Zaciągnięte na walkę z pandemią długi trzeba będzie w jakiejś perspektywie spłacić - powiedział w programie "Tak jest" w TVN24 dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego Piotr Arak. Janusz Jankowiak z Polskiej Rady Biznesu zwracał uwagę, że "wiedza na temat rzeczywistego stanu finansów publicznych jest często niepełna".
Z wypowiedzi ministra finansów Tadeusza Kościńskiego wynika, że deficyt budżetowy w 2020 roku może wynieść około 100 miliardów złotych, a PKB spadnie o około 4,5-4,6 procent. W połowie maja premier Mateusz Morawiecki mówił, że deficyt budżetowy będzie "znaczący, na pewno kilkuprocentowy". - Czy to będzie liczba bliższa 8 procent, czy 5 procent to trudno dzisiaj jeszcze przesądzić - wyjaśniał.
Tegoroczny budżet uchwalony przez Sejm zakładał, że będzie on zrównoważony, czyli że wydatki i dochody państwa będą takie same, wyniosą po 435,3 miliarda złotych.
"Te długi trzeba będzie spłacić"
Jak wyjaśnił dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego Piotr Arak, wielkość deficytu wynika z konieczności wprowadzenia pakietów antykryzysowych i świadczeń takich jak zasiłki opiekuńcze.
- To wszystko wygenerowało koszty, które dzisiaj sięgają blisko 100 miliardów. Ten deficyt w tym roku może być w granicach mniej więcej od 90 do nawet stu kilkunastu miliardów, w zależności też od tego, co się wydarzy jesienią - mówił.
Zwrócił uwagę, że "te długi trzeba będzie spłacić w jakiejś perspektywie".
- Podobnie jak musieliśmy się zadłużyć po kryzysie finansowym w 2008 roku, tak samo (później) musieliśmy zejść z wyższego poziomu zadłużenia. Mam nadzieję, dzisiaj też Komisja Europejska jest mądrzejsza o to doświadczenie, że szybko nie zaczniemy zaciskać pasa, by nie ograniczać zanadto wydatków publicznych - powiedział.
"Tak naprawdę zadłużenie jest wyższe"
Z kolei główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu Janusz Jankowiak powiedział, że rząd zadłuża nas na "więcej niż te 100 miliardów".
- To jest prognozowana wysokość deficytu budżetu państwa. Tak naprawdę zadłużenie jest wyższe, bo (rząd) zadłuża nas także poza budżetem państwa i długów będzie około 200 miliardów - stwierdził. - Poza budżetem będzie to wielkość zbliżona do dwukrotności deficytu planowanego na ten rok - dodał.
Jak podkreślił Jankowiak, "długi zwraca się tak naprawdę na trzy sposoby, z których najpopularniejszym jest oczywiście wzrost podatków". Jednak jego zdaniem nie zostaną one podniesione szybko.
Piotr Arak zwrócił uwagę, że kolejnym sposobem na obniżenie długu jest wzrost PKB.
- Nawet zaciągając dług, jeżeli jesteśmy w stanie wygenerować wyższy wzrost gospodarczy, to automatycznie nam gwarantuje to jego spłacanie - wyjaśnił.
Zdaniem dyrektora PIE kolejnym czynnikiem ułatwiającym zmniejszanie zadłużenia są niskie stopy procentowe. - Wtedy ten koszt obsługi długu dla sektora finansów publicznych jest dość niski - mówił.
Janusz Jankowiak dodał, że innym "popularnym sposobem zbijania długów jest inflacja".
- Ona obniża wielkość długu. Sądzę, że ten sposób, tak jak w większości krajów wysoko zadłużonych, również będzie miał odniesienie do Polski - mówił.
"To był jeden z podstawowych problemów"
Zdaniem głównego ekonomisty Polskiej Rady Biznesu obecna dyskusja o deficycie "odbywa się w atmosferze, w której informacje, wiedza na temat rzeczywistego stanu finansów publicznych nie tylko wśród szerokiej opinii publicznej, ale też wśród ekonomistów jest często niepełna.
- Po to, żeby móc oszacować deficyt, należy też móc oszacować przychody sektora finansów publicznych - odpowiadał Piotr Arak.
- To był jeden z podstawowych problemów. Nie wiedzieliśmy, co się wydarzy w gospodarce, jakie podatki będą płacone, jakie będą dochody Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, a potem jakie koszty jeszcze będą z tego wszystkiego - powiedział.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Adam Chełstowski / Forum