Po czterech dnia największego od ponad 30 lat strajku w amerykańskich rafineriach, nadal nie ma porozumienia między koncernami, a związkowcami. Tymczasem ceny ropy po krótkotrwałym wzroście znów wróciły to spadkowego trendu.
United Steelworkers związek zawodowy, który reprezentuje pracowników zatrudnionych w ponad 200 amerykańskich rafineriach poinformował, że otrzymał nową propozycję od koncernu Shell, głównego producenta prowadzącego negocjacje. Jednak warunki umowy rozpatrzy dopiero w czwartek. Tak zakończył się czwarty dzień strajku pracowników branży naftowej.
Strajk trwa
- Otrzymaliśmy ofertę. Rozpatrzymy ją i odpowiemy na tę propozycję jutro - powiedziała po nocnych negocjacjach rzeczniczka związkowców Lynne Hancock i dodała: - Nie mogę zdradzić jej szczegółów. Z kolei rzecznik koncernu Shell stwierdził, że obie strony będą kontynuować negocjacje. Protest trwa od niedzieli, kiedy to związek odrzucił piątą już ofertę koncernów naftowych. Pracownicy rafinerii domagają się m.in. corocznych podwyżek płac, poprawienia bezpieczeństwa, czy składek na ubezpieczenie zdrowotne.
Paraliż?
Obecnie strajkuje około 4 tys. pracowników w dziewięciu zakładach. Jak podaje Reuters te zakłady odpowiadają za około 10 proc. produkcji surowca w Stanach Zjednoczonych. To największy strajk w tym sektorze od 1980 r. Negocjacje między stronami są trudniejsze niż w minionych latach, bo branża naftowa zmaga się z największym od kilku lat spadkiem cen ropy. Wartość surowca od czerwca obniżyła się o ponad 50 proc., co zdaniem władz koncernów nie pozwala na to, aby podnosić płace pracowników.
Reakcja rynku
Na reakcję rynku nie trzeba było długo czekać. Już w poniedziałek ceny amerykańskiej ropy wzrosły do 49,82 dolarów. Surowiec drożał jeszcze we wtorek, kiedy inwestorzy płacili za baryłkę ponad 51,5 dolarów. Jednak w środę ceny znów zaczęły spadać i wróciły do poziomu 48,7 proc.
Autor: msz/ / Źródło: Reuters, tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: shell.com/(CC BY-NC-ND 2.0)