Francuski parlament przyjął w środę późnym wieczorem reformę prawa pracy, przewidującą zniesienie przepisu o 35-godzinnym tygodniu pracy. Do tej pory Francuzi pracowali najkrócej w całej Europie.
Poprawka pozwala na wydłużenie czasu pracy po uzgodnieniu tego ze związkami zawodowymi. Ma wejść w życie z końcem sierpnia.
Za zmianą w ostatnim głosowaniu w Senacie opowiedziała się tylko rządząca centroprawicowa Unia na Rzecz Ruchu Ludowego (UMP). Lewica, nazywając nową ustawę "regresem socjalnym", zapowiedziała odwołanie się do Trybunału Konstytucyjnego.
UMP podkreśla, że przepis pozwoli zatrudnionym pracować dłużej, aby mogli więcej zarobić.
Bezrobotnym też trudniej
Parlament zmienił także przepisy o prawach i obowiązkach pracownika, zalecając skreślenie z listy bezrobotnych osób, które dwukrotnie odrzucą "racjonalne oferty pracy". Wykreślenie z tej listy nie pozwala na pobieranie zasiłku dla bezrobotnych.
Kosztowny socjalizm
Prezydent Francji Nicolas Sarkozy jeszcze ubiegając się o urząd w 2007 roku określił zapis o 35-godzinnym tygodniu pracy "ogólną katastrofą francuskiej gospodarki".
Jest to jedyny taki przepis w Europie, ograniczający tydzień pracy do ustawowych 35 godzin, w miejscu wcześniejszych 39. Był on sztandarowym pomysłem socjalistycznego rządu Lionela Jospina, który zamierzał walczyć z bezrobociem dzieląc czas pracy.
Pomysł ten - według danych francuskiego krajowego instytutu statystycznego INS - pozwolił między 1998 a 2002 rokiem stworzyć 350 tys. miejsc pracy, ale pochłonął miliardy euro na pomoc dla przedsiębiorstw.
Źródło: PAP, tvn24.pl