Jesteśmy już po erze tanich paliw. Paliwa będą drożały dalej - stwierdził Grzegorz Onichimowski, ekspert rynku energetycznego z Instytutu Obywatelskiego, w programie "Tak jest". Dodał, że w kontekście otwarcia Baltic Pipe raczej musimy nastawiać się na długi marsz, czyli szukać alternatyw. Piotr Wójcik, analityk rynku energetycznego Greenpeace, zaznaczył, że będziemy suwerenni i bezpieczni wtedy, kiedy nie będziemy zależni w ogóle od dostaw i importu surowców.
W tłoczni gazu w Goleniowie symbolicznie uruchomiono we wtorek przesył gazu przez gazociąg Baltic Pipe. Od 1 października bieżącego roku popłynie nim do Polski gaz ze złóż na Norweskim Szelfie Kontynentalnym. Baltic Pipe to jeden z flagowych projektów rządu, który ma Polsce zapewnić bezpieczeństwo energetyczne oraz pełną niezależność od gazu z Rosji.
Błędne myślenie o suwerenności energertycznej
Grzegorz Onichimowski wyjaśnił, że gaz będzie płynąć z Norwegii, przy czym Baltic Pipe nie jest rurociągiem, który łączy bezpośrednio Polskę i Norwegię.
- On łączy nas z Danią. Później odcinek tego rurociągu wpina się w istniejący Europipe 2, które łączy złoża norweskie z Europą kontynentalną - mówił.
Dodał, że pierwotnie Baltic Pipe był tworzony na korzystnych założeniach. - Gaz był coraz tańszy na giełdach. Ten duży rurociag, do którego Baltic Pipe był podłączony, wykorzystywano w niewielkiej części. Planowano, aby potencjalnie wykorzystywać go jeszcze mniej, jeśli Nord Stream 2 zacząłby działać - wyjaśnił ekspert Instytutu Obywatelskiego
Premier Mateusz Morawiecki podczas uroczystości otwarcia mówił, że "dziś rozpoczynamy epokę suwerenności energetycznej".
- Nie wiem, co to miałoby oznaczać. Często słyszymy o czymś takim, jak bezpieczeństwo energetyczne, które składa się z dwóch elementów: dostępność samych surowców energetycznych, a drugim elementem jest to, aby te surowce energetyczne były dostępne w cenach, które są znośne dla społeczeństwa. Z tym drugim elementem mamy podstawowy problem. A i z pierwszym nie jest najlepiej - skomentował Onichimowski.
Podobnego zdania jest Piotr Wójcik, który uważa, że pojęcie suwerenności energetycznej w kontekście Baltic Pipe jest błędne.
- Będziemy suwerenni i bezpieczni wtedy, kiedy nie będziemy zależni w ogóle od dostaw i importu surowców - zaznaczył.
Podał przykład dwóch najnowszych wycieków z Nord Stream 1 i 2, które "pokazują, jak bardzo niebezpieczne jest uzależnianie się od paliw kopalnych i od tego typu infrastruktury". - Bo nie tylko ona może służyć szantażowi energetycznemu, ale jest też podatna na awarie i wstrzymywanie dostaw - wytłumaczył.
Gazu może zabraknąć
Wójcik w rozmowie dodał, iż "wiemy, że gazu z Baltic Pipe będzie płynęło za mało w stosunku do zapotrzebowania w Polsce".
- Jeśli PGNIG go nie zakupi na giełdzie po cenach giełdowych, to go po prostu w Polsce już w grudniu może zabraknąć, jak wynika z analizy, którą opublikowaliśmy w sierpniu tego roku - podkreślił Piotr Wójcik.
Ekspert wyjaśnił, że na ten moment nie ma zapowiedzi o nowych kontraktach jak np. ten z Equinorem, więc PGNIG będzie musiał dokupić ilości gazu na giełdzie, po wysokich cenach.
- To oznacza na pewno podwyżki cen taryfowych. Jeśli chodzi o gospodarstwa domowe, to taryfy są regulowane, czyli ta podwyżka może być ograniczana. To jednak bardzo zła wiadomość dla gospodarki. Dla małych i średnich przedsiębiorstw, które nie mają regulowanych taryf i finalni PGNIG wysokie ceny przełoży na odbiorców, a to przełoży się na usługi, produkty - wyjaśnił.
Źródło: TVN24 Biznes