Kuaishou, druga co do wielkości platforma krótkich wideo w Chinach, padła ofiarą cyberataku w poniedziałek. Przez około półtorej godziny tysiące nagrań zawierających treści dla dorosłych lub przemoc zalały usługę transmisji na żywo, szokując miliony użytkowników w całym kraju.
- Co się stało z Kuaishou? Gdy tylko wejdę w transmisję na żywo, widzę wyłącznie pornografię – napisał jeden z użytkowników na platformie Weibo.
- Kuaishou oszalało. Zaraz oślepnę - komentował inny użytkownik.
Incydent w realiach ścisłej cenzury
Do ataku doszło w Chinach – państwie posiadającym jeden z najbardziej rozbudowanych systemów cenzury internetowej na świecie. Treści pornograficzne są tam nielegalne, a platformy działają w warunkach takich jak obowiązek weryfikacji tożsamości użytkowników czy tzw. Wielki Firewall, blokujący dostęp do wielu zagranicznych stron. Mimo tych zabezpieczeń cyberataki w Chinach nie należą do rzadkości.
We wtorkowym oświadczeniu spółka obwiniła za atak "podziemie i szarą strefę", czyli nielegalne lub półlegalne struktury wykorzystujące internet do nielegalnych zysków.
Kuaishou poinformowało, że zgłosiło sprawę policji i że aplikacja stopniowo wróciła do normalnego funkcjonowania.
Państwowy portal "China Daily" podał w środę, że atak był wspierany przez sztuczną inteligencję. Sprawcy mieli ominąć systemy bezpieczeństwa, przejąć dane użytkowników oraz uruchomić 17 tys. kont botów, które transmitowały treści pornograficzne oraz zawierające przemoc, paraliżując usługę livestreamingu – informowano, powołując się na chińską firmę zajmującą się cyberbezpieczeństwem QAX.
Ekspert QAX Wang Liejun wskazał, że skala szkód wynikała z użycia "zautomatyzowanych ataków". Jak tłumaczył, hakerzy wykorzystują narzędzia do masowej rejestracji kont i sterowania sieciami botów, co pozwala rozpowszechniać zakazane treści w ciągu sekund – znacznie szybciej, niż są w stanie reagować tradycyjne, ręczne systemy moderacji.
Do tej pory żaden podmiot nie przyznał się do przeprowadzenia ataku.
Regulacje, reakcje władz i skutki rynkowe
Incydent zbiegł się w czasie z gorącą debatą wokół nowelizacji prawa zaostrzającej kary za rozpowszechnianie treści obscenicznych w internecie. Część lokalnych mediów informowała, że nowe przepisy – które mają wejść w życie w przyszłym roku – mogłyby wiązać się z karami nawet za przesyłanie takich materiałów prywatnie, w tym do znajomych czy małżonków. Wywołało to falę krytyki w sieci.
Państwowa telewizja CCTV przekonywała jednak, że twierdzenie, iż "wysyłanie obscenicznych zdjęć do znajomych będzie przestępstwem", jest błędną interpretacją prawa.
Prawnik Yue Shenshan z pekińskiej kancelarii Yuecheng, cytowany przez CCTV, zaznaczył, że takie zachowania były formalnie nielegalne już wcześniej, lecz w praktyce nie są karane, jeśli nikt ich nie zgłasza.
Cyberatak miał także konsekwencje rynkowe – notowane w Hongkongu akcje Kuaishou spadły we wtorek nawet o 6 proc. Platforma ma obecnie ponad 416 mln dziennych aktywnych użytkowników, ustępując w Chinach jedynie Douyinowi - odpowiednikowi TikToka.
Autorka/Autor: Jan Sowa
Źródło: CNN
Źródło zdjęcia głównego: Chutharat Kamkhuntee / Shutterstock