Firma obecnego wiceministra sportu i turystyki Łukasza Mejzy obiecywała leczenie umierających na raka i stwardnienie rozsiane, chorych na alzheimera, parkinsona oraz inne nieuleczalne przypadłości - wynika z ustaleń Wirtualnej Polski. 30-latek miał osobiście przekonywać rodziców chorych dzieci, że terapia jego firmy je wyleczy. Metoda nie ma potwierdzenia medycznego. Miało to kosztować 80 tysięcy dolarów - podaje portal. Mejza odniósł się do treści artykułu w mediach społecznościowych i napisał, że "będzie przedmiotem postępowań sądowych".
Łukasz Mejza dostał się do Sejmu w marcu 2021 roku w miejsce zmarłej posłanki PSL Jolanty Fedak. Pod koniec października br. Mejza został powołany na funkcję sekretarza stanu w Ministerstwie Sportu i Turystyki.
Wcześniej próbował swoich sił w biznesie. Jak pisze Wirtualna Polska, Mejza, według Krajowego Rejestru Sądowego, figuruje w siedmiu podmiotach gospodarczych. "Polityk utrzymuje, że udziały w spółkach odsprzedał - nie ujawnia jednak, komu i za ile. Na nasze pytania o te transakcje nie odpowiedział" - zastrzega portal.
"WP" pisze, że "Łukasz Mejza ze swoimi współpracownikami chciał zarabiać na zbiórkach i leczeniu ciężko chorych ludzi". Spółkę Vinci NeoClinic założył z Tomaszem Guzowskim. To 37-letni przedsiębiorca z Zielonej Góry. Biznes wystartował 17 lipca 2020 roku, a po niespełna siedmiu miesiącach zmienił nazwę na Mejza Business Group i siedzibę - na dom rodziców Mejzy. "Numer w KRS jest ten sam" - zaznacza Wirtualna Polska.
Leczenie nieuleczalnych przypadłości
W oficjalnych firmowych folderach przekonywano, że spółka Vinci NeoClinic oferuje skuteczną terapię na wiele nieuleczalnych chorób. Jak czytamy, spółka miała się zajmować organizowaniem w Polsce terapii "pluripotencjalnymi komórkami macierzystymi".
W tym celu przygotowano kilka folderów reklamowych: dla pacjentów cierpiących na choroby neurologiczne, choroby nowotworowe i dla seniorów. Firma Łukasza Mejzy - jak pisze Wirtualna Polska - obiecywała leczyć m.in. umierających na raka i stwardnienie rozsiane, chorych na alzheimera, parkinsona oraz inne nieuleczalne przypadłości.
"Nasi pacjenci to w głównej mierze osoby, które cierpią na schorzenia uznawane do tej pory za nieuleczalne. (...) terapia Vinci NeoClinic łamie wszystkie bariery znane do tej pory w medycynie" - pisano we fragmencie opisu przedsiębiorstwa na samym początku ulotki skierowanej do cierpiących na choroby nowotworowe. Portal podaje, że na ostatniej stronie takiego folderu reklamowego widniał numer telefonu do Łukasza Mejzy. "Można dzwonić i umawiać się na leczenie. Cena leczenia: 80 tysięcy dolarów na start" - czytamy.
Według oferty za 80 tys. dolarów pacjent miał dostać przelot do San Diego, transport na miejscu, opiekuna oraz noclegi. W cenie miała być też sama terapia. "Mamy dowody, że udział w tworzeniu i kolportowaniu powyższych reklam brał osobiście wiceminister rządu Zjednoczonej Prawicy Łukasz Mejza" - pisze Wirtualna Polska.
Bez medycznego potwierdzenia
Metoda, którą zachwalał obecny wiceminister sportu, nie ma medycznego potwierdzenia. - Żadna szanująca się klinika i żaden odpowiedzialny lekarz nie będzie przekonywał, że terapią komórkami macierzystymi jest w stanie dziś skutecznie wyleczyć szereg różnych chorób, od problemów neurologicznych, przez uszkodzenia rdzenia kręgowego, po nowotwory. Nie ma na to dowodów naukowych. Owszem, komórki macierzyste mają ogromny potencjał. Potencjał w przyszłości, to jednak nie są terapie działające w teraźniejszości - mówi Wirtualnej Polsce prof. Józef Dulak, ekspert Wydziału Biochemii, Biofizyki i Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego.
- Należy podkreślić, że nie ma jeszcze żadnej zarejestrowanej i dopuszczonej do powszechnego stosowania terapii z wykorzystaniem komórek pluripotencjalnych - dodaje. Jak wskazuje, wstrzykiwane w organizm nieprzygotowane komórki pluripotencjalne mogą utworzyć guzy, czyli tak zwane potworniaki. - Takie zabiegi mogą być wyjątkowo niebezpieczne dla pacjenta - podkreśla prof. Dulak.
