Minister sprawiedliwości Adam Bodnar przekazał Państwowej Komisji Wyborczej kolejne informacje o przepływie środków z Funduszu Sprawiedliwości podczas kampanii wyborczej w 2023 roku. Jak ocenił, nie można wykluczyć, że decyzje podejmowano, kierując się potencjalnymi korzyściami politycznymi.
"Ponownie poddaję pod rozwagę PKW skorzystanie z możliwości dokonania oceny wydatkowania środków Funduszu Sprawiedliwości w czasie trwania kampanii wyborczej do Sejmu i Senatu w 2023 r. przez pryzmat zgodności z zasadami Kodeksu wyborczego" - napisał Bodnar w piśmie do szefowej Krajowego Biura Wyborczego Magdaleny Pietrzak.
PKW ma podjąć decyzję w sprawie subwencji dla PiS na posiedzeniu zaplanowanym na 29 sierpnia. Do Komisji wpłynęły już także żądane przez nią dokumenty z Rządowego Centrum Legislacji oraz NASK.
Coroczne dosypywanie pieniędzy
Zamieszczone w piątek na stronie resortu sprawiedliwości pismo dotyczy przede wszystkim realizowanego od 2019 r. "Programu ochrony interesów osób pokrzywdzonych przestępstwem i świadków oraz likwidacji skutków pokrzywdzenia przestępstwem".
Jak wskazał szef MS, "początkowo przewidziany na dwa lata Program był dwa razy wydłużany i co roku asygnowane były dodatkowe środki na jego realizację". Środki finalnie trafiały zazwyczaj do Ochotniczych Straży Pożarnych.
"Kwota była zwiększana średnio o 35 mln zł na każdy kolejny rok działania Programu. Aktualizacja Programu na rok 2023 miała miejsce w listopadzie 2022 r (zwiększono środki o 40 mln zł). Niezależnie od tych dodatkowych środków, kolejna aktualizacja Programu miała miejsce 7 września 2023 r., w trakcie trwania kampanii wyborczej. Dysponent zwiększył wówczas łączne środki Programu (na lata 2019-2023) z 180 mln zł na 210 mln zł. Stanowiło to wzrost łącznej wieloletniej kwoty o 16,6 proc., choć wydatkowanie tych dodatkowych środków miało być zrealizowane w ciągu jedynie czterech miesięcy - od września do grudnia 2023 r., czyli do zakończenia Programu" - poinformował Bodnar.
Procedura przyznawania dotacji z Funduszu Sprawiedliwości
Jak zaznaczył, podmiot zainteresowany uzyskaniem dotacji składał wniosek do MS na formularzu przekazanym mu przez pracowników ówczesnego Departamentu Funduszu Sprawiedliwości. "Ten formularz nie został podany do wiadomości publicznej. W początkowym okresie był wysyłany pocztą elektroniczną na wyraźną prośbę podmiotu lub według wskazania Dysponenta. W późniejszym czasie formularz został umieszczony na stronie internetowej Funduszu Sprawiedliwości, jednak link, który do tej strony prowadził, nie był nigdzie opublikowany" - zaznaczył. Dodał, że z tego "jednoznacznie wynika, iż przyjęty Program nie był programem powszechnym, przeznaczonym dla wszystkich OSP".
Szef MS ocenił, że "wobec braku jakichkolwiek kryteriów merytorycznych i finansowych determinujących, które wnioski będą realizowane, zasadne staje się pytanie, co kierowało dysponentem, gdy dokonywał wyboru wniosków do realizacji". "Nie można wykluczyć, że decyzja dysponenta była podejmowana w oparciu o postrzegane potencjalne korzyści polityczne i wyborcze" - podkreślił.
"Bez wątpienia dzięki programowi Ochotnicze Straże Pożarne zostały istotnie doposażone, jednak istnienie bezpośredniego związku między zakupionymi np. agregatami za łączną kwotę 476 tys. 635,44 zł w badanym okresie, a pomaganiem osobom pokrzywdzonym przestępstwem należy uznać za wątpliwe" - zaznaczył minister.
Zaznaczył, że zgodnie z zawartą umową podmiot był zobowiązany do zawiadomienia dysponenta o terminie przekazania OSP nabytych urządzeń i wyposażenia. Miał też umożliwić przedstawicielowi dysponenta - a jak wynika z przekazanych informacji byli to przedstawiciele MS i Suwerennej Polski - uczestniczenie w uroczystości.
"Z jednej strony takie spotykanie się z obdarowaną grupą społeczną można uznać za właściwe pełnienie roli kontrolnej co do prawidłowości wydatkowania środków publicznych. Można to jednak także zinterpretować jako element zwracania uwagi obdarowanym, komu konkretnie zawdzięczają przyznanie tych środków" - ocenił minister.
"To klasyczne działania wchodzące w definicję agitacji wyborczej"
Według Bodnara "budowanie pozytywnego wizerunku danej osoby jako skutecznego polityka, tworzenie pozytywnych skojarzeń oraz wzbudzanie w uczestnikach spotkania poczucia wdzięczności to klasyczne działania wchodzące w definicję agitacji wyborczej, której jednym z elementów jest publiczne zachęcanie do głosowania w określony sposób".
"Gdyby nie zawarto umowy dotacyjnej, wymienieni politycy nie mieliby możliwości realizacji tej konkretnej agitacji wyborczej. Z tego powodu należałoby uznać, że wymienione (...) wartości umów dotacyjnych należy w całości zaliczyć na poczet wydatków poniesionych na kampanię wyborczą przez wymienionych polityków" - argumentuje szef MS.
Na początku czerwca Bodnar zwrócił się do PKW o sprawdzenie, czy wydatki dokonywane z Funduszu Sprawiedliwości w czasie kampanii wyborczej do parlamentu w 2023 r. były zgodne z przepisami Kodeksu wyborczego – przez pryzmat zgodności z zasadami finansowania kampanii wyborczych.
"Poprzednie kierownictwo MS przyznało w sumie 2043 dofinansowania na łączną sumę 224 mln zł, w tym 201,1 mln zł w okręgach, gdzie startowali kandydaci Suwerennej Polski" – pisał wtedy Bodnar w piśmie do szefowej KBW.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Radek Pietruszka