Black Friday to nie tylko szansa na zrobienie zakupów w okazyjnej cenie, ale też zagrożenie, jeśli chodzi o niepotrzebne wydatki - twierdzi ekspert do spraw marketingu Mariusz Woźniakowski z Uniwersytetu Łódzkiego. Jak podkreślił, w ostatnim czasie rośnie jednak świadomość zakupowa klientów, a także transparentność cenowa sprzedawców, między innymi za sprawą unijnej dyrektywy Omnibus.
Dr Mariusz Woźniakowski z Katedry Marketingu na Wydziale Zarządzania UŁ przypomniał, że hasło Black Friday do Europy oraz Polski dotarło ze Stanów Zjednoczonych, w których związane z nim wyprzedaże mają długą historię.
- Jest wiele legend dotyczących pochodzenia czarnego piątku, który następuje bezpośrednio po obchodzonym w Ameryce Święcie Dziękczynienia. Według jednych tego terminu jako pierwsi użyli amerykańscy policjanci do określenia i opisania tłumu ludzi oraz korków powstałych na skutek rozpoczęcia przedświątecznych zakupów, inni twierdzą zaś, że byli to pracodawcy, którzy narzekali na masowe zwolnienia lekarskie brane przez pracowników po czwartkowej uczcie. Natomiast wydźwięk handlowy pojawił się po raz pierwszy w 1975 roku, kiedy w New York Times użyto sformułowania Black Friday w kontekście organizowanych w Nowym Jorku wyprzedaży - wyjaśnił.
Dodał, że w polskim handlu święto wyprzedaży na dobre przyjęło się 10 lat temu. I choć tegoroczny dzień wielkich obniżek cen w sklepach przypada na piątek, 29 listopada, sieci handlowe swoimi promocyjnymi akcjami wychodzą poza tę datę i samo hasło eksploatują niemal do granic możliwości, niejako je deprecjonując.
"To deprecjonuje ideę czarnego piątku"
- Większość sieci korzysta z szumu medialnego wokół Black Friday i wyprzedza go nawet o miesiąc, napędzając sobie klientów. W tym roku z pierwszymi nawiązaniami do czarnego piątku spotkałem się już pod koniec października przy okazji Halloween. Od tego czasu jesteśmy w zasadzie bombardowani hasłami typu: czarny miesiąc, czarny weekend, czarny tydzień. To niejako deprecjonuje pierwotną ideę amerykańskiego czarnego piątku, bo skoro zewsząd słyszymy o obniżkach cen obowiązujących już od kilku tygodni, to po co czekać do piątku? - powiedział ekspert ds. marketingu.
Zwrócił uwagę, że popularność promocji z okazji Black Friday w dużym stopniu wynika z coraz powszechniejszego planowania przedświątecznych zakupów już od przełomu października i listopada.
-Z perspektywy polskiego handlu Black Friday to wstęp do najgorętszego okresu związanego ze świętami Bożego Narodzenia. I jest to sytuacja korzystna zarówno dla sieci handlowych, ale także dla konsumentów. Ci pierwsi mają sezon świąteczny w zasadzie od początku listopada, ci drudzy mogą sobie pozwolić na większe zakupy w listopadzie i nie obciążać nadto budżetu w stricte świątecznym miesiącu - zaznaczył.
Dr Woźniakowski wskazał, że najbardziej pożądanymi przez klientów zabiegami są obniżki cen, działania up-selling, polegające na proponowaniu klientom droższego produktu lub usługi o wyższej jakości, cross-selling, czyli oferowanie klientom dodatkowych produktów lub usług powiązanych z głównym zakupem. Mile widziane są także odroczone płatności i raty 0 procent. W e-commerce liczy się także darmowa dostawa i zwrot, które poprzez wzrost kosztów obsługi logistycznej są coraz trudniejsze do zaoferowania.
Transparentne ceny na Black Friday
Nadchodzący Black Friday jest drugim, w którym obowiązują przepisy wynikające z dyrektywy Omnibus. Ekspert wskazał, że przyczyniła się ona do zdecydowanie większej transparentności cenowej. Regulacja skutecznie ograniczyła też zapędy dotychczas działających nie do końca etycznie handlowców, którzy sztucznie windowali ceny przed czarnym piątkiem, tylko po to, żeby je później sztucznie obniżyć, dając klientom złudne poczucie oszczędności.
- Omnibus przyczynił się do kreowania wizerunku handlowców z autentycznymi dużymi promocjami, a tym samym konsumenci zyskali możliwość znalezienia atrakcyjnych ofert bez udawanych promocji - podkreślił.
Dr Woźniakowski zauważył przy tym, że nasila się trend tzw. smartshoppingu, który odnosi się do świadomości posiadanych praw konsumenckich oraz standardów obsługi klienta - m.in. dostępnych opcji i kosztów dostawy, zasad zwrotów, i działań w zakresie polityki cenowej sprzedawców. Dostępnych jest też coraz więcej narzędzi cyfrowych, jak np. porównywarki cen w sklepach internetowych.
- To potężny oręż w rękach klientów, służący do weryfikacji, czy reklamowana przez sklep okazyjna cena naprawdę nią jest. Najświeższe badania mówią, że w okresie czarnego piątku konsumenci polują na dobra trwałego użytku, sprzęt gospodarstwa domowego, produkty luksusowe, czyli droższe rzeczy. W związku z tym, że dłużej przygotowują się do tego typu zakupów, mają rozeznanie i są w stanie dostrzec, czy jest to realna okazja czy też nie - tłumaczył.
Przeczytaj również: Jak nie dać się nabrać na fałszywe promocje w Black Friday i Cyber Monday?
"Nie kupować pod wpływem impulsu"
Ekspert przyznał jednak, że mimo zwiększonego parasola ochronnego nad konsumentami, powinni oni i tak zastanowić się, czy dzięki Black Friday jako klienci naprawdę oszczędzają, czy też narażają się na niepotrzebne wydatki.
- Jednoznacznej odpowiedzi nie można dać. Jak zwykle można jedynie doradzić, żeby starać się nie kupować pod wpływem impulsu. Na to jesteśmy bardziej narażeni w sklepach stacjonarnych, gdzie docierają do nas bezpośrednie bodźce z różnego rodzaju okazjami. Nasza czujność może zostać wówczas uśpiona. Trzeba też uważać na hasła typu "minus 90 proc.", które opatrzone są najczęściej gwiazdką, iż dotyczą jedynie wybranego i ograniczonego asortymentu. A tym wybranym jest najczęściej jakiś jeden produkt od kilku sezonów zalegający w magazynie - dodał specjalista.
Robiąc zakupy w Black Friday, by uniknąć późniejszych rozczarowań, warto m.in.: porównywać ceny bieżące u różnych handlowców; obserwować ceny produktów, szczególnie tych droższych, w określonym przedziale czasowym; tworzyć listę zakupów, ograniczając ją do naprawdę potrzebnych produktów, co pozwoli uniknąć zakupów impulsywnych; sprawdzić warunki i możliwość zwrotu; ustalić budżet, co pomoże uniknąć nadmiernych wydatków.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Irina Shatilova / Shutterstock