Albo będziemy ograniczali produkcję i w ten sposób oszczędzali albo będziemy przekładali te koszty na podwyżki cen. Kolejną możliwością jest w zasadzie ta, którą najmniej byśmy chcieli, czyli rozpoczęcie procesu zwalniania - wymieniał na antenie TVN24 główny ekonomista Konfederacji Lewiatan Mariusz Zielonka.
Sprzedaż detaliczna w Polsce w sierpniu 2022 roku wzrosła o 4,2 procent rok do roku, a w ujęciu miesięcznym wzrosła o 1 procent - podał Główny Urząd Statystyczny (GUS). Analitycy spodziewali się wzrostu o 3 procent rok do roku.
Dane dobre i jednocześnie złe
- Sprzedaż detaliczna mówi nam jak chętnie i jak dużo kupują Polacy na rynku detalicznym, czyli ile wydajemy pieniędzy w sklepach, co jednocześnie nam pokazuje, jak silny jest popyt na produkty wśród Polaków. To ostatecznie przekłada się nam na to, jak duży jest wzrost gospodarczy - powiedział.
Zwrócił uwagę, że wzrost sprzedaży detalicznej zaskoczył ekonomistów, którzy spodziewali się niższego odczytu. - To kolejne bardzo dobre dane po wczorajszej produkcji przemysłowej. Jednocześnie mogą się one okazać złymi danymi, biorąc pod uwagę Narodowy Bank Polski i Radę Polityki Pieniężnej. NBP chce właśnie osłabić nam ten popyt, abyśmy mniej chętnie wydawali pieniądze, a dużo chętniej oszczędzali. Te dane mogą skłonić RPP do bardziej jastrzębiego podejścia, jeżeli chodzi o podwyżki stóp procentowych - powiedział.
Zdaniem ekonomisty ostatnie dane z gospodarki mogą wpłynąć na decyzję RPP o kolejnej podwyżce stóp procentowych o 25 punktów bazowych. - To przełoży się na raty kredytów czy ogólne zaciągnięte zobowiązania - mówił.
Trzy możliwości pracodawcy
Ekspert mówił również o cenach produkcji przemysłowej, które w sierpniu 2022 r. wzrosły w ujęciu rocznym o 25,5 proc., a w ujęciu miesięcznym o 0,8 proc. - To taka inflacja cen hurtowych. O tyle więcej płacą w ciągu roku przedsiębiorcy, żeby wyprodukować daną rzeczy lub dostarczyć usługę. Te podwyższone koszty, my nadal jak mantrę powtarzamy, przedsiębiorcy są zmuszeni przekładać na ceny produktów i usług - powiedział.
Pytany o to, czy przez wyższe koszty przedsiębiorcy będą musieli zwalniać pracowników odpowiedział, że "to jest system naczyń połączonych". - Ta inflacja producencka to jest tylko jeden z elementów, mamy podwyższone koszty pracy z powodu podniesienia dwukrotnie (w ciągu roku - red.) płacy minimalnej, za chwilę dołożymy do tego wyższą składkę na ZUS. Te koszty działalności będą prawdopodobnie od początku roku wyższe o 40 proc., omijam jeszcze koszt energii, którą wytwarzamy do wyprodukowania danego produktu - powiedział.
Według Zielonki "przedsiębiorca ma trzy możliwości". - Albo będziemy ograniczali produkcję i w ten sposób oszczędzali, będzie mniej rzeczy na rynku albo będziemy przekładali te koszty na kolejne podwyżki cen. Kolejną możliwością jest w zasadzie ta, którą najmniej byśmy chcieli, czyli rozpoczęcie procesu zwalniania - wymieniał.
Źródło: TVN24 Biznes