Ropa naftowa po raz pierwszy w tym roku kosztuje dziś ponad 60 dolarów za baryłkę - informuje Reuters. To oznacza 4 proc. wzrost odnotowany tylko w tym tygodniu. Agencja zaznacza, że wpływ na cenę miały cięcia wydatków w przemyśle, które mogą ograniczyć podaż.
Wzrost cen ropy jest też wspierany przez lepszy niż oczekiwano wzrost gospodarczy w strefie euro, w ostatnim kwartale 2014 roku - czytamy.
Reuters przypomina, że ceny ropy Brent (europejskiej) spadły z poziomu 115 dolarów w czerwcu zeszłego roku do 45 dolarów, co jest najniższą wartością od niemal sześciu lat. Duży wpływ na ceny miała nadmierna podaż tego surowca.
Mniejsze inwestycje
Do spadków przyczyniło się też cięcie inwestycji w sektorze. Apache Corp., firma z USA zajmująca się wydobyciem ropy naftowej z łupków (amerykańska - WTI) poinformowała w czwartek, że w 2015 roku zamierza kontynuować cięcia wydatków i dostosowywać liczbę odwiertów wraz ze zmianami cen. W piątek ropa Brent w kontraktach na kwiecień kosztowała 61,34 dolarów - pisze Reuters. - W ciągu ostatnich tygodni ropa odbiła głównie przez poprawę nastrojów na rynkach - ocenia Daniela Corsini, analityk Intesa Sanpaolo. Press Royal Dutch Shell podkreślił z kolei, że dostawy mogą nie nadążyć za rosnącym popytem, właśnie za sprawą mniejszych budżetów firm wydobywczych. Niektórzy analitycy podkreślają jednak, że cięcia wydatków mogą zostać łatwo odwrócone.
Ceny ropy odbiły się od dna
- W obecnej chwili ciężko przewidywać powrót do poziomów cen ropy sprzed roku, czyli do ponad 100 dol. za baryłkę, biorąc pod uwagę obserwowany wzrost podaży - głównie z rynku amerykańskiego - oraz słabe prognozy wzrostu popytu. Na razie trzeba się pogodzić z ceną 50+ dol. za baryłkę. Rynek ropy jest rozchwiany i szuka swojej równowagi. Nasza estymacja to 52,5 dol. za baryłkę średniorocznie - powiedział PAP analityk BZ WBK Tomasz Kasowicz. O tym, że cena ropy powinna także w połowie roku osiągnąć okolice 60 dol. przekonany jest prezes Grupy Lotos Paweł Olechnowicz. - Moim zdaniem nastąpiło już odbicie cen ropy od dna. To nie oznacza jednak, że teraz cena będzie szybko szła w górę - powiedział w czwartek. - Dla nas najważniejsza jest stabilność w zakresie ruchów na cenach. Skokowe zmiany są najgorsze, powodują odpisy zniekształcające wynik finansowy - dodał.
Prognoza Międzynarodowej Agencji Energii, sugeruje, że USA pozostaną globalnym "motorem" wydobycia surowca do 2020 roku - ograniczenia związane ze zmniejszeniem liczby wiertni nie powinny wpływać na pozycję USA w globalnej strukturze rynku ropy.
Wzrosty dzięki danym z USA
- Od pewnego czasu na światowych rynkach obserwowany jest stopniowy wzrost cen ropy naftowej – w ciągu ostatnich dwóch tygodni poziom cen ropy WTI wzrósł o ok. 18 proc. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest zmniejszenie wydobycia ropy naftowej w krajach spoza OPEC, spowodowane zbyt niskimi cenami i brakiem opłacalności jej wydobycia - powiedział PAP Bartosz Milewski z Hermes Energy Group S.A. Zauważył, że na ceny ropy w głównej mierze wpływają dane z USA, gdzie coraz więcej producentów ogranicza swoje plany inwestycyjne dotyczące wydobycia ropy naftowej oraz spada liczba wydawanych koncesji wydobywczych. - Ta sytuacja znalazła odzwierciedlenie w comiesięcznym raporcie OPEC, co było przyczyną dalszego wzrostu cen w ciągu ostatnich kilku dni - dodał. Jego zdaniem ropa nie powinna już specjalnie drożeć, a to dlatego, że i tak jest jej na rynku za dużo. - Można jednak przypuszczać, że wskazane powyżej czynniki zostały już wycenione przez rynek, a więc przy założeniu utrzymania stabilnego poziomu produkcji w krajach OPEC, ceny nie powinny utrzymać trendu wzrostowego w średnim okresie. Pomimo spadku tempa, w dalszym ciągu rosną zapasy ropy naftowej w USA, co świadczy o nadpodaży ropy na światowych rynkach - powiedział Milewski.
Autor: mn//km / Źródło: Reuters. PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock