Część zakupionych przez KPRM podczas pandemii COVID-19 środków ochrony indywidualnej nie spełniała wymogów. Ich stosowanie przez personel medyczny mogło stwarzać zagrożenie - przekazał we wtorek inspektor NIK Wojciech Zambrzycki podczas posiedzenia zespołu ds. rozliczeń PiS. Jak podał inspektor, NIK złożyła zawiadomienie do prokuratury m.in. w związku ze sprowadzeniem niebezpieczeństwa na życie lub zdrowie wielu osób.
Kierowany przez posła Romana Giertycha (KO) zespół ds. rozliczeń PiS zajął się na wtorkowym posiedzeniu - jak mówił Giertych - "kwestiami związanymi z pracami NIK w odniesieniu do przetargów w czasie epidemii COVID-19". - W tej sprawie mamy cały szereg nieprawidłowości stwierdzonych przez NIK. Zarówno w kontrolach, które miały miejsce 2 lata temu, jak i w kontroli, która obecnie się skończyła - powiedział poseł.
Spółki Skarbu Państwa ze zleceniem od premiera
Inspektor NIK Paweł Tołwiński poinformował, że kontrola NIK miała na celu sprawdzenie prawidłowości wydania i realizacji poleceń premiera, dotyczących zakupu środków ochrony indywidualnej.
Przedstawiając wyniki kontroli, powiedział, że w kwietniu 2020 r. Prezes Rady Ministrów w związku z przeciwdziałaniem pandemii COVID-19 wydał polecenia zakupów środków ochrony indywidualnej spółkom Skarbu Państwa: KGHM Polska Miedź, Grupie Lotos oraz Agencji Rozwoju Przemysłu.
Z kontroli wynika, że realizując wydane polecenia, Kancelaria Prezesa Rady Ministrów zawarła umowy ze spółkami Skarbu Państwa, w efekcie których dokonała zakupów na łączną kwotę ponad pół miliarda złotych.
- NIK jako nierzetelne, niegospodarne i niecelowe uznała działania KPRM związane z realizacją oraz finansowaniem wydanych poleceń i umów zawartych z KGHM i grupą Lotos na kwotę blisko 190 milionów złotych - podkreślił inspektor NIK.
Ministerstwo Aktywów Państwowych wskazało nazwy kontrahentów
- Jeszcze przed wydaniem poleceń przez premiera i zawarciem umów wykonawczych, Ministerstwo Aktywów Państwowych (MAP) wprost wskazało spółkom Skarbu Państwa, tj. KGHM i Grupie Lotos, co i od kogo mają kupić, zapewniając jednocześnie o certyfikowanej jakości kupowanych produktów - wskazał Tołwiński. Dodał, że to właśnie MAP ustaliło, jakie podmioty mają możliwość realizacji dostaw środków ochrony indywidualnej, a także wskazało ceny i ilości oraz opracowało wzory umów.
Według Tołwińskiego kontrola wykazała, że międzynarodowe doświadczenie handlowe KGHM i Lotosu nie miało znaczenia w całym procesie, gdyż pełniły one rolę jedynie figuranta, który miał przejąć ryzyko i odpowiedzialność za zakupy realizowane na z góry określonych warunkach.
Inspektor NIK zaznaczył, że zakup środków ochrony indywidualnej powierzono KGHM i Grupie Lotos, a te nigdy wcześniej nie zajmowały się obrotem artykułami medycznymi.
Ferelne zakupy spółek Skarbu Państwa
Tołwiński zwrócił uwagę, że Ministerstwo Zdrowia w żaden sposób nie brało udziału w procesie zakupów, mimo że to ono dysponowało najlepszymi informacjami o tym, jakie materiały ochronne były wówczas najbardziej potrzebne. - To o wykaz zapotrzebowania, sporządzony przez ministra zdrowia miały być realizowane dostawy tych środków przez spółki Skarbu Państwa - mówił.
Tołwiński przedstawił chronologicznie przebieg procesu zakupów.
W pierwszej kolejności MAP przygotowało listę pośredników oraz zapotrzebowanie: ilość i wartość poszczególnych rodzajów materiałów ochronnych. Następnie ministerstwo przesłało zgromadzone materiały spółkom KGHM i Lotos. 2 kwietnia 2020 r. premier wydał polecenie zakupu środków ochrony indywidualnej spółkom. Pierwsza dostawa materiałów na rzecz KGHM nadeszła 14 kwietnia 2020 r., czyli na dwa dni przed zawarciem umów między Kancelarią Prezesa Rady Ministrów a spółkami KGHM i Lotos. Kolejne dostawy były realizowane sukcesywnie do stycznia 2021 r.
Inspektor NIK Wojciech Zambrzycki podkreślił, że dostawcami środków ochrony indywidualnej na rzecz spółek KGHM i Lotos były dwa podmioty gospodarcze, które nie zajmowały się wcześniej obrotem artykułami medycznymi. Z uwagi na tajemnicę przedsiębiorstwa i złożone zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa nazwał spółki pierwszymi literami ich nazw: Q i K. Wyjaśnił, że spółka Q dotychczas specjalizowała się w dostawach różnych rozwiązań związanych z obronnością, a spółka K importowała z Chin głównie gadżety kosmetyczne.
- Lotos zawarła ze spółką K umowę opiewającą na blisko 2 mln dolarów na dostawę kombinezonów ochronnych i jak się później okazało, 21 procent z nich nie spełniało wymogów jakościowych - przekazał Zambrzycki.
Zaznaczył, że nabywane przez KGHM maseczki ochronne były wielokrotnie droższe od dostarczonych przez Agencję Rozwoju Przemysłu. - Koszty zakupu odpowiednich jakościowo maseczek dostarczonych przez agencję wynosiły od nieco ponad 1 zł do blisko 2,40 zł za sztukę. Natomiast koszt maseczek zakupionych przez spółkę KGHM wynosił od blisko 8 zł do ponad 10 zł za jedną sztukę, pomimo że zdaniem polskiej instytucji certyfikującej, część tych maseczek i tak nie zapewniała wymaganej ochrony personelowi medycznemu - tłumaczył inspektor NIK.
Zagrożenie zdrowia i życia personelu medycznego
Jak ujawniono, polska instytucja certyfikująca, którą był Centralny Instytut Ochrony Pracy - Państwowy Instytut Badawczy, zakwestionowała jakość maseczek o wartości blisko 109 mln zł dostarczonych przez KGHM. Zambrzycki zwrócił uwagę na fakt, że część zakupionych przez KPRM produktów przekazanych do Agencji Rezerw Materiałowych i dalej do użytkowników pochodziła z partii dostaw, których próbki nie spełniały wymogów środków ochrony indywidualnej.
- Przez to ich stosowanie przez personel medyczny mogło nienależycie zabezpieczać przed zarażeniem wirusem, stwarzając dodatkowe zagrożenie - zaznaczył.
Inspektor NIK powiedział, że narażone zostało także bezpieczeństwo personelu medycznego korzystającego z produktów dostarczanych także przez Lotos.
- Z magazynów wydano do odbiorców końcowych 410 kombinezonów ochronnych i blisko 133 tysiące przyłbic z partii dostaw zrealizowanych przez tę spółkę, zanim poznano negatywne wyniki badań instytucji certyfikującej - poinformował.
Zastrzeżenia co do jakości kombinezonów ochronnych zgłaszali także sami użytkownicy. - Zakwestionowana została jakość ponad połowy produktów dostarczanych przez grupę Lotos o wartości około 28 mln zł - dodał Zambrzycki.
Zakupy Lotosu ze stratą
W efekcie - jak podkreślił - Kancelaria Prezesa Rady Ministrów jednostronnie dokonała wyliczenia wartości produktów dostarczonych zgodnie z umową, wypłacając spółce Lotos jedynie około 30 mln zł z kwoty prawie 58 mln zł określonej na fakturze. Ponadto - dodał - strata w wysokości prawie 28 mln zł została pokryta ze środków własnych przez spółkę Lotos, która nie dochodziła roszczeń z tego tytułu wobec swoich dostawców.
- Z uzyskanych przez NIK informacji wynika, że Agencja Rezerw Materiałowych nie dysponowała informacjami pozwalającymi na ustalenie, które z przekazanych środków ochrony indywidualnej zostały przekazane do użytku lub znajdują się w magazynach - powiedział inspektor NIK.
W związku z ustaleniami NIK skierowała do Prokuratury Okręgowej w Warszawie zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Dotyczą one niedopełnienia obowiązków, przekroczenia uprawnień, działań na szkodę interesu publicznego przez funkcjonariuszy publicznych, wyrządzenia szkody majątkowej spółce Skarbu Państwa oraz sprowadzenia niebezpieczeństwa na życie lub zdrowie wielu osób.
Zdaniem dyrektora Delegatury NIK w Białymstoku Janusza Pawelczyka, "mamy do czynienia z sytuacją kuriozalną". - Wydatkowano około 200 milionów złotych w sposób niegospodarny - powiedział.
Poinformował, że w toku kontroli napotkano na wiele utrudnień, zarówno ze strony ówczesnej prokuratury, jak i służb specjalnych, ponieważ to do tych instytucji zwracano się z pytaniami o ich udział w ramach tego przedsięwzięcia. - Niestety trafiliśmy na bardzo istotne utrudnienia, a wręcz odmowę i ignorowanie zapytań - przekazał Pawelczyk.
- Cały ten łańcuszek przepływu środków wiązał się z prowizjami. Te prowizje przypisywał sobie KGHM, Lotos, jak i poszczególne spółki Q i K oraz jeszcze jedna spółka. Wszystkie te podmioty oczywiście zarobiły w ramach tych prowizji - dodał dyrektor.
Giertych: mamy do czynienia z mechanizmem korupcyjnym
W obliczu nowych ustaleń NIK poseł Giertych zapowiedział, że zespół będzie w tej sprawie rozmawiać także z prokuratorem generalnym, w związku z niedopełnieniem obowiązków ze strony Prokuratorii Generalnej, która ma obowiązek działać w sprawach, w których zagrożony jest interes ekonomiczny państwa.
- Ta sprawa będzie kontynuowana przez nas nasz zespół i myślę, że włączymy się aktywnie w skontrolowanie tego, dlaczego prokuratura nie przekazywała przez miesiące zażalenia NIK do sądu i odmawiała śledztwa przez wiele miesięcy - podkreślił Giertych. Ocenił, że mamy do czynienia z mechanizmem korupcyjnym, który został w sposób oczywisty przedstawiony, zaplanowany, zorganizowany pod auspicjami Prezesa Rady Ministrów i chroniony przez organy państwa, które mają obowiązek strzec środków finansowych i praw obywateli.
- Mamy też do czynienia z sytuacją, gdzie nieznana liczba osób mogła doznać uszczerbku na zdrowiu lub życiu w związku z tym, że ten sprzęt nie spełniał norm jakościowych. To przestępstwo narażenia na utratę zdrowia lub życia - dodał przewodniczący. - Ktoś zarabiał na tym, aby ktoś inny ryzykował, nosząc wadliwe stroje ochronne czy maseczki - podsumował poseł.
Źródło: PAP