Jedna z sieci handlowych ogłosiła właśnie, że w części sklepów wprowadzi automaty, w których będzie można napełnić własną butelkę przefiltrowaną wodą. Koszt - 15 gr za pół litra. - Kiedy takie działanie podejmuje wielka sieć sklepów i w dodatku czyni to pod pretekstem ekologii, to wydaje mi się to podejrzane - mówi aktywista Jan Mencwel. - Wystarczyłoby postawić w sklepie kran.
Na jednej z sąsiedzkich grup w Warszawie awantura. Ktoś wrzuca zdjęcie paragonu z opłatą za kawę mrożoną. Kawa kosztuje 15 zł, ale jest jeszcze dodatkowa opłata - 4 zł za kostki lodu. Bo woda, argumentują restauratorzy, kosztuje. Także ta zamrożona.
Dyskusja na temat tego, ile powinna kosztować woda, cyklicznie wraca, podobna pojawiła się w grupie rok wcześniej. "Ostatnio jedząc poprosiłam o karafkę wody w knajpie. Upewniłam się, że to woda z kranu. Tak, tak. Filtrowana - kelner potwierdził. Na rachunku +18 zł. Zapłaciłam grzecznie mówiąc na wyjściu że to trochę przesada" - opowiada jedna z członkiń. A druga dodaje: "Ja powoli przestaje zamawiać wodę jeśli nie ma kranówy. Mam wrażenie ze u nas to jest traktowane „prestiżowo” - zamawiasz (tu pada marka wody), jesteś lepsza".
Ktoś inny podaje przykład z popularnego, wegańskiego lokalu. Obsługa odmawia podania kranówki, za to w menu jest "woda z owocami i miętą". Za litrowy dzbanek z "trzema plasterkami cytrusów i gałązką mięty" trzeba zapłacić 15 zł.
Ale są też pozytywne przykłady. - Serwujemy wodę filtrowaną, jest u nas darmowa - mówi Nobert z popularnej warszawskiej restauracji Bibenda.
- Polecam zamawianie kranówki w restauracjach. Powinna być za darmo, samorządy płacą za jej uzdatnianie, dlatego knajpy nie powinny pobierać opłaty za coś, na co już się zrzuciliśmy - komentuje aktywista Jan Mencwel, autor książki "Hydrozagadka. Kto zabiera polską wodę i jak ją odzyskać".
Nie wstydź się kranówki
W 2008 r. do picia kranówki zachęcał Ken Livingstone, ówczesny burmistrz Londynu. - Przekaz jest bardzo prosty: nie wstydź się prosić o wodę z kranu, kiedy jesz na mieście. Zaoszczędzisz pieniądze i przyczynisz się do ochrony planety. Pijąc mniej wody butelkowej możemy zmniejszyć ilość odpadów związanych z jej produkcją i transportem, a także pozbyć się problemu związanego z pozbywaniem się zużytych butelek - przekonywał. Media policzyły wtedy, że na zakup butelkowanej wody do biur obsługujących brytyjski rząd z kieszeni podatników wydano 1,3 mln funtów. W samorządach Anglii i Walii - 4,8 mln.
Specjaliści podkreślali, że woda w Londynie jest znakomitej jakości, a jeśli założyć, że litr wody z kranu kosztuje jedną dziesiątą pensa, to kranówka była także nawet 500 razy tańsza, od wody butelkowej. Akcja przyniosła skutek, zamówienie "tap water" (czyli właśnie darmowej kranówki) stało się w Wielkiej Brytanii standardem.
Podobną akcję kilka lat później rozpoczęto także w Polsce. Ambasadorami "Piję wodę z kranu" byli m.in. Marta Dymek z bloga "Jadłonomia", znany smakosz Maciej Nowak czy aktorka Magdalena Popławska. Autorzy akcji współpracowali ze specjalistami i rozprawiali się z mitami na temat kranówki. Zaniepokojonych jakością wody uspokajali, że w wielu miejscach w Polsce gruntownie zmodernizowano systemy uzdatniania wody. Dodawali, że wbrew pozorom woda z kranu zawiera cenne minerały i biopierwiastki takie jak wapń czy magnez.
Na stronie internetowej akcji można było znaleźć także listę restauracji, które serwują kranówkę. Niestety strona od dłuższego czasu nie jest aktualizowana.
A co ze smakiem?
"Był czas, że z chłopem zamawialiśmy 6 zgrzewek wody miesięcznie. Do tego, że tona plastiku to trochę szkoda hajsu. Zaczęliśmy pić z kranu i się przyzwyczailiśmy. Na początku rzeczywiście też nam się wydawało, że to nie to samo, teraz nie widzę żadnej różnicy A poza tym są dzbanki filtrujące, nakładki filtrujące na kran. Trochę droższe, ale na pewno wygodniejsze niż dzbanek" - pisze w grupie poświęconej oszczędzaniu Agnieszka.
O przyzwyczajaniu się do smaku wody z kranu mówią także inni. Początkujących zachęcają, by do kranówki dodawali np. kilka kropel soku z cytryny. Wrocławski ratusz przekonuje, że wystarczy pić wodę z kranu przez 10 dni, by się do niej przekonać. To część akcji "Pij kranówkę".
Społeczna inicjatywa Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji, Centrum wiedzy o wodzie Hydropolis i miasta Wrocławia tak tłumaczy całą akcję: "Zrodziła się z pytania dlaczego w kraju, w którym niemal każdy ma dostęp do wysokiej jakości wody w domu wciąż kupuje się wodę butelkowaną, co jest nieekologiczne, nieekonomiczne i niepraktyczne" - czytamy na stronie internetowej.
Według obliczeń wrocławskiego ratusza, sięganie po kranówkę to spora oszczędność - przy spożyciu 2 l dziennie można oszczędzić 1388 zł rocznie i 26 kg plastiku. We Wrocławiu wodę z kranu pije 45 proc. mieszkańców, co przekłada się na oszczędność 562 mln zł i 10 mln kg plastiku.
"Refillomat" a może zwykły kran?
Modę na picie wody z wielorazowych butelek postanowiła wykorzystać sieć sklepów Żabka. Wodę można uzupełnić w urządzeniach zwanych "refillomatami" (od angielskiego "refill" - ponownie napełnić). Jak dowiadujemy się w biurze prasowym sieci faza testów trwa już od jakiegoś czasu, w tym momencie urządzenia udostępniane są klientom w kilku sklepach w Warszawie i Poznaniu. - Wystarczy, że klient przyjdzie do Żabki ze swoją butelką wielorazową, kupi dolewkę wody (0,5 litra) przy kasie i następnie uda się do dyspensera. Woda dostępna jest w czterech wariantach: schłodzona, niegazowana, lekko gazowana oraz gazowana - w każdym z nich kosztuje 15 gr.
Pomysł spotkał się z mieszanymi reakcjami. - Kiedy takie działanie podejmuje wielka sieć sklepów i w dodatku czyni to pod pretekstem ekologii, to wydaje mi się to podejrzane. Jak na możliwości tak dużej firmy taka akcja jest, cóż, kroplą w morzu potrzeb - komentuje Jan Mencwel. - W dodatku to mnożenie bytów, Żabka stawia specjalne automaty, kiedy wystarczyłoby postawić w sklepie kran. To wymyślanie koła od nowa: w wielu dużych miastach kranówka jest zdatna do picia. Wtedy jednak nie byłoby tego efektu “wow”, a za taką wodę trudniej byłoby pobierać opłatę - stwierdza.
Ale Mencwel widzi też w akcji dobre strony. - Każda promocja wielorazowych opakowań jest w porządku. Wspiera się w ten sposób zmniejszenie ilości odpadów. Do tego własna butelka ułatwia życie, możemy napełnić ją w dowolnym kranie, zamiast biegać do sklepu po kolejne plastikowe opakowania.
O pomysły na promowanie wielorazowych opakowań zapytaliśmy także inne sieci handlowe obecne w Polsce. Do momentu publikacji tekstu nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Zdaniem Mencwela nie ma co liczyć na to, że wielkie firmy same z siebie zainteresują się ekologią.
- Obawiam się, że aby zachęcić sieci handlowe do prawdziwie ekologicznych działań, potrzebujemy rozwiązań systemowych - tłumaczy. - Ekologia kosztuje, ale powinna kosztować przede wszystkim dużych graczy, a nie pojedynczych konsumentów. W krajach skandynawskich w każdym sklepie stoi automat, do którego można wrzucić butelki plastikowe i szklane. Nie jest ważne ich pochodzenie, nie muszą być kupione w tym sklepie, nie potrzeba paragonów. I to działa - podkreśla.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock