Podatek solidarnościowy będzie dotyczył więcej niż 25 tysięcy osób i większość zapłacą przedsiębiorcy - powiedział w programie "Bilans" ekspert podatkowy Marek Kolibski z KNDP. Zdaniem ekonomisty Adama Czerniaka z Polityki Insight, z ekonomicznego punktu widzenia nowy podatek nie jest do końca uzasadniony.
Rząd zapowiedział powstanie Solidarnościowego Funduszu Wsparcia Osób Niepełnosprawnych. Fundusz będzie zasilany między innymi z "daniny solidarnościowej".
Nowy podatek ma wynosić 4 proc. i będą go płaciły osoby najlepiej sytuowane. Gdy ich dochód roczny przekroczy milion złotych, od nadwyżki zapłacą dodatkowy podatek na Fundusz Solidarnościowy. Będzie on pobierany od dochodów uzyskanych w 2019 roku. Rząd szacuje, że w przyszłym roku tę daninę zapłaci ok. 25 tys. osób, a kwota uzyskana z tego tytułu może wynieść ok. 2 mld zł.
Zapłacą głównie przedsiębiorcy
Marek Kolibski z KNDP uważa, że podatek dotknie większej grupy. - Myślę tutaj przede wszystkim o firmach rodzinnych, które rozliczają się podatkiem liniowym. Ich jest ponad pół miliona. Nie wierzę w to, że w grupie przedsiębiorstw o dochodach powyżej miliona złotych jest tylko 25 tysięcy osób. Może być ich o połowę więcej. A przecież nie tylko tej grupy ma dotyczyć nowa danina - powiedział Kolibski w programie "Bilans". Według niego przedsiębiorcy będą stanowić około 80 proc. grupy osób objętych nowym podatkiem. - Bo właśnie w tej grupie znajdą się przede wszystkim osoby, które mają dochody wyższe niż milion złotych - wyjaśniał.
Progresja podatkowa tylnymi drzwiami
Ekonomista Adam Czerniak z Polityki Insight powiedział, że z "ekonomicznego punktu widzenia danina solidarnościowa nie jest do końca uzasadniona". - To, co zostało wprowadzone, to tak naprawdę trzeci próg podatkowy. Z tym, że ten trzeci próg podatkowy nie będzie dotyczył tylko tych osób, które obecnie rozliczają się według skali podatkowej 18 i 32 proc. i w tej chwili dojdzie im skala przy milionie złotych na poziomie 36 proc. - mówił.
- Równocześnie z podatku liniowego zrobimy podatek progresywny. Bo przecież te osoby, które są na działalności gospodarczej także będą płacić ten dodatkowy podatek, osiągając dochody, już po uwzględnieniu wszystkich składek na ubezpieczenia społeczne, w wysokości ponad miliona złotych. Te dochody będą dodatkowo opodatkowane 4 proc. więcej - tłumaczył.
Poważna suma
Jak mówił ekonomista, mamy do czynienia z "wprowadzeniem progresji podatkowej trochę tylnymi drzwiami i z dodatkowymi obciążeniami biurokratycznymi". - To będzie podatek naliczany od czterech źródeł dochodu. Będziemy musieli dochody z tych wszystkich podatków sumować. Po to, żeby się rozliczyć z fiskusem, będziemy musieli przygotować kolejny formularz, w którym będziemy podawać, ile mamy dochodów z poszczególnych źródeł. Dopiero tak skonstruowany dochód będziemy opodatkowywać. I to nie będzie mały koszt. Jeżeli chcemy uzyskać ponad miliard złotych z tego podatku od 25 tysięcy osób to każda z tych osób będzie jednorazowo w kwietniu płacić od 45 do 50 tysięcy złotych. To jest naprawdę poważna suma - podkreślił Czerniak.
Trzecia stawka
Wprowadzenie nowego podatku komentował również w "Faktach po Faktach" senator Marek Borowski. - U nas jest taka sytuacja, że stawkę 32 proc. płacą osoby, które przekroczą mniej więcej 7,5 tysiąca złotych miesięcznie. I tę stawkę płacą również te osoby, które zarabiają milion czy dwa miliony złotych. To jest jakieś nieporozumienie - powiedział.
- Milion, który został przyjęty jako granica, to jest stanowczo zbyt wysoko. To powinno być na niższym poziomie. W efekcie mamy taką sytuację, że mamy trzecią stawkę podatkową. Z punktu widzenia właściwego opodatkowania dochodów to ten ruch jest ruchem dalece niewystarczającym i niezbyt sprawiedliwym - dodał.
Autor: tol / Źródło: TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock