6 czerwca to ostateczny termin do kiedy rząd musi znaleźć inwestora dla zakładów w Gdyni i w Szczecinie i uchronić je przed koniecznością zwrotu wielomiliardowej pomocy publicznej. Jednak nawet jeśli się to uda, nabywca majątku stoczni nie będzie musiał budować tam statków. A to oznacza, że tysiące stoczniowców może stracić pracę.
Komisja Europejska wydała w czwartek decyzję w sprawie stoczni w Gdyni i Szczecinie, uznając udzieloną im pomoc publiczną za nielegalną, ale dając polskiemu rządowi siedem miesięcy na przeprowadzenie zmian, które mają uchronić stocznie przed upadłością.
KE pozwoliła na wyodrębnienie majątku trwałego stoczni i jego sprzedaż w drodze "otwartych, przejrzystych, niedyskryminacyjnych i bezwarunkowych" przetargów, co pozwoli uzbierać środki na spłatę długów, a także - w maksymalnym stopniu - zwrot wielomiliardowej pomocy unijnej. Firmy, które wykupią majątek stoczni, będą mogły bez obciążenia długami prowadzić działalność - choć niekoniecznie stoczniową.
- Rozwiązanie to było możliwe dzięki pozytywnej współpracy z polskim rządem w ostatnich tygodniach - powiedziała komisarz Kroes na konferencji prasowej. Przyznała jednak, że podjęta decyzja "nie spodoba się pracownikom stoczni". Jak podkreśliła Kroes KE udzieli pomocy zwalnianym pracownikom w ramach funduszu społecznego i globalizacyjnego. - Chcemy znaleźć rozwiązanie dla pracowników stoczni i pomóc im w tym potencjalnie trudnym okresie - powiedziała.
W sytuacji, gdy przez siedem miesięcy nie uda się rozpisać przetargu, lub znaleźć inwestora, stocznie będą musiały oddać pieniądze, które dostały w ramach pomocy publicznej, a to pociągnie za sobą ich bankructwo.
90 proc. sukcesu
- Zawarty kompromis pomiędzy Komisją Europejską, a Polską jest dobry dla polskich stoczni i dla Polski. Nie jest jednak pełny - to sukces w 80, może 90 procentach. Zamierzamy w najbliższych siedmiu miesiącach przekuć go w pełny sukces - zadeklarował minister skarbu Aleksander Grad.
Minister dodał, że dzięki tej decyzji będzie można skorzystać z funduszy europejskich, które "pozwolą i zagwarantują dobre działania osłonowe, ale również pozwolą sfinansować cały proces przechodzenia pracowników z dzisiejszych stoczni do nowych pracodawców".
Pomógł Barroso
Zdaniem rozmówców TVN24 z KE to, co udało się uzyskać, to efekt osobistego zaangażowania Przewodniczącego Komisji Europejskiej, Jose Manuela Barroso, który nie chciał doprowadzić do upadku kolebek "Solidarności".
W obliczu kryzysu finansowego, Barroso, który chce być wybrany na drugą kadencję, był skłonny "szukać elastycznego rozwiązania". Urzędnicy niższego szczebla KE, proponowali natychmiastowy zwrot pomocy państwa, co oznaczałoby upadłość stoczni i wyprzedaż majątku przez syndyka.
Po wydaniu decyzji, w komunikacie przesłanym mediom sam Barroso napisał: "Nie szczędziliśmy wysiłków, by znaleźć rozwiązanie, które będzie sprawiedliwe i trwałe. Dla zatrudnionych w przedsiębiorstwach i także dla Polski. Rozwiązanie, które uzgodniliśmy z polskimi władzami, daje najlepsze perspektywy zatrudnienia i rentownej działalności w tych historycznych miejscach".
Ministerstwo zadowolone
Zadowolenie z decyzji KE wyraziło też Ministerstwo Skarbu Państwa. - Decyzja Komisji daje szansę na prywatyzację poszczególnych aktywów, wchodzących w skład stoczni - podkreślił wiceminister skarbu Zdzisław Gawlik.
Z kolei "Solidarność" ze Stoczni Gdynia domaga się szybkiego spotkania z ministrem skarbu. Stoczniowcy chcą poznać szczegóły planu ratowania zakładu. - Interesuje nas szczegółowy harmonogram działań mających na celu ratowanie zakładu i to, jakie będą jego konsekwencje dla pracowników - powiedział przewodniczący "Solidarności" w Stoczni Gdynia Dariusz Adamski.
Stoczniowcy chcą poznać harmonogram...
- Chcemy jak najszybciej poznać szczegółowy harmonogram działań, które podejmie rząd aby uratować zakład i to, jakie będą jego konsekwencje dla pracowników - powiedział w czwartek przewodniczący "Solidarności" w Stoczni Gdynia Dariusz Adamski.
Prawdopodobnie nastąpi to podczas spotkania z Ministrem Aleksandrem Gradem, o które od dawna apelują stoczniowcy. Według wstępnych ustaleń - zdaniem Adamskiego - do takiego spotkania może dojść w przyszłym tygodniu.
Chcemy jak najszybciej poznać szczegółowy harmonogram działań, które podejmie rząd aby uratować zakład i to, jakie będą jego konsekwencje dla pracowników stocznie
Tak długo nie chcą natomiast czekać stoczniowcy ze Szczecina i zapowiadają, że jeśli do piątku nie poznają konkretnego harmonogramu, zorganizują kolejny protest - najprawdopodobniej w Warszawie.
Sama jednak deklaracja, która napłynęła dziś z Brukseli podoba się związkowcom.
...i prostu budować statki
- Czas, który Komisja dała rządowi na ratowanie stoczni, to pozytywny element - uważa przewodniczący "Solidarności'80" w SSN Jacek Kantor.
Jednocześnie podkreślił, ze związkowcy nie wyrażają zgody na sprzedaż stoczni w częściach i "rozdzielenie jej majątku trwałego od pracowników", utworzenie wielu spółek i odejście od produkcji stoczniowej. Jego zdaniem, istotne jest, kto będzie koordynował restrukturyzację zakładu.
Przewodniczący gdyńskiej "S" też był zadowolony z tego, że wreszcie KE przedstawiła "w miarę konkretny" komunikat.
Adamski, w imieniu stoczniowców wyraził nadzieję, że "ostatecznym celem planu będzie zakład zrestrukturyzowany i zdolny do budowy statku od projektu do przekazania go armatorowi".
Po raz kolejny podkreślił, że "najcenniejszym majątkiem stoczni są pracownicy, bez nich wartość zakładu wynosi zero".
Źródło: TVN24, Polskie Radio
Źródło zdjęcia głównego: Neelie Kroes komisarz ds. konkurencji / TVN24