Pod koniec II kwartału br. powinien nastąpić szybki przyrost inwestycji, co spowoduje, że polska gospodarka ruszy do przodu - powiedział prezes Narodowego Banku Polskiego prof. Adam Glapiński.
Glapiński pytany przez PAP o to, jak ocenia stan polskiej gospodarki i perspektywy w tym roku odparł, że "ten rok zapowiada się dobrze".
Niskie bezrobocie i inflacja
- Mamy najniższe w historii bezrobocie, przyzwoity - na tle innych krajów - wzrost gospodarczy, śladową inflację, nie ma żadnych dużych nierównowag, sektor bankowy jest stabilny. Także zadłużenie - w porównaniu z innymi krajami - jest niewielkie, deficyt sektora finansów publicznych pod kontrolą, a deficyt budżetowy rekordowo niski. Dodatkowe środki z zeszłego roku można było pod koniec 2016 r. przesunąć na ten rok - wyjaśniał.
Dodał, że wzrost inflacji, jaki obecnie obserwujemy, wynika przede wszystkim ze statystycznego efektu bazy oraz z kursu dolara i decyzji OPEC, która dała niewielki wzrost cen ropy naftowej.
- Po dość szybkim początkowym wzroście, inflacja nie powinna już szybko się zwiększać. Europejska gospodarka nie ruszyła wyraźnie szybciej, stopy procentowe w Europie też nie rosną. Można szacować, że w tym roku dotkniemy dolnej linii odchyleń od celu inflacyjnego w wysokości 1,5 proc. (cel to 2,5 proc. - red.). Być może będzie to nieco więcej. To oznacza, że RPP dopiero w przyszłym roku może pochylić się nad ewentualną zmianą stóp procentowych. Przy czym może je pozostawić na niezmienionym poziomie, jeśli gospodarka polska nie ruszy energiczniej w tym roku. Oznaczałoby to, że - przy wzroście inflacji - realnie stopy będą się obniżać, co wspiera gospodarkę - mówił szef NBP.
Wzrost inwestycji
Według niego gospodarka "powinna ruszyć". - Cały czas rozwija się bowiem bez środków unijnych, co przyczynia się do spadku inwestycji. Inwestycje realizowane bez tego istotnego wsparcia są niższe. Jest tylko kwestią czasu, kiedy te unijne środki ponownie zaczną być wydawane. Zakładamy, że pod koniec drugiego kwartału nastąpi szybki, żywiołowy przyrost inwestycji, co spowoduje też szybki przyrost wzrostu gospodarczego - tłumaczył.
Jak mówił z osłabieniem dynamiki wzrostu boryka się nie tylko Polska, ale także inne kraje naszego regionu. - To właśnie efekt przejściowego obniżenia absorpcji unijnych środków. Jest tak m.in. dlatego, że obecna perspektywa unijna jest na trochę inne wydatki niż poprzednia, bardziej modernizacyjne, na innowacje, które są trudniej wdrażane. Ale te pieniądze nie przepadną, tylko zostaną wykorzystane później. Liczę, że wzrost w tym roku wyniesie co najmniej 3 proc. Nasze naturalne tempo wzrostu, którego byśmy sobie życzyli, to 3-4 proc. Wzrost ponad 4 proc. byłby "wzrostem inflacyjnym" - zaznaczył.
Nie ma zagrożenia ze strony franka
Pytany, czy utrzymujący się od dłuższego czasu kurs franka powyżej 4 zł niesie jakieś zagrożenia dla gospodarki odpowiedział, że "kredyty we frankach dobrze się spłacają" i "najczęściej mają je ludzie zamożni" - Z punktu widzenia makroekonomicznego nie ma zagrożenia. Nowych kredytów walutowych właściwie już się nie udziela. Trzeba spełnić bardzo rygorystyczne warunki, żeby je otrzymać - praktycznie zarabiać w danej walucie. Poza tym próbujemy uregulować kwestie dotyczące kredytów frankowych - mówił.
Dodał, że rekomendacje dla banków, sformułowane przez Komitet Stabilności Finansowej, "powinny okazać się skuteczne".
Premier: gospodarka i rozwój ma być priorytetem kolejnych miesięcy:
Autor: tol/gry / Źródło: PAP