Sześć tygodni temu Moskwa zniosła embargo na polskie mięso, ale eksportować mogły tylko te zakłady, które po drobiazgowej kontroli uzyskały rosyjski certyfikat bezpieczeństwa żywności. Teraz to Polska ma sama je wydawać - czytamy w "Rzeczpospolitej".
Według gazety, szef resortu rolnictwa Federacji Rosyjskiej Aleksiej Gordiejew obiecał, że rosyjskie kontrole nie będą już potrzebne, by polskie firmy spożywcze otrzymały dostęp do rynku. Porozumienie w tej sprawie może być podpisane już za tydzień, podczas wizyty premiera Donalda Tuska w Moskwie.
– Strona rosyjska chce nas traktować w sposób uprzywilejowany i zamierza odstąpić od kontroli. Będzie też uznawała świadectwa weterynaryjne wystawione przez naszą inspekcję – mówi "Rz" minister rolnictwa Marek Sawicki.
Zdaniem ambasadora Federacji Rosyjskiej Władimira Grinina są realne przesłanki, by stosunki handlowe między Polską a Rosją się poprawiły. W czasie czwartkowego wystąpienia w Krajowej Izbie Gospodarczej podkreślił, że Rosja zrobi wszystko, „by ta nowa szansa nie została zmarnowana”.
Olbrzymi rynek czeka
Gdyby rzeczywiście doszło do nowej umowy, liczba polskich przedsiębiorstw wysyłających żywność do Rosji wzrosłaby ok. pięciokrotnie. Skorzystałyby na tym nie tylko producenci mięsa, ale także mleka, przetworów rybnych, pasz czy odżywek.
– Sami sprawdzalibyśmy zakłady, a Rosjanie zatwierdzaliby ich listę – wyjaśnia zastępca głównego lekarza weterynarii Krzysztof Jażdżewski.
System taki obowiązuje już w starych państwach członkowskich Unii Europejskiej. We wszystkich nowych krajach, które wraz z Polską weszły do Unii, Rosjanie żądali kontroli w zakładach, zanim przyznawali im pozwolenia na eksport żywności. Podobny system w imporcie mięsa stosują np. Chiny, Korea Południowa czy Brazylia.
Nawet uprzywilejowany status nie oznacza, że rosyjska inspekcja nie może sprawdzać dostawców żywności na swój rynek. Dwa tygodnie temu, podczas targów Grune Woche w Berlinie, niemiecki rząd podpisał memorandum w sprawie wpuszczenia rosyjskich kontroli do swoich przedsiębiorstw mięsnych. – Każdy importer ma prawo do kontroli zakładu i tego prawa musimy przestrzegać – przypomina główny lekarz weterynarii Ewa Lech.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl