Główny Urząd Statystyczny (GUS) licząc inflację musi mierzyć się z kurczflacją - wskazali ekonomiści mBanku. Jak zauważyli, "zmiany asortymentu w Polsce są bardzo szybkie". "Spadek wagi produktu to najczęstszy zabieg stosowany przez producentów w celu ukrycia zmiany ceny" - dodali.
Ze wstępnych danych GUS wynika, że inflacja w styczniu 2023 roku wyniosła 17,2 proc., licząc rok do roku. Dla porównania w grudniu inflacja była na poziomie 16,6 proc. rok do roku. Ekonomiści mBanku w piątkowej analizie zwrócili uwagę, że GUS mierząc inflację musi walczyć z kurczflacją (oryginalnie shrinkflacja).
Jak wyjaśnili, to "zjawisko polegające na degradacji produktów dokonywanej w celu utrzymania ceny bez zmian (lub ograniczeniu wzrostu ceny). Większość uwagi skierowana jest na degradację wagową, stąd właśnie termin kurczflacja".
Jak GUS liczy inflację?
Przedstawiciele mBanku wskazali, że GUS licząc inflację, gromadzi setki tysięcy cen produktów w jednym miesiącu. Dane są pobierane w formie tradycyjnej przy wykorzystaniu ankieterów. "Korzysta jednak również z innych źródeł. Dysponuje danymi od tzw. gestorów (zwykle to sieci handlowe) oraz sam prowadzi poszukiwania w internecie (bilety lotnicze). Charakterystyka produktów, których ceny są magazynowane podlega skrupulatnej analizie z tego powodu, że GUS zainteresowany jest pomiarem cen produktów, które - powtarzajmy to do znudzenia - gwarantują porównywalność wyników i są jednocześnie reprezentatywne dla zakupów konsumenckich" - wskazali ekonomiści.
Zwrócili przy tym uwagę, że występują różne czynniki, które mogą zaburzać pomiar, np. różne gramatury, a także różny skład.
"Zasadą zbierania cen jest porównywanie pomiędzy badanymi okresami tych samych reprezentatywnych towarów. Dzięki temu pomiar zmian cen nie odzwierciedla ruchów cen związanych ze zmianą atrybutów towarów takich jak jakość i użyteczność, a jedynie te które wynikają z 'czystej' zmiany ceny" - podkreślił GUS.
Urząd statystyczny - jak wyjaśnili ekonomiści - rokrocznie więc ustala i weryfikuje tzw. listę reprezentantów towarów i usług wytypowanych do badania cen. Ekonomiści mBanku zauważyli, że lista reprezentantów zawiera m.in. opis podstawowych cech jakościowych produktów: gramaturę, wymagany skład surowcowy, markę, typ, model, producenta.
"Spadek wagi produktu to najczęstszy zabieg"
Z drugiej strony, przedstawiciele tego banku zwrócili uwagę - powołując się na rozmowy z firmami, które plasują produkty żywnościowe w Polsce i w krajach zachodniej Europy - że zmiany asortymentu w Polsce są bardzo szybkie. "Sieci handlowe potrafią wprowadzić produkt w ciągu kilku tygodni i wycofać inny. Tymczasem rynek zagraniczny wygląda przy tym dużo stabilniej lub wręcz ślamazarnie (miesiące, a nawet lata)" - czytamy.
Zdaniem ekonomistów "spadek wagi produktu to najczęstszy zabieg stosowany przez producentów w celu ukrycia zmiany ceny". "Oprócz zmiany gramatury dokonują się też bardziej subtelne zmiany. Dotyczą one składu produktów (mniej "mięsa w mięsie", przejście od materiałów naturalnych do ich syntetycznych zamienników, zmniejszenie wagi "produktów aktywnych", zmniejszenie liczby sztuk, okrojenie funkcji przedmiotów, skrócenie czasu wykonywania usługi lub ograniczenie jej zakresu)" - dodali.
Jak zaznaczyli autorzy analizy, to aspekty, których śledzenie wymaga dużej uważności oraz sporego doświadczenia. "Nie wszystko też urzędy statystyczne są w stanie wyłapać" - podkreślili ekonomiści. Dodano, że walka ze kurczflacją nie jest wyspecjalizowaną funkcją urzędów statystycznych. "Występuje raczej jako produkt uboczny w ciągłej walce o zapewnienie reprezentatywności towarów branych pod uwagę w badaniu cen" - wskazano.
Dwie drogi
Ekonomiści wyjaśnili, że gdy pojawia się nowy produkt, który nie jest identyczny z notowanym poprzednio, to GUS ma dwie drogi, aby sobie z tym problemem poradzić: uznać go za bezpośrednio porównywalny lub skorygować o jakość/znaleźć zamiennik. Podkreślono przy tym, że istnieje jednoznacznie określona lista kryteriów, która decyduje, kiedy produkt może zostać uznany za bezpośrednio porównywalny.
"To wyrób tego samego producenta o tym samym składzie surowcowym, identycznych parametrach technicznych i jakościowych istotnych dla nabywcy. Ma tę samą jednostkę sprzedaży lub różnica jest nieistotna (0,9l zamiast 1l to zapewne różnica istotna), ma ten sam rodzaj opakowania i jest tego samego gatunku" - czytamy.
"Brak bezpośredniej porównywalności też można rozwiązać" - dodano, podając przykład, że jeśli opakowanie zmniejsza się o 10 proc., a cena pozostaje bez zmian, urząd statystyczny traktuje nowy produkt jako 10 proc. droższy.
"Jeśli przypadkowo zdarzy się, że w jednym punkcie poboru cen dany produkt już nie występuje, można skorzystać z bogatej bazy danych innych punktów poboru - może tam nadal jest. Jeśli jest, problem rozwiązuje średnia z innych punktów poboru. Schody zaczynają się, gdy coś znika definitywnie i nie jest podobne. Wtedy konieczne jest wprowadzenie poprawki na jakość" - wyjaśnili ekonomiści mBanku.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock