Dotąd trwają rozmowy z Gazpromem ws. ceny gazu. Zgodnie z kontraktem uzyskaliśmy już "zdolność arbitrażową", ale to nie oznacza obowiązku składnia dokumentów do sądu arbitrażowego - poinformował w piątek podczas konferencji wynikowej prezes PGNiG Mariusz Zawisza.
Rozmowy o zmianach zapisów kontraktu jamalskiego były możliwe dzięki tzw. oknu negocjacyjnemu, które otworzyło się listopadzie ub. roku. Jego termin został uzgodniony dwa lata temu, kiedy to PGNiG i Gazprom podpisały aneks do kontraktu jamalskiego. Okno otwarte było przez pół roku, więc do początku maja br. PGNiG renegocjuje ceny za gaz.
Nadal rozmawiają
Zawisza podał, że rozmowy "trwają do chwili obecnej". - Powinna zadziać się taka sytuacja, (...) kiedy osiągniemy nasze cele biznesowe, renegocjacyjne - powiedział pytany o to, co powinno się teraz stać. Wyjaśnił, że celem negocjacji jest dojście do takich warunków, które satysfakcjonują obie strony. - Kontrakt jest tak skonstruowany, że w tak zwanym oknie jest okres sześciu miesięcy, który stanowi czas na takie bilateralne rozmowy, a po tym okresie zyskuje się tak zwaną zdolność arbitrażową, z której można sobie w jakimś momencie skorzystać - powiedział. Nie chciał powiedzieć, czy PGNiG skorzysta z arbitrażu. - Zgodnie z kontraktem taką zdolność arbitrażową już uzyskaliśmy, ale to nie oznacza, że o dwunastej w nocy mamy od razu jakiś obowiązek składania dokumentów do sądu arbitrażowego - zaznaczył. - O dalszych krokach będziemy państwa informować raportami bieżącymi - zapowiedział. Jest co negocjować, bo kontrakt podpisany w 2010 r. nie przystaje do obecnej rzeczywistości. Po pierwsze w ostatnich miesiącach na światowych rynkach gwałtownie spadły ceny gazu. Ze względu na funkcjonowanie od kwietnia 2014 r. fizycznego rewersu na gazociągu jamalskim możemy sprowadzać tańszy gaz z kierunku zachodniego. Niekorzystna jest też zapisana w kontrakcie jamalskim formuła take-or-pay, bo oznacza ona, że odbiorca nie może zmniejszyć ilości zakontraktowanego gazu.
Cena dla Polski
W marcu br. rosyjska agencja Interfax - powołując się na dane z Gazpromu - ujawniła, że w 2014 r. Polska płaciła za rosyjski gaz więcej niż inni europejscy odbiorcy, którym za 1 tys. m sześc Gazprom liczył średnio 341 dol. Tymczasem Polska - jak podał Interfax za 1 tys. m sześc. płaciła 379 dol. (to i tak mniej niż w 2013 kiedy było to - 429 dol.). Dla Niemców cena była niższa niż unijna średnia - nasi zachodni sąsiedzi płacili 323 dol. (rok wcześniej - 366 dol.) Podpisany w 2010 r. przez PGNiG z Gazpromem kontrakt przewiduje dostawy do końca 2022 r. do 10,2 mld m sześc. gazu rocznie. W 2012 r. PGNiG podało Gazprom do arbitrażu, w efekcie ugody z rosyjską firmą cenę gazu obniżono, jak szacowano - o ponad 10 proc. Praktyki Gazpromu w stosunku do Polski i innych państw naszego regionu zwróciły uwagę Komisji Europejskiej, która pod koniec kwietnia przedstawiła formalne zarzuty wobec rosyjskiej spółki. To wynik prowadzonego od jesieni 2012 roku postępowania. Według KE Gazprom utrudnia konkurencję na rynku gazu w ośmiu krajach Europy Środkowo-Wschodniej, gdzie jest dominującym dostawcą surowca. Prócz Polski chodzi o: Bułgarię, Czechy, Estonię, Węgry, Litwę, Łotwę i Słowację. Komisja zarzuca rosyjskiej spółce, że niektóre z jej praktyk biznesowych na rynkach Europy Środkowej i Wschodniej są nadużywaniem dominującej pozycji i naruszają prawo konkurencji. Na podstawie swojego dochodzenia KE wstępnie stwierdziła, że Gazprom łamie unijne przepisy antymonopolowe, m.in. poprzez utrudnianie swoim klientom reeksportu gazu. "W kontraktach w tych krajach ceny gazu są powiązane z cenami ropy" - mówiła unijna komisarz ds. konkurencji Margrethe Vestager wyjaśniając, że problematyczna nie jest sama indeksacja cen gazu do ropy, ale sposób, w jaki Gazprom wykorzystywał tę formułę, aby narzucać swoim klientom niekorzystne ceny.
Autor: mn / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PGNiG