Volkswagen będzie na swój koszt wymieniał oprogramowanie pozwalające na fałszerstwa w pomiarze emisji spalin w samochodach z silnikiem diesla. Za kilka dni dowiemy się, jakich konkretnie modeli to dotyczy. Wtedy polscy właściciele aut VW będą mogli zgłaszać swoje roszczenia.
Polscy kierowcy Volkswagenów muszą uzbroić się w cierpliwość. Na razie dokładnie nie wiadomo, w których modelach samochodów zainstalowano oprogramowanie pozwalające na fałszowanie pomiaru emisji spalin. Wiadomo natomiast, że po polskich drogach jeździ ponad 190 tys. samochodów z problematycznym silnikiem diesla. Szacuje firma analityczna Samar. Najwięcej z nich, bo aż 44 proc. to pojazdy z logo Volkswagena.
Jakie silniki?
Tomasz Tonder PR Manager w polskim Volkswagenie wyjaśnia, że problem z niewłaściwym oprogramowaniem nie dotyczy wszystkich samochodów z silnikami diesla.
- Jedynie w przypadku samochodów wyposażonych w silnik typu EA 189 pojawiają się pewne rozbieżności pomiędzy wartościami osiąganymi podczas kontroli spalin, a wartościami osiąganymi podczas rzeczywistego użytkowania samochodu. Niestety w tym momencie nie możemy udzielić jeszcze informacji na temat tego, jakich dokładnie modeli oraz lat produkcji ten problem dotyczy - mówi tvn24bis.pl Tomasz Tonder.
Jakie modele?
Przedstawiciel Volkswagena podkreśla, że wszystkie samochody, których dotyczy problem są „jak najbardziej bezpieczne oraz sprawne technicznie”. - Powyższa problematyka odnosi się wyłącznie do wydzielanych spalin. Właściciele wszystkich tych samochodów mogą z nich nadal korzystać - uważa Tonder. Zapewnił również, że jego koncern „usilnie pracuje nad wyjaśnieniem wszelkich nieprawidłowości związanych z montowanym w silnikach diesla oprogramowaniem.
- Niebawem poinformujemy klientów, które konkretnie samochody posiadają niewłaściwe oprogramowanie oraz jakie środki zaradcze będą podjęte. Oczywiście wszystkie koszty z tym związane bierze na siebie Volkswagen - zapewnia Tonder. - Ogromnie ubolewamy nad faktem, że zawiedliśmy zaufanie naszych klientów. Zapewniam, że marka doprowadzi do jak najszybszego wyjaśnienia i rozwiązania całej sprawy - dodał.
Będą wezwania?
Jak podaje dziś agencja Reuters Volkswagen zapowiedział, że wymieni niewłaściwe oprogramowanie, które zaniża dane o emisji spalin w swoich samochodach. Szacuje się, że znajduje się ono w 11 mln samochodów koncernu Volkswagen. Jednak nie chodzi tylko o same Volkswageny, a także Skody oraz Audi. Według nowego prezesa firmy Matthiasa Muellera nie we wszystkich pojazdach program został aktywowany, dlatego rzeczywista liczba aut, które trzeba będzie skontrolować, powinna być niższa. Zapowiedział też, że w najbliższych dniach właściciele samochodów, w których działa oprogramowanie, zostaną o tym poinformowani i wezwani do serwisów. Zdaniem ekspertów taki ruch będzie kosztował koncern ponad 6,5 mld dolarów. - To najpoważniejsza próba w naszej historii. Czeka nas dużo ciężkiej pracy - powiedział Mueller na spotkaniu z kadrą zarządzającą. Zapowiedział też, że firmę czekają trudne czasy. Jednocześnie obiecał bezwzględne wyjaśnienie afery.
Specjalny zespół
To czy Volkswagen oszukiwał polskich klientów sprzedając im auta diesla z niewłaściwym oprogramowaniem fałszującym pomiary emisji spalin sprawdza Urząd Ochrony Konkurenci i Konsumentów (UOKiK). Na podobny krok zdecydowały się także władze wielu państw na całym świecie. „Już od pierwszych doniesień prasowych tą kwestią zajmuje się w UOKiK specjalnie powołany zespół. Ponieważ sprawa leży również w kompetencjach organów państwowych odpowiedzialnych za transport i ochronę środowiska, konieczne są skoordynowane działania. Wraz z tymi instytucjami UOKiK zbiera i analizuje informacje niezbędne do podjęcia kroków administracyjnych. (…). Z punktu widzenia kompetencji UOKiK kluczowe jest rzetelne ustalenie czy na polskim rynku znajdują się pojazdy z oprogramowaniem, które fałszuje pomiar emisji spalin. Zgodnie z ustaleniami ze spotkania w MŚ instytucją, która ma możliwość uzyskania takich informacji jest Transportowy Dozór Techniczny. Dane zebrane przez TDT pozwolą nam ocenić, czy mogło dojść w tej sprawie do naruszenia zbiorowych interesów konsumentów. Będzie to skutkowało wszczęciem formalnego postępowania” - czytamy w komunikacie UOKiK. Na Twitterze pisał o tym również prezes UOKiK Adam Jasser. „Podstawową kwestią, którą musimy ustalić jest to, czy silniki z kwestionowanym oprogramowaniem były w Polsce sprzedawane i w jakiej liczbie. Od chwili wybuchu afery UOKiK powołał zespół, który analizuje możliwe działania władcze. Tak jak w innych państwach UE, reakcja na VW wymaga koordynacji wielu urzędów i to dzieje się na bieżąco” - pisał Jasser.
