Ceny w sklepach w październiku 2023 roku wzrosły średnio o 8,1 procent rok do roku - wynika z raportu "Indeks cen w sklepach detalicznych", autorstwa UCE Research i Uczelni WSB Merito. Dla porównania we wrześniu był to wzrost o 10,1 procent. Najmocniej w ciągu roku podrożały dodatki spożywcze, chemia gospodarcza oraz słodycze i desery. Wcześniej Główny Urząd Statystyczny podawał, że według wstępnych danych inflacja w październiku była na poziomie 6,5 procent rok do roku.
Według "Indeksu cen w sklepach detalicznych", w październiku br. ceny poszły w górę średnio o 8,1 proc. rok do roku. Dla porównania we wrześniu br. był to wzrost o 10,1 proc., w sierpniu o 12,4 proc., w lipcu o 15,5 proc., a w czerwcu 18,1 proc.
"Zatem widać, że dynamika wzrostu cen w sklepach kolejny miesiąc z rzędu spada. Ponadto po raz pierwszy od kilkudziesięciu miesięcy zanotowano jednocyfrowy skok cen" - podkreślili autorzy raportu. Przeanalizowano ponad 72,5 tys. cen detalicznych z przeszło 33,4 tys. sklepów należących do 60 sieci handlowych.
"Na spadek dynamiki wzrostu cen w sklepach w październiku wpłynęło obniżenie stóp procentowych oraz cen paliw. Ten drugi czynnik zmniejszył koszty transportu, co przełożyło się na każdą gałąź gospodarki. Dodatkowo w sektorze rolnictwa spadek cen był spowodowany bardzo dobrymi warunkami atmosferycznymi, które umożliwiły zbiór rodzimych owoców i warzyw" - wskazała, cytowana w komunikacie, dr Izabela Auguściak z Uniwersytetu WSB Merito.
Jak wyjaśniła, "długo utrzymujące się wysokie temperatury powietrza pozwoliły zredukować rachunki za ogrzewanie, a więc również koszty produkcji". "Obecna sytuacja na rynku w Polsce jest też uwarunkowana politycznie. Przedwyborcze obietnice miały skłaniać do dokonywania zakupów i stawiały przed wyborcami lepsze perspektywy gospodarcze" - dodała Auguściak.
Inflacja w sklepach
Najmocniej, drugi miesiąc z rzędu, podrożały dodatki spożywcze - ketchupy, majonezy, musztardy, przyprawy. Średni wzrost dla tej grupy produktów wyniósł 18,2 proc. rok do roku, podczas gdy we wrześniu było to 32,2 proc.
"Przyczyną utrzymywania się dużego wzrostu cen dodatków spożywczych jest ich pracochłonność i kosztochłonność. Wysokie koszty produkcji nie pozwalają na drastyczne zmniejszenie cen produktów. W przypadku majonezu drogim surowcem są jajka. Kosztowne są też niektóre przyprawy, ze względu na miejsce ich uprawy oraz konieczność transportu czy przechowywania" - wyjaśniła Izabela Auguściak.
Jednak w jej ocenie dynamika wzrostu cen w tej kategorii będzie dalej spadać. "Przed świętami na przykład producenci majonezów będą walczyć o klienta, oferując obniżki" - prognozuje ekspertka.
Z raportu wynika, że na drugim miejscu w rankingu drożyzny, tak samo jak we wrześniu, znalazła się chemia gospodarcza ze wzrostem o 16,9 proc. rok do roku. Poprzednio zdrożała w ujęciu rocznym o 25,1 proc. "Chemia gospodarcza niezmiennie pozostaje liderem wzrostów cen w sklepach detalicznych, czego powodem są przede wszystkim wysokie koszty produkcji, zwłaszcza proszków i płynów do płukania. Sytuacja ta utrzymuje się od wielu miesięcy i trudno oczekiwać radykalnej zmiany, głównie z uwagi na niepewność co do cen na rynku energii oraz surowców" - ocenił dr Tomasz Kopyściański z Uniwersytetu WSB Merito.
Na ostatnim stopniu podium są słodycze i desery ze średnim wzrostem cen na poziomie 14,6 proc. rok do roku. Dla porównania we wrześniu było to 13,6 proc. Auguściak zwróciła uwagę, że składniki niezbędne do wytworzenia produktów cukierniczych są stosunkowo drogie. "Na światowych rynkach odnotowuje się wzrost cen cukru i kakao. Zatem słodycze będą coraz droższe. W okresie przedświątecznym w sklepach będziemy mieć całą paletę czekoladowych figurek. Jednak produkty wytworzone z dobrej jakości czekolady będą kosztowne" - podkreśliła.
Pierwszą piątkę uzupełniły artykuły dla dzieci, które w minionym miesiącu podrożały średnio o 13,3 proc. rok do roku. Na kolejnym miejscu było pieczywo, ze wzrostem o 11,6 proc. Miesiąc wcześniej pieczywo było poza pierwszą piątką.
Autorzy raportu wskazali, że wśród trzech najmniej drożejących w ujęciu rocznym kategorii znalazły się używki – 4,8 proc., a także owoce – 3,6 proc. Natomiast najmniej w całym zestawieniu podrożał nabiał – o 3,4 proc. rok do roku.
Są też dwa wyjątki. W porównaniu do analogicznego okresu przed rokiem o 2,5 proc. spadły średnie ceny warzyw. Ponadto w ciągu roku o 16,4 proc. obniżyły się też ceny artykułów tłuszczowych.
"Łagodna klimatycznie jesień wpłynęła pozytywnie na zbiory i dostępność warzyw. Ale sezonowy efekt już za chwilę się skończy i istnieje ryzyko, że w nadchodzących miesiącach ceny znów pójdą w górę" - prognozuje Kopyściański.
W przypadku tłuszczów - w ocenie eksperta - warto zwrócić uwagę na dwa czynniki. "Pierwszy jest statystyczny. Obecne ceny porównujemy do szczytów drożyzny, która w tej kategorii nastąpiła w analogicznym okresie roku poprzedniego. Drugi realny powód jest taki, że w tym roku znacząco poprawiły się światowe zbiory roślin oleistych. I ta sytuacja przez kolejne miesiące może się utrzymać, co daje szanse na to, że w kategorii artykułów tłuszczowych jako konsumenci odczujemy znaczącą ulgę cenową" - wskazał.
"To nie oznacza, że szczyty cenowe mamy już za sobą"
Dr Izabela Auguściak przewiduje, że przed Bożym Narodzeniem mogą wzrosnąć ceny rodzimych owoców i warzyw, ponieważ są to produkty sezonowe, które będą mniej dostępne. Ponadto możemy również mieć do czynienia ze wzrostem cen żywności niezbędnej do przygotowania tradycyjnych potraw świątecznych oraz dodatków spożywczych.
Zdaniem ekspertki, od 1 stycznia 2024 roku inflacja może rosnąć ze względu na wzrost płacy minimalnej, kosztów ogrzewania, cen paliw, energii elektrycznej oraz gazu. Znaczenie będą mieć też decyzje dotyczące stawki VAT na żywność, a także możliwości kontynuacji zamrożenia cen energii elektrycznej oraz gazu dla gospodarstw domowych.
"Wiele wskazuje na to, że w najbliższych miesiącach dynamika wzrostu cen w sklepach pozostanie jednocyfrowa. Ale to nie oznacza, że szczyty cenowe mamy już za sobą. Ogólny spadek poziomu kosztów codziennych zakupów jest niestety mało prawdopodobnym scenariuszem, choć może dotyczyć wybranych kategorii" - zaznaczył dr Tomasz Kopyściański.
Jak podkreślił, "mamy wciąż wysoką presję inflacyjną, związaną z ryzykiem wzrostu płacy minimalnej, cen nośników energii i paliw". "Nastroje w gospodarce powoli się poprawiają, co sprawia, że w warunkach powrotu do dobrej koniunktury zwiększony popyt konsumencki również będzie wywierał presję na wzrost cen. Istnieje jednak szansa na to, że w kolejnych miesiącach wzrosty cen będą umiarkowane, na poziomach 5-6 procent w relacji rok do roku" - podsumowuje.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock