To jest bardzo realne ryzyko - powiedziała w programie "Fakty po Faktach" na antenie TVN24 ministra funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, pytana o to, czy część pieniędzy z KPO może przepaść. Mówiła także o "potrzebie rewizji KPO".
Tematem rozmowy było między innymi odblokowanie środków z Krajowego Planu Odbudowy przez Komisję Europejską. Komisja Europejska wydała w czwartek pozytywną ocenę pierwszego wniosku Polski o płatności z Funduszu Odbudowy, co otwiera drogę do wypłaty Polsce ponad sześciu miliardów euro z KPO.
Wspomniane 6,3 mld euro to 10,5 proc. środków polskiego KPO. Z tej kwoty 2,69 mld euro to granty, a 3,63 mld euro - pożyczki. Poprzedni rząd nie zdołał sprowadzić unijnych funduszy z KPO do naszego kraju.
Ministra: to dobry dzień dla Polski, Polaków
- To dobry dzień dla Polski, dla Polaków. To są ogromne fundusze i teraz jest to wielkie wyzwanie przed nami, aby to zainwestować, aby dzisiaj było lepiej, jutro i za 20 lat - mówiła. - KPO to nowy projekt, wszyscy się uczymy, my, mówię też o Brukseli, krajach członkowskich. Mamy dwa lata opóźnienia, to jest dość niefortunne - zwróciła uwagę ministra.
Wyjaśniła, że "jej celem jest takie przeformatowanie KPO na ile się da, aby zmaksymalizować szansę zainwestowania, przy tych realiach, że mamy dwa lata opóźnienia". Mówiła o "potrzebie rewizji KPO". Stwierdziła, że 2026 rok jest realnym terminem, "aby znaczną część z tych pieniędzy zainwestować".
- Po decyzji premiera wejdziemy w dyskusje z KE, to potrwa razem do końca lata, będą też konsultacje publiczne - mówiła.
Część środków zagrożonych
Dopytywana o to, które projekty muszą zostać przesunięte na późniejszy czas, odpowiedziała, że "zdecydowana większość poważnych projektów infrastrukturalnych, a także te projekty, nie wszystkie, ale większość, związane z ochroną zdrowia". - Tam te środki są powiązane z reformami - wyjaśniała.
- Reforma też wymaga dużo czasu, aby była sensowna, my przesuwamy wszystko w czasie, najdalej jak się da, aby w tym czasie się zmieścić. Jest też wiele inwestycji, które nie mają sensu lub jest wielki znak zapytania. Tak jest z Izerą na przykład (polskim samochodem elektrycznym - red.) - mówiła.
- Taki znak zapytania jest nad Izerą, nie ma żadnych umów podpisanych, ten projekt jest daleko nie tak zaawansowany, jak było to prezentowane. W KPO akurat słowa "Izera" nie ma, ale jest o skończonych samochodach, środkach transportu. No nie da się zbudować fabryki w takim tempie. Zostaje pytanie, jak środki na elektromobilność przekierować na takie inwestycje, aby do 2026 roku się wyrobić - mówiła.
Ministra była również pytana, czy jeżeli nie uda się wydać pieniędzy do 2026 roku, będzie realne ryzyko, że pieniądze przepadną. - To jest bardzo realne ryzyko - przyznała.
- Cały KPO to pożyczka, bardzo korzystna. Część grantowa UE spłaca całościowo, solidarnie, co Polsce opłaca się w ogromnym stopniu, druga część jest pożyczkowa, także dla beneficjentów. Tutaj koszt dla państwa polskiego jest trochę wyższy. My przyjmujemy strategię, aby przesuwać maksimum i chronić przede wszystkim część grantową, bo to jest ogromnie korzystny dla nas pieniądz, a jeżeli nie będziemy w stanie czegoś wykorzystać, zainwestować, to tej części pożyczkowej. Pożyczka niewykorzystana to nie jest tak duża dla strata dla podatnika, dla polskiego rozwoju - mówiła ministra.
Wiele kluczowych projektów
Zdaniem szefowej resortu funduszy najważniejsze obszary finansowane z KPO to zielona transformacja energetyczna, cyfryzacja i ochrona zdrowia. - To inwestycja w infrastrukturę, farmy wiatrowe, w termomodernizację, w zielony transport, zielone miasta. Jest też cyfryzacja, aby szerokopasmowy internet był wszędzie w Polsce - wymieniała.
- Bardzo ważne są inwestycje w usługi publiczne. Moim zdaniem ważny jest obszar zdrowia. W KPO w części grantowej jest 19 miliardów złotych przeznaczonych na zdrowie. Wiemy, jakie potrzeby ma służba zdrowia w Polsce, to jest ogromne wyzwanie. Tutaj dwuletnie opóźnienie boli najbardziej - podkreśliła.
Opóźnienie z KPO "działaniem na szkodę polskiego obywatela"
Podkreśliła, że opóźnienie związane z KPO "jest na pewno działaniem na szkodę polskiego obywatela". - Obywatele mieli możliwość - dzięki temu, że jesteśmy w UE i Polacy o tym zdecydowali, chcieli w Unii być - dostępu do korzystnego pieniądza, który można było inwestować, łączyć z potrzebnymi nam dzisiaj ogromnie reformami z powodu COVID-u, wojny, potrzeby transformacji energetycznej. Ten pieniądz leżał i nie był wykorzystywany. To jest działanie na szkodę polskiego rozwoju i dobrobytu polskich obywateli - oceniła.
Dopytywana o to, czy ktoś powinien ponieść za to odpowiedzialność, odpowiedziała: "jeżeli jest tak, że da się wskazać konkretne osoby, ich działania, które powodowały straty, to za to powinna być odpowiedzialność".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24