prawa" - powiedział.
"Nie szukamy konfliktu"
Innego zdania są przedstawiciele pracowników. Monika Żelazik, przewodnicząca Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego w LOT, tłumaczyła, że groźba protestu to wynik nieskutecznych negocjacji z pracodawcą. - Po tylu latach mediacji prawnie możemy zorganizować tylko strajk generalny, który będzie trwał do odwołania - tłumaczyła w czwartek.
- Wiemy, że planowany strajk jest dużym wydarzeniem i może bardzo skomplikować plany wszystkich podróży. Bardzo was za to przepraszamy, ale zostaliśmy do tego zmuszeni przez prezesa Polskich Linii Lotniczych LOT. Szukamy konstruktywnych rozwiązań, a nie szukamy konfliktu, ale do tanga trzeba dwojga, nie widzimy tego dążenia po drugiej stronie - wyjaśniał natomiast Rzeszot.
Autor: ps//sta / Źródło: PAP, tvn24bis.pl