Były przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego (KNF) Marek Chrzanowski odpowiadał we wtorek na pytania kontrolerów w siedzibie NIK.
Plan kontroli obejmujący działanie Komisji Nadzoru Finansowego znalazł się w opublikowanym na stronach NIK dokumencie "Plan pracy Najwyżej Izby Kontroli na 2024 rok". W kontrolach realizowanych przez departament budżetu i finansów uwzględniono badanie "działania Komisji Nadzoru Finansowego, Prokuratora Krajowego i Ministra Sprawiedliwości oraz jednostek im podległych i nadzorowanych na rzecz zwalczania nadużyć i przestępstw na rynku finansowym".
Jak czytamy na stronach NIK, pytanie definiujące cel główny kontroli to "czy Komisja Nadzoru Finansowego, Prokurator Krajowy i Minister Sprawiedliwości oraz jednostki im podległe i nadzorowane podejmowały rzetelne i prawidłowe działania w celu zwalczania nadużyć i przestępstw na rynku finansowym?". Kontrola ma być realizowana do czwartego kwartału 2024 roku.
Z oficjalnych komunikatów Izby wynika, że pod lupą NIK jest nadzór KNF nad spółką GetBack czy VeloBankiem, który powstał w wyniku przymusowej restrukturyzacji Getin Noble Banku kontrolowanego przez Leszka Czarneckiego.
Afera KNF
Marek Chrzanowski to były szef Komisji Nadzoru Finansowego. Stracił stanowisko w 2018 roku związku z tak zwaną aferą KNF.
13 listopada 2018 roku w "Gazecie Wyborczej" ukazał się artykuł pod tytułem "40 milionów i nie będzie kłopotów". Jego tematem jest rozmowa, w której ówczesny szef Komisji Nadzoru Finansowego Marek Chrzanowski (zgodził się na podawanie pełnego nazwiska) oferował układ właścicielowi Getin Noble Banku Leszkowi Czarneckiemu. Ten ostatni twierdzi, że w zamian za przychylność szef KNF oczekiwał zatrudnienia wskazanego prawnika z wynagrodzeniem w wysokości około 40 milionów złotych. Osobą tą miał być Grzegorz Kowalczyk, radca prawny z Częstochowy. W 2013 roku wszedł do rady nadzorczej Giełdy Papierów Wartościowych, formalnie zgłoszony przez bank PKO BP.
Czarnecki nagrał rozmowę, jednak nie znalazła się tam wypowiedź Chrzanowskiego o podanej kwocie. Według biznesmena Chrzanowski miał mu pokazać kartkę, na której zapisał 1 procent, co miało stanowić część skapitalizowanej wartości banku Czarneckiego. Biznesmen wycenił to na około 40 milionów złotych. Do opisanego przez "Gazetę Wyborczą" spotkania między kontrolującym bank Leszkiem Czarneckim a szefem KNF Markiem Chrzanowskim miało dojść 28 marca tego roku. W imieniu bankiera doniesienie do prokuratury złożył jego pełnomocnik mecenas Roman Giertych. Zrobił to ponad pół roku po rozmowie, czyli 7 listopada.
Marek Chrzanowski w dniu publikacji materiału "GW" po południu podał się do dymisji, która została przyjęta. 27 listopada 2018 został zatrzymany przez CBA. W śląskim wydziale Prokuratury Krajowej usłyszał zarzut przekroczenia uprawnień w związku z rozmową z Czarneckim.
Akt oskarżenia przeciwko Chrzanowskiemu skierowano do sądu w grudniu 2019 roku, pierwsza rozprawa odbyła się w listopadzie 2023.
Według doniesień "Gazety Wyborczej" z czerwca tego roku były szef KNF podczas śledztwa "poległ" w czterech badaniach na wariografie.
"Powołano biegłego z zakresu badań poligraficznych, celem przeprowadzenia kryminalistycznych badań nieświadomych kontroli reakcji organizmu. W wydanej opinii biegły stwierdził, że Marek Chrzanowski udzielając odpowiedzi na pytania 'Czy pisemnie zasugerował Pan Czarneckiemu procentową wartość wynagrodzenia Kowalczyka?'' 'Czy na spotkaniu z Czarneckim napisał pan procent odnoszący się do wynagrodzenia Kowalczyka?' reagował w sposób, jaki zwykle obserwuje się u osób odpowiadających nieszczerze, czyli sprzecznie ze swoją wiedzą" - napisała "GW".
Pytania do Chrzanowskiego
Marek Chrzanowski po opuszczeniu budynku NIK pytany przez reportera TVN24 o kwestię afery KNF, odpowiedział, że sprawa jest w sądzie i nie będzie jej komentował.
Dopytywany, czy w tej sprawie czuje się niewinny, potwierdził.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24