Premier Serbii Aleksandr Vuczić oświadczył w środę, że "nie ma sensu" rozpoczynanie budowy omijającego Ukrainę gazociągu South Stream bez porozumienia między UE a Moskwą co do jego legalności.
Zapewnił, że budowa South Streamu, który ma przebiegać również przez Serbię, będzie zależeć od Brukseli, a Belgrad będzie respektować swe zobowiązania wobec UE.
Serbia ma zobowiązania
- Mamy lepszą umowę w sprawie South Streamu niż wiele innych krajów europejskich, (...) ale mamy pewne zobowiązania i oczywiście budowa South Streamu nie zależy od nas, tylko od porozumienia między UE i Rosją - powiedział Vuczić na konferencji prasowej po ogłoszeniu przez Komisje Europejską raportu na temat postępów Serbii na drodze do członkostwa w Unii Europejskiej.
UE ostrzegła Serbię w raporcie, że jeśli będzie budować swój odcinek South Streamu, nie przestrzegając unijnych praw, może to zaszkodzić jej staraniom o członkostwo w Unii.
Rosja liczy na południe
Liczący 3600 km South Stream to wspólny projekt Gazpromu i włoskiej firmy ENI, mający zapewnić dostawy gazu z Rosji do Europy Środkowej i Południowej. Rura ma prowadzić z południa Rosji przez Morze Czarne do Bułgarii, a następnie do Serbii, na Węgry, do Austrii i Słowenii. South Stream ma być kolejnym - po Nord Streamie - rurociągiem omijającym Ukrainę.
Komisja Europejska zgłasza poważne zastrzeżenia do tego projektu. W grudniu 2013 roku KE zaleciła Bułgarii, Węgrom, Grecji, Słowenii, Chorwacji i Austrii renegocjację porozumień międzyrządowych z Rosją w sprawie South Streamu, gdyż w jej ocenie są one sprzeczne z tzw. trzecim pakietem energetycznym UE. W opinii KE umowy te dają nadmierne prawa rosyjskiemu Gazpromowi, m.in. zarządzanie gazociągiem, wyłączny dostęp do niego czy ustalanie taryf przesyłowych.
Autor: //gry / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24/south-stream-offshore.com