Złoty w piątek osłabia się w stosunku do głównych walut. Więcej musimy płacić za franka, euro i dolara. - Działa tu wiele czynników - wyjaśniał w TVN24 profesor Marian Noga, były członek Rady Polityki Pieniężnej. Wskazał na hamowanie polskiej gospodarki, popyt na waluty oraz politykę monetarną Stanów Zjednoczonych.
Około godziny 15:30 za jedno euro trzeba było płacić ok. 4,74 zł, za dolara - 4,72 zł, a za franka szwajcarskiego - 4,93 zł.
Na pytanie dlaczego złoty traci, prof. Noga odpowiedział, że "działa tu wiele czynników".
- Hamowanie polskiej gospodarki jest wyjątkowo silne, najwyższe w Unii Europejskiej - 2,3 procent w stosunku do poprzedniego kwartału. Wszystko wskazuje, że następny kwartał też będzie ujemny w stosunku do drugiego kwartału. Polska znajduje się w fazie technicznej recesji - zaznaczył.
- Po drugie Polacy wiedzą, że nad Bałtykiem nie jest taniej niż we Włoszech czy Chorwacji i zgłaszają popyt na waluty. Po trzecie Stany Zjednoczone prowadzą niezwykle konsekwentnie politykę monetarną. U nich inflacja w lipcu spadła do czerwca o 0,6 punktu procentowego i jest na poziomie 8,5 proc.. To bardzo mocno wpłynęło na dolara amerykańskiego. Następne posiedzenie FED odbędzie się 21 września i wszyscy mówią, że FED będzie chciał jeszcze raz ostro podwyższyć stopy procentowe. Widziałem prognozy cieszące się poparciem 40 procent analityków rynkowych, że mogą one wzrosnąć nawet o 75 punktów bazowych, a więc do 3,25. Te czynniki zadecydowały, że kapitały płyną więc do bezpiecznej przystani - wyjaśniał prof. Noga.
"Wróciła ujemna korelacja złotego z dolarem"
Zmiana lipcowych oczekiwań rynku dotyczących możliwego łagodniejszego cyklu podwyżek stóp, głównie w USA, powoduje wzrost presji na waluty rynków rozwijających się oraz globalny wzrost rentowności długu - powiedział PAP Biznes strateg rynkowy PKO BP Mirosław Budzicki. Zdaniem eksperta tendencje te mogą być kontynuowane nawet do wrześniowych posiedzeń banków centralnych.
- Na EUR/PLN pokonany został poziom 4,70, co otwiera drogę do kontynuacji przynajmniej krótkoterminowego osłabienia złotego. Jeśli jednak spojrzymy na waluty naszego regionu czy nawet globalnie na waluty z EM (emerging markets, czyli rynków rozwijających się - red.), to trendy są na nich podobne. Można zatem powiedzieć, że mamy do czynienia ze zjawiskiem globalnym. Trudno jednak znaleźć jakiś jeden czynnik, który zmienił trend na rynku walut EM. Wydaje się, że u podstaw tych trendów stoi rewizja poglądów rynku na temat tempa zacieśniania polityki pieniężnej przez główne banki centralne - powiedział PAP Biznes Budzicki.
Jak wskazał ekonomista, od połowy lipca rynek grał pod możliwe złagodzenie polityki pieniężnej przez główne banki centralne. - Te oczekiwania napędzały apetyt na ryzyko, a w takim otoczeniu zyskiwały na wartości waluty z EM. Wydaje się jednak, że trend ten już się wyczerpał, a rynki przereagowały. Jak się okazuje Fed nie jest aż tak "gołębi" jak to rynek zaczął wyceniać, a dane makro w wielu przypadkach, głównie w USA, zaskoczyły lepszymi od oczekiwań odczytami - powiedział.
Zdaniem stratega PKO BP, to spowodowało rewizję wcześniejszych oczekiwań rynku na temat skali podwyżek stóp, a to doprowadziło do umocnienia USD i wzrostu rentowności między innymi obligacji amerykańskich. - W takim otoczeniu wróciła ujemna korelacja złotego z dolarem, a to jest przyczyną obecnego trendu PLN - dodał.
W perspektywie najbliższego tygodnia ekonomista nie oczekuje zmiany rynkowych nastrojów i towarzyszących im trendów.
Piątkowe dane
W piątek GUS opublikował zestaw odczytów z krajowej gospodarki za lipiec, w tym dane o produkcji przemysłowej, cenach produkcji oraz o przeciętnym zatrudnieniu i wynagrodzeniu w sektorze przedsiębiorstw.
W środę Główny Urząd Statystyczny podał, że PKB Polski w II kw. wzrósł o 5,3 proc. rdr (wobec oczekiwań na poziomie +6,0 proc.). W ujęciu kwartał do kwartału PKB spadł o 2,3 proc.
Źródło: PAP, TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock