Mamy dwie wiadomości dla polskich kierowców. Dobra: ministerstwo finansów chce zlikwidować podatek akcyzowy. Gorsza: planuje zastąpić go podatkiem ekologicznym, który będzie trzeba płacić co roku.
O planach ministerstwa finansów, które miałyby pobudzić nasz rynek samochodowy, mówi się już od wielu miesięcy. Pierwotnie do kupna nowych aut miała skłaniać państwowa dopłata, oferowana tym, którzy kupują samochód w salonie, jednocześnie oddając na złom swoje stare "cztery kółka".
Takie rozwiązanie proponował wicepremier Waldemar Pawlak, podkreślając jednocześnie, że sprawdza się ono znakomicie w innych krajach. Np. w Niemczech odkąd państwo zaczęło dopłacać do każdego nowego auta po 2,5 tys. euro, sprzedaż samochodów znacznie wzrosła.
Szybko okazało się jednak, że nasz budżet do takiej hojności nie jest skłonny. Zamiast dopłat ministerstwo finansów zaproponowało więc wprowadzenie nowego podatku - ekologicznego. Miałby on zastąpić płaconą obecnie przy kupnie auta akcyzę, a jego wysokość uzależniona byłaby od ilości emitowanych przez nasz samochód spalin. - Powinien on być płacony corocznie i byłby zachętą do zamiany samochodów na nowsze i emitujące mniej spalin - tłumaczy w TVN CNBC Biznes wiceminister finansów Maciej Grabowski.
Jak dodaje, podatek ekologiczny miałby objąć wszystkie zarejestrowane w Polsce samochody, niezależnie od tego czy kupione byłyby one przed, czy po wprowadzeniu nowych przepisów.
Wiceminister Grabowski mówi też, że prace nad odpowiednimi przepisami już w resorcie finansów trwają. - Na razie za wcześnie by mówić o szczegółach. Poznamy je w przeciągu miesiąca, półtora - zaznacza.
Źródło: TVN CNBC Biznes
Źródło zdjęcia głównego: TVN CNBC Biznes, fot. sxc.hu