- Kompromitacja konkursu. Mam nadzieję, że już dadzą sobie z tymi konkursami spokój - powiedział Robert Gwiazdowski, były szef rady nadzorczej ZUS. Podobne zdanie wyraził drugi rozmówca "Bilansu". Jak mówił bowiem Jeremi Mordasewicz, były członek rady nadzorczej ZUS, "był on źle przeprowadzony". Katarzyna Kalata, jedyna kandydatka na ostatnim etapie rekrutacji na szefa ZUS-u, nie uzyskała rekomendacji komisji.
Dzisiaj odbył się trzeci i ostatni etap konkursu, który nie wyłonił nowego prezesa ZUS-u. W związku z tym, zgodnie z decyzją premier Ewy Kopacz, tymczasowo obowiązki prezesa zakładu w dalszym ciągu będzie pełnić członkini zarządu ZUS, Elżbieta Łopacińska.
Katarzyna Kalata będzie jutro gościem TVN24 Biznes i Świat o godz. 10.00.
Jak siedem lat temu?
Jak mówił Robert Gwiazdowski, były szef Rady Nadzorczej ZUS dawał "zero szans" Katarzynie Kalacie na wybór na prezesa ZUS-u.
- Przeprowadziłbym egzamin zadając jedno pytanie, czy pani Katarzyna Kalata zna numer telefonu komórkowego do pani Premier - stwierdził.
Jego zdaniem, "państwo niestety wpadło w pułapkę. Udaje transparentność, robi konkurs na stanowisko, na które prezesa nie szuka się w drodze otwartego konkursu".
- Przez ZUS przechodzi połowa budżetu państwa. Prezes ZUS-u nie musi znać się na ubezpieczeniach społecznych, musi umieć poruszać się w skomplikowanej maszynerii administracji centralnej. Z tego właśnie powodu ludzie, którzy potrafią to robić, nie będą startować w żadnych konkursach - tłumaczył Gwiazdowski.
- Chyba, że konkurs będzie taki jak siedem lat temu - dodał.
Przytaczając wydarzenia sprzed siedmiu lat, były szef rady nadzorczej ZUS powiedział, że "wszyscy wiedzieliśmy, że konkurs jest na Derdziuka. I wygrał Derdziuk, a dzisiaj nie było wiadomo na kogo jest konkurs, wobec tego nie został rozstrzygnięty".
Oceniając tegoroczny konkurs powiedział, że to "kompromitacja" i dodał przy tym, że ma nadzieję "że już dadzą sobie z tymi konkursami spokój".
Kompetencje
Jak tłumaczył Gwiazdowski, nie może ocenić kompetencji Kalaty bowiem jej "nie egzaminował".
Dodał jednak, że "obserwując jej wystąpienia zdążyłem ją trochę polubić. Myślę, że osiągnęła wielki sukces, bo zna ją już cała Polska".
Katarzyna Kalata jest doktorem nauk prawnych o specjalizacji ubezpieczenia społeczne, a także szefową firmy doradczo-szkoleniowej i outsourcingowej Helpdesk Kadrowy.
Jak zaznaczał Gwiazdowski, "w ZUS-ie pracuje 45 tys. i to jest istotny element. Ktoś, kto zarządzał lub uczestniczył w zarządzaniu skupiskami ma w tej materii większą łatwość, niż ktoś kto prowadzi firmę".
Kontynuując kwestię doświadczenia zawodowego, mówił "rozumiem jakby pani Kalata chciała zostać członkiem rady nadzorczej. To rada nadzorcza jest do ewentualnego nadzorowania tego, co się dzieje w ZUS-ie, a i tak nie w taki sposób jak w spółce prawa handlowego. Dlatego że kompetencje rady nadzorczej ZUS-u są bardzo ograniczone. Rada nadzorcza ZUS-u to taka mała komisja trójstronna. Kompetencji tam specjalnych nie ma, ale można pewne rzeczy oglądać i o nich ewentualnie publicznie mówić".
"Taka osoba musi cieszyć się autorytetem"
Podobną opinię wyrażał Jeremi Mordasewicz, były członek rady nadzorczej ZUS.
Jego zdaniem, "konkurs został przeprowadzony niewłaściwie. Wyznaczono niewłaściwe kryteria doboru i oceny kandydatów".
Co zwróciło szczególną uwagę Mordasewicza, to "zaledwie trzyletnie doświadczenie [kandydatki] w zarządzaniu i w dodatku nie było powiedziane, czy zarządzanie miało dotyczyć dwóch ludzi, czy dwóch tysięcy".
- Jeżeli ktoś nie ma doświadczenia w zarządzaniu dużymi zespołami, nie poradzi sobie. To jest tak jakby kajakarza postawić za sterem ogromnego tankowca - dodał.
Jego zdaniem, "taka osoba musi cieszyć się autorytetem. Do kapitana cała załoga musi mieć zaufanie. W tym przypadku nie chodzi o płeć, czy o wiek, chodzi o doświadczenie w zarządzaniu dużym instytucjom".
Alternatywa
- Uważam, że stawiając wymagania kandydatom powinno się patrzyć np. na to, czy zrestrukturyzowali może nie tak dużą jak ZUS, ale firmę, czy instytucję publiczną. Powinno się oceniać ludzi według ich dokonań, a nie tego jak wypełnią test - powiedział Jeremi Mordasewicz.
Jak dodał, "podstawowy zarzut, który stawiam osobom przeprowadzającym ten konkurs, to jest wprowadzenie kandydatów w błąd, ale jednocześnie zaniedbanie podstawowego obowiązku, jakim jest skompletowanie dużego zespołu kandydatów, którzy by startowali w tym konkursie."
- Jeżeli np. rozpisujemy konkurs na prezesa spółki zatrudniającej kilkadziesiąt tysięcy ludzi, to wtedy zajmuje się tym profesjonalna firma i poszukuje 20-30 kandydatów spełniających wymagania. Następnie selekcjonuje trzy osoby i przedstawia do wyboru w tym przypadku ministrowi pracy i pani Premier - wyjaśniał były członek rady nadzorczej ZUS.
- Uważam, że ten konkurs był źle przeprowadzony - powiedział Jeremi Mordasewicz.
Dymisja
Ogłoszenie o naborze na stanowisko prezesa ZUS ukazało się w połowie marca. Kandydaci mogli składać oferty do 24 marca.
Nabór był prowadzony w związku z dymisją dotychczasowego prezesa Zakładu Zbigniewa Derdziuka, który piastował to stanowisko od 2009 r. Na początku lutego Derdziuk składając dymisję, oświadczył, że "wypełnił swoją misję".
Autor: mb//km / Źródło: TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: tvn24