Podstawową kwestia którą musimy ustalić to czy silniki z kwestionowanym oprogramowaniem były w Polsce sprzedawane i w jakiej liczbie 2/4
— Adam S Jasser (@AdamSJasser) wrzesień 29, 2015
Co zrobić?
Mecenas Łukasz Oleksiuk z Kancelarii LEGIS twierdzi, że Polscy właściciele aut Volkswagena nie będą mogli po prostu oddać samochodu i żądać zwrotu pieniędzy, bo ich auta nadają się do użytku. - Przypadek Volkswagena jest klasycznym przykładem, kiedy w towarze kupionym przez nas występuje wada. Nie ulega bowiem wątpliwości, że samochód, który kupiliśmy nie ma właściwości o istnieniu których zapewniał nas sprzedawca albo jego przedstawiciel, producent - uważa mec. Oleksiuk. Ekspert tłumaczy, że jeżeli właściciele samochodów VW chcieliby skorzystać z instytucji rękojmi, to muszą wiedzieć, że ich prawo do anulowania umowy ograniczone jest do przypadku, kiedy wada towaru przez nich kupionego ma charakter istotny. - Nie wydaje mi się, aby w polskich warunkach zafałszowania danych dotyczących emisji spalin powodowały, że samochód nie nadaje się w ogóle do użytku. Znane są przypadki krajów europejskich, gdzie w zależności od poziomu spalania płacony jest odpowiednik naszego podatku drogowego. W takim przypadku pojawiają się jeszcze inne roszczenia. Ale w przypadku polskim odstąpienie od umowy nie będzie dopuszczalne - wyjaśnia Oleksiuk.
Odszkodowanie?
Jego zdaniem właściciele aut VW mogą próbować uzyskać rekompensatę za zbyt wysokie wydatki na paliwo. - Ale w przypadku, jeżeli byliby w stanie wykazać, że gdyby samochód nie miał wady, to jego łączne wydatki związane z zakupem ropy byłby niższe - powiedział mecenas. Ekspert twierdzi, że przedsiębiorcy na podstawie rękojmi mogą domagać się też zwrotu kwoty, o którą spadła wartość ich firmowego auta, po wykryciu wady w tym modelu samochodu. - Przysługuje im prawo do tego, żeby żądać obniżenia ceny. W ramach realizacji roszczenia o obniżenie ceny nie muszą oni wykazać tego, że wada spowodowała powstanie szkody po ich stronie. Jeżeli będą w stanie ustalić na podstawie opinii biegłego, że wartość samochodu jest niższa ze względu na istnienie tej wady, to mogą domagać się od sprzedawcy zwrotu tej różnicy - wyjaśnia.
Ważny czas
Zdaniem Oleksiuka właściciele samochodów VW, gdy tylko dowiedzą się, że problem wadliwego oprogramowania dotyczy ich auta, powinni jak najszybciej skontaktować się ze sprzedawcą. - Wadę należy niezwłocznie zgłosić sprzedawcy, od którego kupiliśmy samochód. Trzeba też poinformować go o tym, czego oczekujemy, czyli dokonać zgłoszenia roszczenia - dodaje.
Gigantyczna afera
Władze USA ujawniły 18 września, że Volkswagen jest podejrzewany przez amerykańską federalną Agencję Ochrony Środowiska (EPA) o manipulowanie pomiarem emisji spalin z silników dieslowskich, co może oznaczać dla producenta ogromne kary. Koncern przyznał 22 września, że zakwestionowane przez EPA oprogramowanie było instalowane w jego samochodach także poza USA. Może ono znajdować się w ok. 11 mln pojazdów na całym świecie, w tym w Polsce. W ubiegłym tygodniu Komisja Europejska zaapelowała do krajów UE o przeprowadzenie dochodzeń, aby ustalić skalę manipulacji pomiarami emisji spalin. Przypomniała też, że od nowego roku w UE stopniowo wprowadzane będą nowe testy emisji spalin przeprowadzane również w warunkach drogowych, a nie tylko w laboratoriach.
Autor: msz/ / Źródło: tvn24bis.pl, Reuters, PAP,