- Prezydent Lech Kaczyński pyta w liście premiera Donalda Tuska o bezpieczeństwo energetyczne kraju - dowiedziała się TVN24. List był już wcześniej zapowiadany jako pokłosie polsko-rosyjskiej umowy gazowej, która - zdaniem wielu - za bardzo nas uzależnia od surowca ze Wschodu. - Ten list nie jest po to, żeby się spierać, tylko żeby zachęcić do debaty na ten temat - mówi w TVN24 szef Kancelarii Prezydenta Władysław Stasiak.
Polskie PGNiG i rosyjski Gazprom przygotowują się do podpisania umowy, która zapewni naszemu krajowi co roku prawie 11 mld m3 gazu do roku 2037. Negocjacje w tej sprawie toczyły się przy udziale przedstawicieli rządów obu krajów, które muszą parafować zobowiązania spółek.
Prezydent Lech Kaczyński, opozycja i część ekspertów mają wątpliwości co do wynegocjowanych warunków. Dyskusyjne sprawy to według nich długość kontraktu i ilość zakontraktowanego gazu, który zaspokoi 2/3 naszych potrzeb. - To za bardzo uzależnia nas od rosyjskiego surowca - ostrzegają sceptycy.
Przegrana i uzależnienie, czy wygrany czas?
- Tyle gazu nie jest nam potrzebne. To były warunki Gazpromu - mówił w "Faktach po Faktach" Władysław Stasiak. Przypomina, że standardem przyjętym w większości krajów jest kupowanie gazu z trzech źródeł. - W tej sytuacji pojawia się też pytanie pytanie jest o zasadność gazoportu w Świnoujściu, który trzeba by wybudować do 2014 roku
W najnowszym wydaniu "Polityki" które pojawi się w środę premier Donald Tusk pośrednio odpowiada na obawy prezydenta. Stanowisko rządu w negocjacjach argumentuje potrzebą "dania Polsce czasu, żeby spokojnie mogła realizować strategię dywersyfikacji dostaw".
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24