Mimo bogatego orzecznictwa sądów i wytycznych Komisji Nadzoru Finansowego, poszkodowani wciąż skarżą się na niesłusznie zaniżone odszkodowania z OC komunikacyjnego - wynika z III Raportu Rzecznika Finansowego. Dlatego Rzecznik proponuje, żeby niezadowolony z rozpatrzenia reklamacji klient mógł zwrócić się do niezależnego rzeczoznawcy.
- W dzisiejszym modelu do wyłącznej kompetencji zakładu ubezpieczeń należy wycena rozmiarów szkody. Spory na tym tle jest władny rozstrzygnąć tylko sąd. Doprowadziło to do sytuacji, w której sądy są obłożone tego typu sprawami. Z drugiej strony, część niezadowolonych klientów rezygnuje z dochodzenia swoich praw obawiając się długiego i kosztowego procesu sądowego. Dlatego chcemy włączyć w ten proces niezależnego rzeczoznawcę - mówi Aleksander Daszewski, radca prawny w biurze Rzecznika Finansowego. Wyjaśnia, że rzeczoznawca mógłby być zaangażowany w spór dopiero po przeprowadzeniu przez klienta postępowania reklamacyjnego w zakładzie ubezpieczeń (podobnie jak to ma miejsce w przypadku wniosku o interwencję Rzecznika Finansowego). - Jeśli więc zakład ubezpieczeń, będzie rzetelnie wyceniał szkody i ewentualne błędy będzie naprawiał w postępowaniu reklamacyjnym, zaangażowanie niezależnego rzeczoznawcy nie będzie potrzebne i nie będzie rodziło dodatkowych kosztów - mówi Aleksander Daszewski.
Kto zapłaci?
Zatrudnienie niezależnego rzeczoznawcy kosztuje to 200-500 zł. Zakład ubezpieczeń, będzie mógł podważyć jego opinię, ale tylko przez powołanie drugiego niezależnego rzeczoznawcy, który wskaże istotny błąd w wycenie przygotowanej dla klienta. A jeśli ten nie potwierdzi zaistnienia istotnego błędu, to zakład ubezpieczeń będzie musiał zapłacić kwotę wyliczoną przez rzeczoznawcę zaangażowanego przez klienta i zwrócić wydatki za tą opinię. - W praktyce będzie więc obowiązywała prosta zasada: kto się myli, ten płaci za pracę niezależnego rzeczoznawcy. Dzięki temu klienci nie będą skorzy do bezzasadnego podważania wyceny, a zakłady ubezpieczeń, będą rzetelniej likwidowały szkody - mówi Aleksander Daszewski.
Urealnienie
Z raportu wynika też, że nie poprawiła się też istotnie sytuacja klientów, którzy usiłują z OC komunikacyjnego naprawić samochód.
- Tak jak zakłady ubezpieczeń kreśliły kosztorysy przedstawiane przez klientów przed wytycznymi KNF, tak robią to dalej. Zmieniło się tylko uzasadnienie tych potrąceń. Zamiast „amortyzacji części", która w określonych warunkach została zakwestionowana przez Sąd Najwyższy, co znalazło odbicie w wytycznych KNF, mamy np. „urealnienie", „uśrednianie" czy „rabaty" stosowane w nie tylko w odniesieniu do części, ale też kosztów robocizny czy materiałów np. lakierniczych. Aktualna pozostaje też kwestia automatycznego narzucania zastosowania tzw. części alternatywnych - zwraca uwagę Krystyna Krawczyk. Klienci skarżą się również, że samochody zastępcze są przyznawane na tzw. technologiczny czas naprawy, który jest krótszy niż ma to miejsce w rzeczywistości. - Ubezpieczyciele nie uwzględniają, że te czynności w konkretnej sytuacji mogą trwać dłużej. Zapominają też, że zgodnie z prawem to do nich należy wykazanie, że wydłużenie okresu wynajmu wynikało z winy klienta - przypomina Krystyna Krawczyk.
Naprawa
Jak informuje Rzecznik Finansowy poprawie uległy praktyki ubezpieczycieli w odniesieniu do szkody całkowitej, orzekanej przez ubezpieczycieli, gdy naprawa jest nieopłacalna. Nie ulega już wątpliwości, że przy szkodach z OC komunikacyjnego klient ma prawo naprawiać samochód do 100 proc. jego wartości przed wypadkiem. Większość ubezpieczycieli zarzuciła też piętnowaną przez Rzecznika Finansowego praktykę, polegającą na stosowaniu innych kryteriów wyceny kosztów naprawy w zależności od tego czy jest to szkoda całkowita czy częściowa. - Niestety cały czas widzimy, że ubezpieczyciele tak przygotowują kosztorysy, żeby doprowadzić do rozliczenia metodą szkody całkowitej. To jedyny przypadek, kiedy zawyżają koszty naprawy. Przy równoczesnym zaniżeniu wartości pojazdu z dnia szkody, łatwiej uznać, że naprawa jest nieopłacalna. Klientowi bardzo trudno jest podważyć te wyliczenia bez wsparcia rzeczoznawcy - mówi Aleksander Daszewski.
Utrata wartości handlowej
W raporcie zwrócono też uwagę na inny ciekawy wątek. Z analizy skarg, które trafiają do Rzecznika Finansowego, wynika, że wciąż wiele zakładów ubezpieczeń nie informuje poszkodowanych o możliwości uzyskania dopłaty do odszkodowania z OC komunikacyjnego z tytułu tzw. utraty wartości handlowej. Wytyczne KNF są w tym zakresie jasne: towarzystwa powinny to robić niezależnie od formy i trybu zgłoszenia roszczenia. Takie roszczenie wynika z orzecznictwa Sądu Najwyższego, który jasno stwierdził, że naprawiony samochód nie uzyskuje takiej wartości handlowej jak przed wypadkiem.
- Spośród opisanych przez nas w III Raporcie sześciu głównych problemów, na ten jest najmniej skarg. Ale przypuszczamy, że po prostu klienci nie wiedzą o takim uprawnieniu, więc nie podnoszą tej kwestii w swoich wnioskach. Często widzimy, że w katalogu roszczeń klienta nie ma tej pozycji mimo, że to roszczenie byłoby w danych wypadku uprawnione. A często są to niebagatelne kwoty, szczególnie w przypadku nowszych samochodów - oceniła Krystyna Krawczyk, dyrektor Wydziału Klienta Rynku Ubezpieczeniowo-Emerytalnego w Biurze Rzecznika Finansowego. Podaje przykład Lexusa NX 300h uszkodzonego w trzecim miesiącu eksploatacji. Auto było wtedy warte 226 tys. zł, więc rzeczoznawca zaangażowany przez poszkodowanego wycenił utratę wartości handlowej na 10,2 tys. zł.
Autor: msz / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock