Na razie nic nie wskazuje na to, żeby ceny biletów lotniczych drożały - ocenił na antenie TVN24 wiceprezes IATA Sebastian Mikosz. Zdaniem byłego prezesa PLL LOT ceny mogą jednak wzrosnąć, jeżeli przewoźnicy nie będą mogli sprzedawać wszystkich dostępnych miejsc w samolocie.
Mikosz określił obecną sytuację w branży "najpoważniejszymi turbulencjami w historii lotnictwa". - Nigdy nie było kryzysu, który by tak bardzo dotknął ten sektor - podkreślił wiceprezes Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych (IATA).
Dodał, że w kwietniu spadek przychodów branży wyniósł ponad 99 proc. rok do roku. - Oczywiście to się teraz już odbudowuje. Pytanie, jakie będzie teraz oferowanie rejsów, ile linie będą latały po kryzysie - mówił.
Jego zdaniem w pierwszych miesiącach po wznowieniu lotów linie będą intensywnie walczyły o powrót klientów do samolotów. Według byłego prezesa PLL LOT na razie nic nie wskazuje na to, żeby ceny biletów drożały. - Tutaj jest raczej wręcz odwrotna tendencja. Widzimy bardzo dużo promocji, bardzo dużo zachęt, żeby latać. Im więcej pasażerów wróci, tym więcej będzie rejsów i to wszystko będzie tańsze - tłumaczył.
Rok sprawdzianu
Jak mówił Mikosz, przyszły rok będzie "prawdziwym rokiem sprawdzianu", w którym dowiemy się, ile linii się utrzyma i jakie będą ceny biletów. - Jeżeli na przykład będzie wymóg, żeby utrzymywać mniej foteli sprzedanych w samolocie niż jest dostępnych, to z automatu ceny pójdą w górę - podkreślił.
Sebastian Mikosz mówił też o innych zmianach, jakie czekają branżę. Jedną z nich ma być odejście od niektórych modeli samolotów. - Możemy już na stałe pożegnać się z dużymi samolotami, takimi jak Boeing 747. Do historii przechodzi też Airbus A380, który zabierał po 600, 700 osób na pokład - powiedział.
Źródło: PAP