Według informacji "WP" w zdobywaniu klientów do Vinvi NeoClinic miała pomóc siatka 21 stowarzyszeń, które między 16 stycznia a 17 marca 2020 roku zarejestrowali asystenci społeczni Mejzy.
Portal posiada dokumenty, z których wynika, że rodzice chorych dzieci mieli podpisywać umowy ze stowarzyszeniami i przekazywać im prawa do prowadzenia zbiórek. Jedną z osób, które miały podpisać taką umowę byli rodzice 6-letniej Poli, która choruje na mukowiscydozę. Jej mama w rozmowie z Wirtualną Polską zastanawia się, czy nie złożyć zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa. W ich przypadku zamiast obiecanych 1,2 mln złotych zebrano 50 tysięcy. Kontakt z przedstawicielami stowarzyszeń się urwał.
Zmieniające się spółki wiceministra Mejzy
"Dziś po medycznej firmie Łukasza Mejzy nie ma już śladu. A przynajmniej ktoś zrobił wiele, żeby takiego nie było. Usunięta została strona internetowa. Ktoś, kto to zrobił, zadbał też o to, żeby w sieci nie pozostała żadna jej kopia. Wyczyszczone są media społecznościowe, a komentarze na blogach zostały usunięte" - czytamy w artykule.
Współpracownicy zostali poinformowani, że firma Vinci NeoClinic zakończyła działalność, a narodziły się Vinci Eco Energy i Vinci Work, pierwsza - zajmująca się fotowoltaiką, druga - pośrednictwem pracy. Osoby, do których dotarła Wirtualna Polska, mówiły dziennikarzom, że pracowały u Mejzy od wielu miesięcy bez wynagrodzenia. - Jaki kraj, taki wilk z Wall Street - podsumował jeden z nich.
Stanowisko Łukasza Mejzy
Wcześniej Wirtualna Polska pisała o początkach "przygody" Łukasza Mejzy z biznesem, która zaczęła się w 2017 roku. Obecny wiceminister miał powoływać się na wpływy w notowanej na giełdzie firmie. Portal pisał również o handlu maseczkami bez atestu.
Ten odpowiedział na zarzuty na Twitterze publikując w poniedziałek oświadczenie.
"Treść artykułu będzie przedmiotem postępowań sądowych. Niezwłocznie po jego publikacji podjąłem kroki prawne mające na celu ochronę mojego dobrego imienia i reputacji. O szczegółach będę informować w najbliższym czasie" - zapowiedział Mejza w środę w mediach społecznościowych.
Według niego publikacja "jest kolejnym nierzetelnym atakiem na jego wizerunek i dobre imię". "Ukazanie się tych artykułów wiążę z faktem, iż w krótkim czasie przed ich opublikowaniem odrzuciłem propozycje opuszczenia obozu rządowego i przejścia do opozycji. Takich propozycji zasilenia obozu totalnej opozycji od złożenia ślubowania poselskiego otrzymałem kilka, zawsze odmawiałem. Jednakże w przypadku wcześniejszych propozycji stawką nie było utrzymanie większości rządowej, stąd brutalność i bezwzględność obecnych ataków" - oświadczył Majza.
"O intencjach autora dwóch kluczowych ataków na mnie świadczy jego wpis w jednym z portali społecznościowych opublikowany w dniu, w którym zostałem członkiem rządu, o następującej treści: 'Prośba: dawni znajomi, kontrahenci oraz sympatycy Łukasza Mejzy - jeśli macie ciekawe informacje na temat pana Łukasza i chcecie się nimi podzielić - napiszcie: szymon.jadczak@pm.me. Anonimowość gwarantowana'" - czytamy we wpisie Mejzy.
Polityk twierdzi, że ani on ani spółka Vinci NeoClinic sp. z o.o. nie wystawili "ani jednej faktury i nie zarobili złotówki na działalności opisanej w artykule". "Spółka nigdy nie zamierzała prowadzić i nie prowadziła działalności medycznej. Przedmiotem jej działalności miało być prowadzenie biura turystyki medycznej. Autorzy materiału mogli z łatwością potwierdzić tę informację w publicznych rejestrach zawierających dane spółki" - pisze Mejza.
Podkreśla, że propozycję powołania spółki Vinci NeoClinic, a następnie rozszerzenia jej działalności otrzymał od osoby, która według niego skutecznie skorzystała z terapii leczenia komórkami macierzystymi mimo, że lekarze zdiagnozowali ją jako śmiertelnie chorą.
"Po powzięciu informacji o wątpliwościach natury medycznej i moralnej dotyczących tej terapii, natychmiast wycofałem się z działalności firmy. W związku z tym nie tylko nie odniosłem najmniejszych korzyści majątkowych, ale poniosłem koszty finansowe. Zainwestowane środki potraktowałem jako własne straty. Nigdy, wbrew tezom autorów artykułu, nie rozmawiałem ani nie kontaktowałem się w żaden sposób z wymienioną w tekście p. Pauliną Materną" - przekonuje polityk.
Według niego autorzy artykułu nie dali mu możliwości odniesienia do tez zawartych w artykule, a "mimo jasnej, pisemnej deklaracji, że na wszystkie pytania odpowie w ciągu dwóch dni", materiał ukazał się zaledwie kilkanaście godzin po tym, jak otrzymał pytania.
Mejza zapowiedział, że nie będę udzielał dodatkowych komentarzy w zakresie treści artykułu WP, a na wszelkie pytania będzie w jego imieniu odpowiadać kancelaria Kopeć Zaborowski Adwokaci i Radcowie Prawni.
Wypowiedź autora w TVN24
- Chciałbym podkreślić, że w tej historii to nie my, autorzy mówimy, przemawiają fakty, przemawiają dokumenty, eksperci, i byli współpracownicy oraz rodziny, które zetknęły się z ofertą, bo do nich była właśnie kierowana - powiedział na antenie TVN24 Mateusz Ratajczak, jeden z autorów artykułu.
- Nie wiemy do ilu osób była kierowana ta oferta. Osoby, które poznały kulisy biznesu mówią, ze wiadomości z tą ofertą, z propozycjami i kosztorysami leczenia wędrowały do setek, jak nie tysięcy, to jest dokładny cytat z naszego materiału, osób. Pytanie, jak znaleźć rodzinę, której można zaoferować takie leczenie? Metody były dwie: jedną opisują osoby z otoczenia Łukasza Mejzy, drugą opisują rodziny - mówił Ratajczak.
I kontynuował: - Pozwolę sobie powiedzieć o tej pierwszej, czyli jak pracownicy szukali. Otwierali media społecznościowe i w wyszukiwarce wpisywali na przykład: porażenie mózgowe. I zerkając na strony, profile rodzin (osób - red.) dotkniętych tą chorobą wybierali tych, którym warto wysłać ofertę. I to po prostu robili. Z drugiej strony "przeczesywali" internet i portale charytatywne, gdzie są różnego rodzaju aukcje, licytacje lub zrzutki na osoby chore i w ten sposób za pośrednictwem wbudowanych komunikatorów wysyłali ofertę.
Lewica zawiadamia prokuraturę
Posłowie Lewicy w związku z artykułem Wirtualnej Polski zawiadomili w środę prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa przez Łukasza Mejzę. Według nich, polityk mógł dopuścić się oszustwa.
Wniosek do prokuratury skierowali posłowie Lewicy: Maciej Kopiec i Anita Kucharska-Dziedzic. Według nich, istnieje możliwość popełnienia, lub usiłowania popełnienia, przestępstwa z artykułu 286 ust. 1 Kodeksu postępowania karnego czyli "osiągnięcia korzyści majątkowej poprzez doprowadzenie inną osobę do niekorzystnego rozporządzenie własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenie jej w błąd albo wyzyskania błędu oraz popełnienia wykroczenia określonego w art. 601 par 2 Kodeksu wykroczeń, czyli niedopełnienia obowiązku zgłoszenia do ewidencji działalności gospodarczej prawdziwych danych".
Przestępstwo z artykułu 286 (oszustwo) podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.
Posłowie Lewicy we wniosku wnoszą m.in. o ustalenie i przesłuchanie pokrzywdzonych na okoliczność ustalenia sposobu pozyskiwania klientów przez Łukasza Mejzę oraz osoby znajdujące się pod jego kierownictwem. Chcą też, by Mejza został przesłuchany "na okoliczność ustalenia, w jakim zakresie firma Mejza Business Group Sp. z o.o. miała zajmować się terapią komórkami pluripotencjalnymi oraz przedstawienia medycznych dowodów na skuteczność terapii tymże komórkami".
Domagają się też ustalenia rachunków bankowych należących do Mejzy albo firmy Mejza Business Group Sp. z o.o. w celu ustalenia, czy nie znajdują się na nich środki zdobyte w wyniku przestępstwa.
Źródło: Wirtualna Polska, PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Leszek Szymański/PAP